Chcę żyć

691 45 19
                                    

Życie wieczne?

Siedzący naprzeciwko mnie chłopak spał. Przynajmniej tak myślałem. Od przeszło godziny siedział z ciemnymi okularami na oczach i prawie w ogóle się nie ruszał. Podróż wlokła się niemiłosiernie - w Katowicach zaliczyliśmy prawie godzinny postój na peronie.

- Książka - wskazał palcem.

Ach tak. Zupełnie o niej zapomniałem - leżała na miejscu obok, koło mojej torby. „Wywiad z wampirem”, Anny Rice. Kupiłem za parę złotych na dworcowym bazarku. Zacząłem czytać jeszcze na peronie, ale szybko doszedłem do wniosku, że muszę mieć moją nocną lampkę i okulary.
Już nie widzę tak dobrze jak kiedyś. Kilka lat temu po operacji jaskry lekarz powiedział mi, że powinienem być wdzięczny za każdy wschód słońca który mogę zobaczyć.

Wziąłem sobie jego słowa do serca.

Obrzuciłem towarzysza podróży krótkim spojrzeniem. Czarny t-shirt z logiem jakiegoś zespołu, dresowe spodnie, adidasy, włosy obcięte na krótko. Z twarzy idealnie podobny do nikogo. Słuchawki dyndały na szyi, grając cicho jakąś muzykę. Mimo, że dochodziła osiemnasta nie zdjął ciemnych okularów. Pewnie wczoraj poimprezował.

- Czytałeś? - spytałem stukając palcem w okładkę.

Skinął głową.

- Niezła. Przereklamowana, ale niezła. Nie będę spoilował, przeczyta pan sam.

Uśmiechnąłem się. A podobno młodzież coraz mniej czyta. Pociąg wjeżdżał w las - co jakiś czas
słyszałem, jak gałązki drzew uderzają w dach i okna.

- W sumie kiedyś myślałem, że to faktycznie może być ciężkie.

Popatrzyłem na niego średnio
rozumiejąc.

- No wie pan, żyć wiecznie. Patrzeć, jak świat się zmienia, jak ludzie odchodzą. Jak wszystko pędzi do przodu - z każdym rokiem coraz szybciej - rozgadał się.

Cóż. Przynajmniej podróż szybciej zleci.

Serce lekko zakuło mnie pod mostkiem. Klepnąłem się w kieszeń na piersi - tam, gdzie trzymałem sprej z nitrogliceryną. Już nie te czasy - powiedziałem sobie w myślach. Zdecydowanie. Dzisiaj czułem się naprawdę źle.

- Wie pan, proszę tylko popatrzyć, jak wszystko się pozmieniało od czasów jak był pan dzieckiem. A proszę teraz pomnożyć to pięć razy, dziesięć. Rozumie pan co mam na myśli?
Pokiwałem głową.

- Chyba można by od tego oszaleć prawda?

Urwał na chwilę patrząc przez okno. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Między drzewami widać było wieczorną łunę.

- Myślisz, że życie może się… znudzić? - zapytałem.

Wzruszył ramionami.

- Tym w książce się nudziło. Wydawało mi się, że mają rację, ale potem zacząłem myśleć inaczej. Bo niech pan spojrzy, ile to możliwości? Ilu rzeczy nie robimy, bo zwyczajnie nie starczy nam czasu? Bo po prostu już nie jesteśmy w stanie. Nauczy się pan jeszcze kick-boxingu? Pobije pan rekord w jakiejś dyscyplinie sportowej?

Pokręciłem głową.

- Nie te lata - uśmiechnąłem się smutno.

Znowu zakuło mnie pod mostkiem. Chyba się skrzywiłem, bo mój towarzysz podróży popatrzył na mnie podejrzliwie.

- Dobrze się pan czuje?

- Tak, starość, jak słusznie zauważyłeś…

Speszył się lekko.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz