Cienie pod schodami

816 48 8
                                    

( Ta pasta dość długa, więc przygotujcie sobie herbatkę i ciastka, bądź coś innego do jedzonka, a ja zapraszam do czytania ;3)

Znalazłem ten tekst w składziku, w mieszkaniu kupionym nie dla siebie. 38 kartek wyrwanych z różnych zeszytów. W kratkę, w linię, równe i pomięte - różne. Były zawinięte w gazety. Lubię czytać starą prasę. Gdy ją rozwinąłem, zobaczyłem ten stos. Zacząłem je przeglądać i nie mogłem się już oderwać.

To był dziennik. Bardzo dziwny dziennik. Dziwny dziennik, dziwnego człowieka. Ale czy na pewno człowieka?

Muszę wydawać się bardzo nieoryginalny. Zacząłem ze standardowego wstępu. Wielokrotnie powtarzany jest motyw o znalezieniu czyichś rękopisów to w butelce, w wannie, to w kieszeni.

U mnie, jak już pisałem w składziku, na półce, zarzucone starymi butami, zastawione zakurzonymi słoikami i butelkami.

Ale co mam robić, jeśli to co napiszę jest prawdą? Niektórych rzeczy się domyśliłem. Wiele poprawiłem, a jeszcze więcej wyrzuciłem. Ale przekaz się nie zmienił. Patrzę teraz na te kartki, dotykam ich. Leżą obok klawiatury, mam ochotę odsunąć je dalej, przycisnąć je czymś ciężkim. Nawet więcej, mam ochotę je wyrzucić i zapomnieć o ich istnieniu.

Tak zrobię, ale najpierw zakończę historię.

Jestem przerażony, bardzo przerażony, ponieważ wierzę, że na tym papierze jest prawda.

Wpis pierwszy:

Dlaczego jej posłuchałem? Dlaczego zawsze jej słucham? Kim w końcu ona jest? Była żona - cudza żona - drażniący głos w telefonie. Nawet nie wiem jak ona teraz wygląda. Zażądała, abym wymienił 3-pokojowe mieszkanie. Nie byłem przeciwny - rzeczywiście, po co mi duże mieszkanie? Wystarczyłby mi jeden pokój, niech tylko będzie tam przestronna kuchnia, tak żeby można było postawić tam wersalkę. Kuchnia z kanapą to więcej niż kuchnia. Jest prawie jak pokój. Od dawna chciałem coś takiego. A żonie potrzebne były pieniądze.

"Sprzedaj mieszkanie." - powiedziała chłodnym głosem. "Ja i Masza potrzebujemy pieniędzy." Masza to moja córka. Jest już duża i nie mam pojęcia jak teraz wygląda. "Kupisz sobie coś skromniejszego" - powiedziała jej matka." A resztę pieniędzy prześlesz nam." Nigdy nie umiałem się z nią kłócić. Nawet kiedy stała się obca.

Sprzedałem mieszkanie. Właściwie zostawiłem je. Już drugą dobę jestem na dworcu. Idiota! - krzyczę na siebie, krzywię się i trzęsę głową. - Wiedziałem o ryzyku! Ale nie chciałem za dużo formalności. Uwierzyłem uśmiechniętemu człowiekowi, który przyszedł z ogłoszenia. Dureń, dureń, dureń! Co teraz? Dokąd teraz? Policja nie może nic zrobić - tak mi wyjaśnili. Dokumenty są czyste, same je podpisałem, bez nacisku. Uśmiechnięty kupiec więcej się już do mnie nie uśmiecha. To straszny człowiek - dlaczego od razu tego nie zauważyłem?

Boże, co ze mnie za idiota!

Jutro znów do niego pójdę. Niech będzie co ma być...

Wpis drugi:

Na trzecie piętro wchodziłem długo. Spotkałem sąsiadkę, wymieniliśmy parę słów, mimo że nie chciałem wcale rozmawiać. Ależ miała minę! Widocznie o wszystkim już wie. Pewnie cały blok jest już świadomy co się ze mną stało.

No i dobra!

Zadzwoniłem do drzwi. Guzik mój, ale dźwięk dzwonka obcy, jakiś szydzący. Wyszedł nowy gospodarz: w szlafroku, bosy, łysy, w zębach miał wykałaczkę. Oparł się o futrynę i krzywo spojrzał:

- Czego?

- Proszę zrozumieć, - mówię mu z żalem, zapomniałem się przywitać. - Nie mam gdzie żyć. Oszukał pan mnie. Proszę kupić mi chociaż dom na wsi. Jakąś ruderę z piecem. Nie mogę bez dachu... - spieszę się widząc jego spojrzenie. Nienawidzę siebie za tę słabość w głosie, drżenie i niepewność. - Błagam! Dopóki jest lato, jakoś dam radę. Ale co będę robić, gdy przyjdzie jesień, a potem zima?

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz