Halloweenowa maska

876 47 116
                                    

Mój kuzyn Ethan i ja dorastaliśmy razem, ale nigdy go zbytnio nie lubiłem. Jego rodzina była bogata, więc zawsze miał najlepsze rzeczy. Moja nie była. Ja nie miałem.

W Halloween w 1985 roku chodziliśmy po domach razem. Ja byłem Terminatorem, on był Freddym Kruegerem. Jego maska kosztowała prawie sto dolarów i wyglądała niemal zupełnie jak twarz Freddyego. Blizny, wykrzywiony uśmiech, wszystko było na swoim miejscu.

Ja nie miałem maski. Moich rodziców nie było stać na żadną. Miałem folię aluminiową przyklejoną do boku mojej twarzy przy pomocy taśmy klejącej. W założeniu miała wyglądać jak Terminator po tym jak część jego skóry została oderwana. Kilka plam z keczupu na folii miały wyglądać jak krew. Krótko po wyschnięciu niezbyt przypominały już wyschniętą krew, ale bardzo przypominały wyschnięty keczup.

Pomimo mojego okropnego kostiumu, wciąż byłem podekscytowany na myśl o zbieraniu cukierków. W domu rzadko były cukierki, nie licząc może Wielkanocy. Moi rodzice zachęcali mnie do odwiedzenia tak wielu domów ile chciałem i zdobycia tylu cukierków ile byłbym w stanie zjeść. Czułem się dobrze wiedząc, że chcą, abym był szczęśliwy.

Ethan i ja wyruszyliśmy o zachodzie słońca i chodziliśmy od domu do domu. Właściciele domów zachwycali się maską Ethana za każdym razem. Mówili mu jaka jest straszna. Jaka realistyczna. Następnie odwracali się do mnie i pytali za kogo jestem przebrany. Odpowiadałem im, a oni mówili coś w rodzaju "och, oczywiście! Jak mogłem to przeoczyć!" Widziałem, że mi współczuli. Jeden z nich nawet dał mi kilka dodatkowych cukierków.

Rozpoczęliśmy długą drogę do domu, gdy nasze poszewki od poduszek były pełne wszelkiego rodzaju przysmaków. Ethan grzebał w swoich łupach, gdy szliśmy. Słyszałem jak pomrukuje i narzeka przez swoją maskę. Następnie zaczął rzucać cukierki na ulicę. Te, które mu się nie podobały.

- Śmiało, podnieś je jeśli chcesz, Bill! - zawołał wyrzucając garść za garścią do rynsztoku. - Wiem, że nie stać cię, żeby pozwolić, aby cokolwiek się zmarnowało!

Nic nie powiedziałem, ale sięgnąłem dłonią do kieszeni i wyciągnąłem zapalniczkę i jednego z dwóch papierosów, które ukradłem ojcu. Paliłem nieregularnie przez ostatnie pare miesięcy. I nawet mając 13 lat wiedziałem, że nie jest to dla mnie dobre. Po prostu mnie to nie obchodziło. Palenie sprawiało, że czułem się dobrze.

Zostałem kilka kroków za Ethanem, gdy on wyrzucał kolejne cukierki. Mimo, że nienawidziłem się za to, koniec końców podniosłem kilka z ziemi i wsadziłem do swojej torby. Ethan raz to zauważył i się zaśmiał.

- Będziesz tak gruby jak twoja matka jeśli to wszystko zjesz! - trzymałem język za zębami.

- Czy to dlatego ją zwolnili z restauracji? Zjadała jedzenie klientów?

Wiedziałem, że Ethan żartuje. Robił to często. Jestem pewien, iż myślał, że był nieszkodliwy i figlarny. Mimo to, powiedziałem mu więcej niż kilka razy, żeby nie mieszał mamy w swoje żarty. Miała cukrzycę. Nie wspomniała o tym nikomu oprócz taty i mnie, ale doktor powiedział jej, że może stracić swoją stopę. To dlatego zwolniono ją z pracy w restauracji. Nie mogła już chodzić i obsługiwać klientów.

- Zmień temat, Ethan - powiedziałem. Wiedziałem, że mnie usłyszał. Nie odezwał się przez około minutę. Aż do momentu w którym zrobił to znowu.

- Myślisz, że ona i twój ojciec wciąż się pieprzą? Ciekawe jak on się tam dostaje - Zarechotał, a potem zaczął nalegać.- Dobra, dobra! Przepraszam, skończyłem. Obiecuję. Wrzało we mnie, gdy szliśmy skrótem przez boisko szkoły podstawowej.

- Zatrzymajmy się tu na chwilę - powiedział Ethan. Dotarliśmy do szkolnego placu zabaw.

- Założę się, że wystraszę te dzieciaki na śmierć jeśli podejdą.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz