Rozdział 31

953 81 7
                                    

Mimo złego przeczucia Ron przeszedł przez drzwi sypialni, a później przez portret. Schodząc po schodach czuł rosnące podekscytowanie.
Każdy schodek przybliżał go do Ślizgona.

-Ron! Ronald wiem, że mnie słyszysz.- zatrzymał go głos siostry. - Mógłbyś mi pomóc?

-Teraz? - spojrzał na nią z niechęcią. Nie miał czasu na przypadkowe spotkania.

-Śpieszysz się gdzieś? - spytała tak, jakby nie było tego widać. Brat wygiął usta w grymasie, który miał być odpowiedzią na pytanie. - W takim razie po prostu zapytam kogoś innego. Ale jakbyś czasem mi pomógł nie ubyło by cię.

Ron wyminął ją, ale po chwili wyobraził sobie grożącą mu palcem matkę. Dziewczyna na pewno poskarży się na zachowanie brata. Przewrócił oczami i cofnął się.

-W czym? - uśmiechnęła się szerzej.

-Profesor kazał mi przynieść te papiery do sali od obronny przed czarną magią. - zaczęła szukać dokumentów w swojej skórzanej torbie. Po chwili wyjęła z niej dość dużą ilość kartek, które podała mu ostrożnie. - Dzięki.

Ron spojrzał na nią z wyrzutem i ruszył w stronę klasy. Nie dość, że spał dzisiaj dłużej niż zazwyczaj, to jeszcze musiał wyręczać siostrę.

Przyśpieszył, przez co prawie się wywrócił. W ostatniej chwili złapał równowagę łapiąc za klamkę. Jak najszybciej wszedł do środka i ułożył papiery w równy stosik. Sala była pusta. Wyszedł trzaskając drzwiami.

Parę osób odwróciło się w jego stronę, a ten uśmiechnął się nerwowo i szybkim krokiem się oddalił.

Kiedy dotarł na miejsce Zabini siedział oparty o ścianę, czekając na niego. Czarodziej uśmiechnął się pod nosem na ten widok.

-Stęskniłeś się? - podszedł bliżej i usiadł obok niego. Blaise odwrócił głowę w jego stronę.

-Za tobą? W życiu. - odpowiedział chłodno, ale kącik jego ust podniósł się nieznacznie.

-Auć.

-Co ci tyle zajęło Weasley? Nie ładnie kazać komuś czekać na siebie.

-W końcu udało mi się wyspać, więc nie żałuję ani jednej minuty więcej spędzonej w moim łóżku. Poza tym musiałem pomoc mojej głupiej siostrze, ponieważ jestem dobrym bratem.

-Czy ty właśnie nazwałeś się dobrym bratem, po tym jak obraziłeś swoją siostrę? - rudzielec odpowiedział pytaniem na pytanie.

-A ty? Masz za dużo wolnego czasu? Założę się, że siedziałeś tu przynajmniej od godziny.

-Od dwóch. - poprawił.

-Naprawdę? - Gryfon otworzył szerzej oczy. - Naprawdę nie masz życia.

Za wypowiedzenie tego zdania dostał mocno w tył głowy. Roześmiał się głośno spoglądając na Blaise'a.

Chłopcy siedzieli pod ścianą i rozmawiali na najróżniejsze tematy.
Nie zauważyli, że ominęli w tym czasie śniadanie i połowę pierwszej lekcji. W końcu Ślizgon spojrzał na zegarek znajdujący się na jego ręce.

-Kurde, późno już. Za niedługo kończą się pierwsze zajęcia, chyba musimy się zbierać.

-Gdyby nie McGonagall i jej szlabany, siedziałbym tu cały dzień. - wstał, a zaraz po nim drugi młodzieniec.

-Do zobaczenia jutro. Tylko tym razem się nie spóźnij. - Zabini uśmiechnął się lekko, odwrócił się na piecie i ruszył przed siebie.

Z jego kieszeni wypadł kawałek zgniecionego papieru. Ron podszedł i podniósł zawiniątko.

-Hej! Wypadło ci coś. - Ślizgon spojrzał przez ramię i na chwilę zamarł. Zaczął przeszukiwać nerwowo kieszenie.
Kiedy okazało się, że rzecz której szuka znajduje się w rękach rudzielca rzucił się, aby wyrwać mu papier.

Gryfon szybko cofnął rękę.

-Nie tak szybko. Co jest na kartce? Praca domowa? Liścik miłosny?

-Ron, oddaj mi to. - Ślizgon wpatrywał się w papier.

-Nie dopóki mi nie powiesz co to. - czarodziej spróbował po raz kolejny wyrwać tamtemu jego własność.

-Ron, proszę. - Weasley zignorował jego prośbę i jednym sprawnym ruchem rozprostował kartkę.

| Notatnik | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz