A kot by się spodziewał

240 15 4
                                    

Na pewno wiecie, że koszmar to dosyć względne pojęcie. Mówiąc "moje życie to koszmar!" mamy na myśli wiele sytuacji, wydarzeń, a może nawet osób, które się do tego przyczyniły. Jestem przekonany, że każdy z was obawia się czegoś najbardziej i stara się ze wszystkich sił nie dopuścić, żeby wyobrażenie tego zepsuło wam kolejny dobry dzień. No bo wiadomo, to naturalne, jak odrzucanie myśli o śmierci, która kiedyś w końcu nastąpi.

Dla kogoś być może prawdziwym koszmarem byłoby życie w nędzy, dla kogoś innego utrata bliskich... Natomiast dla mnie... Cóż, właśnie dlatego tutaj jestem. Chciałbym wam o tym opowiedzieć, zwierzyć się, potraktować to wyznanie jako wysublimowaną formę terapii.

***

Obudził mnie głośny krzyk. Gwałtownie otworzyłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Był zapewne środek nocy, moje oczy nie zdążyły przyzwyczaić się do ciemności, ale mimo wszystko pośpiesznie wstałem z łóżka i uchyliłem drzwi mojego pokoju. Cisza. Zastanawiałem się przez chwilę, czy to nie był po prostu koszmar, dopóki nie usłyszałem kolejnego rozdzierającego ściany krzyku. Moje serce niesamowicie przyśpieszyło, strach utknął mi w gardle i jedyne co mogłem zrobić, to trzymać rękę na klamce. Kiedy już się trochę opanowałem, ruszyłem z pokoju i pobiegłem w stronę, jak mi się wydawało, z której dochodził mrożący w naczyniach włosowatych odgłos - mianowicie na dół, do kuchni. To, co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Moja matka stała bosa po środku kuchni i w odpowiedzi na moje przerażenie w oczach rzekła:

- Kurwa mać, twój kot znowu nasrał mi do kapcia.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz