Rozdział 7

1.3K 112 26
                                    

Ślizgon widział wiele par niebieskich oczu, wydawały się one zawsze lekko wyblaknięte, pokryte mgłą. Oczy jednak Gryfona, który stał przed nim przypominały kolorem jezioro, głębokie jezioro o kamienistym dnie.

Nagle, nastolatek przypomniał sobie jedno z nielicznych i najlepszych wspomnień ze swoją matką. Wspomnienie to, jako jedyne potrafiło natychmiastowo uspokoić jego zszarpane nerwy.

Wspomnienie sięgało jego dzieciństwa. Razem z matką poszli nad jezioro, które znajdowało się niedaleko ich domu. Było tak czyste, że mógł zobaczyć kamyki, leżące na dnie. Zbiornik nie był głęboki, więc można było spokojnie w nim pływać, bez obaw, że ktokolwiek utonie. Blaise bardzo lubił przychodzić nad jezioro, ponieważ było tam cicho i rzadko kto tamtędy chodził.
Tego dnia, jego matka miała niezwykle dobry humor - pierwszy raz weszła do wody, bez narzekania, że może sobie zniszczyć fryzurę lub zmyć makijaż. Pływali, rozmawiali i śmiali się.
To był pierwszy i ostatni raz jak spędzali ze sobą czas w tak radosny sposób.

-Brzydzę się mówiąc to, ale dobrze się czujesz? Wyglądasz jakbyś miał zemdleć. - spytał nie pewnie Gryfon, o którego obecności Zabini zapomniał już dawno.

-Nie twój interes. - automatycznie wyciągnął rękę i spoliczkował go. - Następnym razem patrz gdzie leziesz.

-Ou! Masz coś nie tak z głową?! - krzyknął rudzielec, ale jego rozmówca już zdążył odejść. - Pewnie, uciekaj!

Młody Ślizgon, nie chciał, aby ktokolwiek oglądał go w stanie, w jakim się znajdował.

Poszedł szybkim krokiem do dormitorium, a gdy już się znalazł w sypialni, krzyknął głośno na wszystkich, aby wyszli z pokoju i zamknęli za sobą drzwi. Oczywiście ludzie z jego domu, szanowali go i zrobili to o co prosił.
Chłopak nie wierzył, aby którykolwiek z nich potrafił zamknąć drzwi, więc rzucił zaklęcie i położył się na łóżku.

Leżał na plecach przypominając sobie wszystkie wspomnienia związane z jego matką. Nie było ich za dużo, ponieważ wolała co chwilę znajdować nowego męża, niż zajmować się jedynym synem.

Nie płakał, już od dawna nie był w stanie uronić ani jednej łzy.
Nic nie wywarło na nim, aż tak wielkich emocji, można by powiedzieć, że przeżył zbyt wiele jak na swój młody wiek, aby wiedzieć kiedy trzeba płakać.

Jednak w głębi duszy był zdruzgotany i nie mógł sobie poradzić ze swoimi wszystkimi problemami. Potrzebował kogoś, kto by mu pomógł i wyciągnął z dołka, do którego wpadł wieki temu. Ale takiej osoby jeszcze nie poznał i wątpił, że znajdzie ją w ogóle.

-Na pewno nie w tej szkole, to banda debili. Podejrzewam, że mają swoje ulubione wspomnienie z obojgiem rodziców i przygłupie rodzeństwo. No może wszyscy oprócz Pottera, ten to nie miał farta w życiu. - jego smutny humor natychmiast odstąpił miejsca temu wrednemu.

Westchnął, wstał powolnie z łóżka i otworzył drzwi. Potrzebował czyjegoś towarzystwa, nawet jeśli jest to towarzystwo idiotów, którzy nie posiadają mózgów.

Dormitorium Griffindoru

Ron po pewnym czasie szukania swoich przyjaciół, znalazł ich w bibliotece i zaproponował, żeby poszli do dormitorium, ponieważ bibliotekarka krzywo na niego patrzy.

-Czemu masz czerwony policzek Ron? - zapytała niewinnie Hermiona. - To rumieniec czy... - Bogu dzięki, że nie rozumiała świata chłopców. W tym co złe zawsze musiała zobaczyć coś dobrego.

-Co? - Harry podniósł głowę znad paczki fasolek i spojrzał na czarodzieja. - Faktycznie jesteś cały czerwony. Kim ona jest Ron? No powiedz, no... - Harry też nie rozumiał tego świata.

-Harry możemy pogadać na osobności? - zapytał rudzielec. Wolał nie mówić o tym w obecności zbyt przejmującej się Gryfonki.

-Jasne. - wstali z kanapy i pomaszerowali do kąta.

-Harry - rudy wskazał na swój policzek. - To nie jest rumieniec, tylko kształt ręki. Wpadłem na kogoś, a ta osoba dała mi z liścia.

| Notatnik | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz