Ostatnia Misja

251 16 9
                                    


Kiedy Luke dał mu znak wykopał drzwi dosłownie rozpadły się na kawałki. Wpadli do środka błyskawicznie rozbiegając się po domu. Wybuchły dwa granaty hukowe. Tak zwane środki walki pozorowanej. Hałas jest na tyle głośny, a błysk na tyle jasny, że na moment ogłupia niczego nie spodziewających się ludzi. Daje im to dwie, trzy sekundy przewagi. To dużo czasu. Na tyle dużo, żeby wpaść do pomieszczenia i spacyfikować wszystko co się rusza. Szczególnie jak wchodzi się o drugiej w nocy.

Przez gogle noktowizyjne wszystko było zielone. Na podłodze, na brudnym materacu leżał może dziesięcioletni chłopiec, który właśnie podrywał się z ziemi. Hot-Dog kopnął go w twarz, po czym przydusił kolanem do podłogi, jednocześnie cały czas omiatając lufą pomieszczenie.

- Czysto! - krzyknął ktoś z innego pomieszczenia.

Ciężkie buciory zadudniły na schodach. Dom był niewielki. W dziesięć osób błyskawicznie sprawdzili wszystkie pomieszczenia.

- Czysto! - dobiegło gdzieś z góry.

Mimo wszystko dalej w pełnej gotowości krążyli po domu. Wywracali szafki, sprawdzali czy pod brudnymi dywanikami nie ma klap zasłaniających wejścia. Podszedł do Hot-Doga, który nadal wciskał nakolannik w kark dzieciaka. Malec był przerażony. Z rozbitych ust ciekła mu krew.

- Spasuj, udusisz go.

- Ta, a on odpierdoli ajdika. Przeszukaj gnoja.

Odwiesił karabin i szybko sprawdził dzieciaka. Podniósł do góry rękę, a Hot-Dog oświetlił granat odłamkowy, który znalazł pod poduszką małego. Hot-Dog odetchnął z ulgą i przewrócił malca na brzuch. Plastikowymi zaciskami spętał mu ręce na plecach. Dzieciaki brudasów są najgorsze. Potrafią podejść, uśmiechać się, prosić o dolara albo coś słodkiego. A potem wyjąć pistolet i zacząć strzelać. Albo zdetonować ładunek.

***

- Na nalocie prujecie do wszystkich którzy wydają się podejrzani. Kobiety, dzieci. O brodatych brudasach z broda i karabinem nie wspominając – mówił im sierżant, jeszcze na szkoleniu - oni nie będą mieli oporów żeby was odwalić, albo wbić nóż w szyję jak tylko się odwrócicie. Więc jeśli cokolwiek, powtarzam, COKOLWIEK wzbudzi wasze podejrzenia – strzelacie.

- A kobiety w ciąży? - spytał ktoś z sali. Sierżant się uśmiechnął.

- Jakbyś zrobił swojej dupie ciążowy brzuch z semtexu ile by ważył? Myślę, ze rozpieprzyłby ten budynek.

- A naga kobieta w ciąży? - zapytał Hot-Dog, a parę osób się zaśmiało.

Sierżant zamyślił się na moment.

- To wtedy strzelacie w nogi - odpowiedział z pełną powaga.

I tym razem nikt się nie śmiał.

***

- Jak jest w kozojebskim „leż, bo cię zapierdolę"?

Wzruszył ramionami.

Hot-Dog był klasycznym „schabem". Wielkim turem, który rzeczy takie jak współczucie albo empatia zostawił daleko hen, w domu rodzinnym w Teksasie. Mówili tak na niego, bo potrafił wpieprzyć dwanaście steków w kantynie. A nie były szczególnie małe. Chyba nikt już nie pamiętał, jak kapral Merville ma na imię. John? James?

***

Rozejrzał się jeszcze raz po pokoju. Biedny domek, z dawno wybitymi oknami. Zbudowany z nieotynkowanych pustaków, bez bieżącej wody ani elektryczności. Przywykli już do tego. W tej części Iraku ludzie żyli jak zwierzęta.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz