Skrzydło Szpitalne
Białe ściany, biała pościel i wielkie okna. Można było się poczuć jak w zakładzie zamkniętym. To pomieszczenie było dobrze znane Gryfonowi, nawet trochę za bardzo dobrze. W skrzydle było bardzo cicho i spokojnie.
Ron od razu po przebudzeniu, poczuł wielki, niechciany ból na plecach i w okolicach żeber. Syknął, ponieważ coraz ciężej mu się oddychało. Uchylił lekko powieki, a światło dnia natychmiast go oślepiło.
-Ugh. - z trudem podniósł prawą rękę i przetarł zaspane oczy. Zaczął się rozglądać po pokoju, po swojej lewej stronie zauważył puste łóżka, a po prawej siedzącego nad nim czarnoskórego Ślizgona, który przyglądał mu się w ciszy.
Chłopcy złapali kontakt wzrokowy i tkwili w nim przez dobre paręnaście minut. Żaden z nich nie ważył się odezwać w pierwszych minutach, dopiero po chwili rudzielec otworzył usta.
-Czego chcesz, Zabini? - zapytał cicho rudzielec, od razu żałując swojej decyzji - kolejna fala bólu. Nastolatek miał ochotę zgiąć się w pół, ale słusznie podejrzewał, że to zaboli go jeszcze bardziej.
-Miałem w planach cię dobić, ale zdecydowałem, że jednak tego nie zrobię. - spojrzał na brzuch czarodzieja i uśmiechnął się pod nosem.
-Zrób to. Dobij mnie, byle szybko, tak żebym nie czuł. - syknął Gryfon. Ból był tak nieznośny, że łzy napłynęły mu do oczu. - Nie płacz, nie pokazuj swojej słabej strony.
-Wiesz, chyba wolę popatrzeć jak się męczysz. - położył rękę na ramieniu poszkodowanego i patrzył na niego dziwnym wzrokiem, którego Weasley nie rozumiał. Po chwili Zabini podniósł się z siedzenia i pokierował się w stronę wyjścia. Dobrze wiedział co robi - zasiał w rudzielcu ziarenko niepewności.
Rudzielec po usłyszeniu zamykanych drzwi, powoli zbliżył lewą dłoń do ramienia, gdzie leżała ręką Ślizgona. Przejechał palcami po skórze i poczuł ciepło, tak jakby Zabini zostawił tam dziwny znak.
Chłopak lekko poczerwieniał i postanowił, że zrobi sobie drzemkę, jednak nie był w stanie zasnąć.-Punkt drugi z listy, odhaczony. - pomyślał stojący za drzwiami czarnoskóry. - Jesteś strasznie naiwny, Ronaldzie Weasley.
-Zabini? Co ty tu robisz? - zapytała osoba stająca za nim.
-Crabbe! Jak śmiesz zakłócać moją przestrzeń osobista? - zapytał lodowatym tonem chłopak bez zastanowienia.
-Eh? Ja tylko przechodziłem. - wytłumaczył się zdezorientowany chłopak, który właśnie połykał kawałek babeczki.
-Ja tak samo. - Vincent zeskanował go wzrokiem od góry do dołu. Pokiwał głową i odszedł w swoją stronę. Blaise miał niezwykłe szczęście, że większość ludzi z jego otoczenia była zwykłymi idiotami, więc nie ma najmniejszej szansy, że zorientują się co zamierza zrobić. Gorzej będzie tylko z Malfoy'em, który może się zorientować co robi, ale jak na razie Zabini postanowił się tym nie przejmować.
Ślizgon poprawił krawat, upewniając się, że nikt oprócz przygłupiego ochroniarza Malfoy'a go nie widział. Nikogo nie było na korytarzu, więc spokojnym krokiem zaczął kierować się do dormitorium. Jego kroki, było słychać w całym budynku, a przynajmniej tak się wydawało.
CZYTASZ
| Notatnik | Blairon |
FanfictionZazdrosny Gryfon o rudych włosach i inteligenty, ale zamknięty w sobie Ślizgon o nieprzyjemnym charakterze. Połączył ich jeden, pozornie nic nie znaczący notatnik.