Przysługa

1.7K 103 119
                                    


Nazywam się Jim, mam 17 lat i chciałbym wam przedstawić moją historię.

Wszystko zaczęło się wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. Mieszkam razem z moją mamą i młodszym rodzeństwem w małym domku na obrzeżach miasteczka. Żyjemy dość skromnie, ojciec wyjechał do Kanady w poszukiwaniu lepszej pracy a matka jest na zasiłku dla bezrobotnych. Sama musi opłacać moją naukę oraz utrzymać czteroletnią Jessicę i jedenastoletniego Eddiego. Mimo wszystko dawaliśmy sobie radę i byliśmy kochającą się rodziną. Nasze szczęście jednak nie mogło trwać wiecznie.

Jak już wspominałem, był początek września. Po naprawdę ciepłych wakacjach nadeszły chłodne, deszczowe dni. Uczęszczam do liceum w pobliskim mieście. Od naszego miejsca zamieszkania prowadzi tam tylko jedna droga. Wije się ona poprzez sosnowy las i jest rzadko używana. Praktycznie nikt z niej nie korzysta, ponieważ mało kto w naszym miasteczku mia potrzebę wyjazdu. Na codzień dojeżdżam do szkoły jedynym autobusem, który kursuje tą drogą.

Oprócz mnie, z owego środka transportu korzysta tylko jakiś starszy pan mieszkający jeden dom dalej ode mnie. Zapewne dociera on w ten sposób do pracy. Do miasta jedzie się 30 minut, nieco gorzej mam z powrotem. Po zazwyczaj długich lekcjach nie mam czym wrócić do domu. Ale nie widzę w tym większego problemu. Idę pieszo tą samą drogą którą przemierzam rano. Zajmuje to oczywiście więcej czasu, ale przecież jakoś trzeba wrócić.

Był piątek, wreszcie skończyłem lekcje. Zacząłem zakładać buty w szatni. Zwróciłem wzrok na okno, ujrzałem czarne chmury oraz krople deszczu osadzające się na szybie. Wstałem z ławki, zapiąłem kurtkę i wymaszerowałem z budynku nie wiedząc jeszcze co mnie czeka. Lekki deszcz nagle przemienił się w ulewę. Z małym zażenowaniem postawiłem pierwsze szybkie kroki w kierunku lasu. Jak zawsze, szedłem przed siebie patrząc pod swoje nogi, nie zwracając uwagi na nic wokoło. Minąłem jedynie szarą gazetę. Na chwilę przystając, zauważyłem, że piszą coś o zaginionym chłopaku. Nie przejąłem się tym zbytnio. Lubiłem chodzić patrząc na moje stopy, w ten sposób czas wędrówki wydawał mi się o wiele krótszy.

Będąc już w połowie drogi zdarzyło się coś nieoczekiwanego. W rowie po boku ulicy zauważyłem niespokojnie szamotające się coś. Najpierw moje oczy uchwyciły ruch krzaków, lecz podchodząc bliżej można było dostrzec posturę człowieka. Mówiąc dokładniej, chłopak w moim wieku. Siedział tyłem do mnie. Chaotycznie się trząsł, zapewne z zimna. Przecież było oberwanie chmury a on miał na sobie tylko jakieś cienkie, podarte ubranie.

Nie zwlekając dłużej podbiegłem do tajemniczej postaci. Przyklęknąłem na lewe kolano i spytałem odruchowo czy nic mu nie jest. Słysząc mój głos, opanowanym ruchem odwrócił się w moją stronę spoglądając swymi czarnymi oczami. Poczułem się jakby przeszyły mą duszę na wylot. Jego skóra była nadzwyczajnie blada, przerażało mnie to trochę. Był chudy i wyglądał na anemika. Po krótkiej chwili doszedłem do siebie i postanowiłem spytać go o imię, ewentualnie mu pomóc. Przecież nie mogłem zostawić go samego pośród niebezpiecznego lasu! Flegmatycznie wypowiadając słowa, przedstawił mi się jako Jasper. Opowiadając co nieco o sobie wydawał się dziwnie spokojny. W sumie nie powiedział mi on niczego przydatnego, tłumaczył się ciągle, że nie pamięta niczego. Nie łudząc się na poznanie prawdy, zaproponowałem mu schronienie w moim domu. Trochę ryzykowałem, ale uznałem to za właściwe. Był trochę zaskoczony, ale na jego twarzy widziałem lekki uśmieszek. Zgodził się bez wahania. Pomogłem mu wstać i zarzuciłem jego chudą rękę na moje barki. W ten oto sposób dotarliśmy do domu.

Zapukałem do swych drzwi. Byłem bardzo zmęczony, mokry od deszczu i zlany potem. Mój nowo poznany towarzysz wydawał mi się niewzruszony przebytą przez nas drogą. Otworzył nam mój młodszy brat, który stał razem z moją siostrą. Gdy tylko ujrzeli Jaspera przerazili się nie na żarty. Dziewczynka wybuchła płaczem. Moja matka słysząc to wybiegła z kuchni sprawdzić co się stało. Gdy zobaczyła bladego jak ściana chłopaka, rzuciła mi pytające spojrzenie. Zaprosiła nas do środka i wzięła mnie na stronę. Była ciekawa kim jest nasz gość. Kiedy wytłumaczyłem jej wszystko od początku, zrozumiała czemu przyszedłem do domu tak późno. Był już wieczór, nic dziwnego, że się niepokoiła. Powiedziałem Jasperowi, by poszedł do mojego pokoju i na mnie poczekał. Ja chciałem jeszcze chwilę porozmawiać z mamą o dalszych losach spotkanego chłopaka. Kiedy skończyłem rozmowę z matką, sprawdziłem co dzieje się u mnie w pokoju. Wtedy zobaczyłem, jak on bawi się z moim rodzeństwem. Trochę mnie to zdziwiło, bo sam rzadko się z nimi bawię. Jasper widząc jak uchylam drzwi, wycedził przez zęby, że mam "miłego brata i siostrzyczkę". Nie wiem czumu, ale zaniepokoił mnie sposób w jaki to wszystko powiedział. Chyba jednak ich nie polubił, bo brzmiało to dość ironicznie. Wyprosiłem dzieciaki z pomieszczenia, ponieważ chciałem dać gościowi suche ubrania. Coś we mnie pękło. Gdy spojrzałem na to, co wyjąłem z szafy, złapał mnie żal. Postanowiłem powiedzieć nieznajomemu, że nie mam niczego innego. Pokiwał tylko głową i zabrał ode mnie koszulkę i podziurawione spodnie. Gdy po zamknięciu drzwiczek szafki znów odwróciłem głowę w jego stronę, stał jak wryty dziwnie się we mnie wpatrując.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz