A Ty?

206 7 2
                                    


-Wierzycie w duchy? - pytanie przerwało senną ciszę, jaka od pół godziny panowała na polskim. Ja również jakby nieco się ocknąłem, zaskoczony.

Zadała je nasza nauczycielka, po czym obrzuciła uczniów uważnym spojrzeniem niebieskich oczu. Stukot obcasów przemieścił się z jednego końca sali na drugi, a my powiedliśmy wzrokiem za panią Antoniną Korczak-Tobolewską.

Nadal trwała cisza. Ta kobieta miała w sobie coś takiego – jakąś taką charyzmę i zdecydowanie, coś, czego często brak innym nauczycielom.

- No? - Ponagliła nas, zniecierpliwiona. - Nie wytrzeszczajcie tak na mnie oczu, pytam w związku z lekturą.

Ach tak, lektura...Coś tam nam się mgliście kojarzyło (była siódma lekcja), że chyba były jakieś duchy w tej książce, której nikt nie czytał. Na szczęście i streszczenia o tym wspominały.

- Nie. - Odezwała się wreszcie Maura zdecydowanie. Odwróciłem się w jej kierunku leniwie, wdzięczny, że komuś chce się gadać za mnie. Jasnowłosa, szczupła dziewczyna siedziała w drugiej ławce wyprostowana jak struna, wpatrując się uważnie w nauczycielkę. - Czy można w ogóle zakładać coś innego? W duchy wierzono w średniowieczu.

- I dzisiaj nie brakuje ludzi, którzy w nie wierzą. - odpowiedziała obojętnie Antonina Tobolewska, nadal spacerując po klasie. Szare oczy Maury emanowały wzburzeniem.

- Owszem, domy wariatów puste nie stoją. - odparła takim tonem, jakby nauczycielka przed chwilą jakoś ją osobiście dotknęła.

- Dobra, Maura, wyluzuj – odezwał się ktoś z głębi klasy. - Nikt z nas nie zamierza cię nawiedzać.

Niektórzy się roześmiali jednak reszta obserwowała uważnie to starcie, w którym pani Korczak-Tobolewska wcale nie zamierzała brać udziału.

- Mogą to być również ludzie głęboko wierzący. - odpowiedziała bardzo spokojnie. - Przekonani, że z duszą ludzką musi się coś dziać po śmierci.

- Przecież mówiła, że domy wariatów nie stoją puste! - męski głos z ostatniej ławki. Tym razem parę osób więcej się zaśmiało, ale raczej z sympatii dla właściciela głosu.

- Kornel, ten żart nie był politycznie poprawny. - zauważyła Korczak. - A ty? - dodała znienacka.

Niebieskie oczy zabłysły jakby nieco triumfalnie.

- A ja? - powtórzył Kornel dziwnie niepewnie, jakby miał dostać z tego ocenę.

- Czy wierzysz w duchy. - odparła spokojnie. Stukot obcasów rozbrzmiał w ciszy.

I to był jedyny dźwięk, jaki się rozległ. Z perspektywy czasu, gdy to wspominam, wydaje mi się dość niesamowite to, jak nauczycielce udało się wprowadzić taką dziwaczną atmosferę, właściwie nic nie mówiąc.

- No dobrze. - przerwała ją wreszcie sama Korczak, odwracając się do tablicy. - Chyba nie chcecie za bardzo ze mną rozmawiać. Zapiszmy temat.

Zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt.

Przypomina mi się skrobanie kredy po tablicy. I tamta rozmowa. Oburzony wzrok Maury.

Dziś, na pogrzebie mojej żony.

Wieje wiatr, silny wiatr. Ludzie idą przeważnie z pochylonymi głowami i postawionymi kołnierzami, zmarznięci i znużeni. To dobre słowo, właśnie tacy się wydaja – znużeni. I właściwie to takie są pogrzeby.

Do tego na ten przypadła okropna pogoda. Jesień, niebawem święto zmarłych – cóż, Scarlett zawsze miała wyczucie czasu. Tylko raz je straciła i w złym momencie jechała wieczorem obwodnicą, albo może to tamten kierowca w złym momencie postanowił odebrać telefon? Lub po prostu ktoś w bardzo niewłaściwej chwili zadzwonił? Na tym polegają wypadki.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz