Rozdział 36

985 84 6
                                    

Time skip
Następnego ranka

Zaraz po wyjściu z sypialni do Gryfona podeszła Hermiona. Jej włosy jak zawsze były w nieładzie, ale szata była wyprasowana, a krawat dokładnie zawiązany.

-Witaj Ron. - powiedziała. Trzymała ręce za plecami i lekko się uśmiechała. Ruszyli w stronę portretu Grubej Damy.

-Cześć Herm. Coś ciekawego z rana? - dziewczyna pokręciła przecząco głową. Rudzielec westchnął z irytacją. Od kiedy przestał widywać się z Blaise'm miał dla siebie trochę za dużo wolnego czasu.

Wyszli razem z dormitorium, przed którym czekał Harry. Widać było, że zaczął się wysypiać, dzięki mniejszej ilości treningów.

-Harry! - chłopak uśmiechnął się na widok rudego przyjaciela. Dopiero teraz uświadomili sobie jak długo się nie widzieli.

-Moglibyście się pospieszyć? Jestem strasznie głody. - zaczął narzekać.

-Nikt nie kazał ci na nas czekać. - odparła Hermiona i odwzajemniła uśmiech.

Zeszli po schodach, kierując się w stronę Wielkiej Sali. Hermiona przez całą drogę opowiadała śmieszne anegdotki, a Harry i Ron pokiwywali głowami.

Weszli do pomieszczenia pełnego uczniów i usiedli przy jednym z czterech długich stołów. Zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze.

Pierwsza połowa posiłku minęła bardzo przyjemnie. Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Udało im się nawet zawstydzić Seamusa, który dalszą część konwersacji spędził opierając się czołem o ramię Deana.

Ronald nagle odruchowo odwrócił się w stronę stołu Ślizgonów. W jednej chwili jego oczy trafiły na Zabini'ego.

Uśmiechał się do siedzącej obok Pansy Parkinson, która śmiała się z jego żartu. Dobry nastrój natychmiast opuścił Ronalda. Pansy nagle spojrzała mu w oczu, a ten szybko odwrócił się z powrotem, jak gdyby nigdy nic i z uśmiechem słuchał historyjek znajomych.

Tak bardzo zazdrościł dziewczynie chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. 

Po długim namyśle postanowił, że jeszcze przed pierwszymi zajęciami porozmawia ze Ślizgonem. Zbyt długo to odkładał. Nie mógł pozwolić, aby dziewczyna zajęła jego miejsce. Miejsce obok Blaise'a.

Czas leciał nieubłaganie, a Ronald coraz bardziej pesymistycznie podchodził do myśli spotkania z chłopakiem. Próbował przeciągać jedzenie, jednak w końcu musiał wstać od stołu.

To była jego szansa. Właśnie tego dnia wszystko naprawi. A przynajmniej spróbuje.
Wychodząc z jadalni szukał pomiędzy tłumem znajomej twarzy. Zauważył, jak ten idzie razem z Malfoy'em i Parkinson w stronę sal.

-Teraz, albo nigdy. - Powiedział do siebie w duchu i prawie truchtem dogonił trójkę. - Zabini?

Chłopak zawahał się nad stanięciem, jednak zrobił to. Odwrócił powoli głowę w jego stronę.  Jego twarz nie wyrażała żadnej emocji, jedynie ręce lekko mu się trzęsły.

-Porozmawiamy? - zapytał Ron. Czekał na odpowiedź dwie naprawdę długie, niezręczne minuty.

-Po co miałby z tobą gadać Wieprzlej? - warknął zimno Malfoy. Pansy, lekko szarpnęła go za ramię.

-Korytarz za pięć minut. - odpowiedział czarodziej. - Jeśli się spóźnisz pourywam ci dolne kończyny.

-Umowa stoi. - Malfoy stał, jakby zmrożony. Pansy natomiast uśmiechała się pod nosem udawając, że posadzka podłogi bardzo ją zainteresowała. Draco chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak dziewczyna szarpnęła go jeszcze raz.

Ronald odwrócił się na pięcie i odszedł. Przed pójściem na korytarz miał jeszcze nadzieję, że wpadnie na Hermionę.

Niestety ta musiała już stać przed klasą razem z pozostałymi. Nastolatek zawrócił w połowie drogi do sali wiedząc, że nie zdąży na miejsce, jeśli teraz nie zawróci.

-Później jej wszystko opowiem.

| Notatnik | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz