Dzień płynął spokojnie, nie zwracając uwagi na znudzonych uczniów, którzy siedzieli na zajęciach w murach magicznej szkoły.
Po szybie wielkiego, starego okna spływały powoli krople deszczu. Właśnie one najskuteczniej przyciągały uwagę rudego, piegatego młodzieńca, który uczestniczył w lekcji bezlitosnego Severusa Snape'a.
Nagłe uderzenie w głowę czymś ciężkim i fala bólu, wyrwała nastolatka ze świata wyobraźni.
-Panie Weasley! Po raz kolejny pańska koncentracja pokazała na jak niskim jest poziomie. Czy mógłby Pan łaskawie odpowiedzieć na postawione przed chwilą pytanie?
-A mógłby profesor powtórzyć? - zapytał zakłopotany rudzielec. Zimne spojrzenie przeszyło go na wylot. Pochylił głowę w dół i nie odważył się jej podnieść, aż do zakończenia zajęć.
-Za nie uwagę Pana Weasley'a, minus piętnaście punktów dla Griffindoru. - chłopak poczuł na sobie wzrok połowy klasy i zawstydził się jeszcze bardziej.
Najgorsze nie były jednak wściekłe spojrzenia, a słyszalne z drugiego końca sali śmiechy i oszczerstwa. Przez nie Gryfon poczuł wielką potrzebę wyjścia na zewnątrz i nie wrócenia do środka.
Z utęsknieniem czekał na przerwę, którą mógł spędzić z przyjaciółmi.
Ostatnio spędzali ze sobą coraz mniej czasu, ponieważ wszyscy byli czymś zajęci. Hermiona miała ważny test z run, a Harry chodził często na treningi i rzadko go ktokolwiek widywał. Chociaż Ron podejrzewał, że nie chodzi tylko o treningi to nie chciał wyjść na ciekawskiego, więc nie zapytał o to wprost przyjaciela.Ten dzień, chociaż ponury i z marną pogodą, był jak najbardziej na korzyść nastolatka. Wszystkie zajęcia na dworze i treningi zostały odwołane przez ulewę, a test wypadł akurat w to popołudnie. Co oznaczało, że w końcu będzie mógł zobaczyć znajomych i nie bać się, że zaraz będą musieli iść z powrotem w swoje strony.
W tym momencie piegowaty chłopak zadał sobie sprawę, że jego najlepszych przyjaciół nie ma w sali. Powinni siedzieć razem, kilka ławek przed nim jednak nigdzie nie mógł wyłapać wzrokiem burzy włosów Hermiony i bliznowatego czoła Harry'ego.
-Ciekawe gdzie są. Minęła już prawie cała godzina, jak mogłem nie zauważyć, że ich nie ma? - zbeształ się w myślach.
-To wszystko na dzisiaj. Pamiętajcie o pracy, która zadałem. Jest na ocenę, więc radzę się postarać. - powiedział ochrypłym głosem profesor.
Uczniowie zaczęli zrywać się z ławek i wychodzić z sali. Jednym z nich był wcześniej wspominany Gryfon, którego myśli krążyły wokół zaginionych znajomych.
-Uważaj jak łazisz! - odezwał się lodowaty głos. Ron przez swoją nie uwagę wszedł w kogoś i prawie przewrócił go na podłogę.
-Zamknij się Malfoy, nic takiego ci się nie stało, nie jesteś z porcelany. Jak zwykle histeryzujesz. - odpowiedział, próbując wyminąć gromadę wysokich Ślizgonów, którzy zagrodzili mu drogę.
-Tym razem ci wybaczę, ale to nie znaczy, że mój ojciec się nie dowie.
-Nie boję się twojego tatusia. A teraz każ swoim gorylom zejść mi z drogi. - blondyn uśmiechnął się wrednie i odszedł, zostawiając Gryfona samego z grupą napakowanych nastolatków.
Przed nim stali dwaj główni ochroniarze Malfoy'a - Crabbe i Goyle, oraz poboczni strażnicy -Teodor Nott, Blaise Zabini oraz Terence Higgs. W przeciwieństwie do swoich towarzyszy Terence nie patrzył na Gryfona z góry, a raczej wolałby nie patrzeć na niego w ogóle.
-Nie dacie mi tędy przejść, prawda? - chłopcy pokręcili przecząco głowami. Młody czarodziej westchnął i posłał im szyderczy uśmieszek. Odwrócił się na pięcie i poszedł drugą stroną korytarza, kątem oka zauważył jeszcze niezadowolone miny swoich prześladowców.
CZYTASZ
| Notatnik | Blairon |
FanfictionZazdrosny Gryfon o rudych włosach i inteligenty, ale zamknięty w sobie Ślizgon o nieprzyjemnym charakterze. Połączył ich jeden, pozornie nic nie znaczący notatnik.