Zmęczenie Ronalda niemal natychmiast poszło w niepamięć. Czuł jak energia pulsuje w jego żyłach, jak jego tętno przyśpiesza, a ręce zaczynają się trząść pod wpływem... Właśnie, czym było to niezwykłe uczucie?
Zabini patrzył na chłopaka z góry śmiejąc się pod nosem. Rudzielec wykorzystując okazję kopnął go w kostkę, przez co Ślizgon mimowolnie opadł na podłogę, obok niego.
Razem śmiali się z absurdu sytuacji, przecież jeszcze kilka dni temu wydłubali by sobie nawzajem oczy lub jeden drugiego udusiłby gołymi rękami.
Leżeli na plecach oglądając dokładnie każdy kawałek sufitu, tak aby nic nie umknęło ich uwadze. Po chwili zawahania rudowłosy przekręcił się na bok, tak aby móc spojrzeć nastolatkowi w oczy.
-O czym teraz myślisz? - zapytał. Jego towarzysz podniósł się na łokciach i bez żadnego konkretnego tonu odpowiedział:
-O domu. - zastanowił się i dodał - Szczerze to średnio można go tak nazwać. Raczej są to cztery ściany, w których przyszło mi mieszkać i spać.
-Czyli nie uważasz go za swój dom?
-Nigdy nie czułem z nim jakiejś dziwnej więzi, czegoś co zachęcałoby mnie do powrotu do niego. Rzadko przywiązuje się do rzeczy lub ludzi.
-Jakby słyszał sam siebie. Nigdy nie przywiązałeś się do niczego?
-Jest jedna rzecz. - chłopak przypomniał sobie o czarnym skórzanym notesie. Gdzieś głęboko, głęboko naprawdę głęboko wiedział, że nie jest zły na Ronalda.
Że nie planuje na nim zemsty, tylko dlatego, że zabrał jego własność.
Tak naprawdę był zły na siebie, że nie zdołał go powstrzymać przez zabraniem rzeczy, na której mu zależało.-Co to jest? Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz, oczywiście. - Ron mówił szybko krótkie zdania tak, jakby próbował jak najmniej zajmować czasu pomiędzy wypowiedziami drugiego chłopca.
-Sygnet. Noszę ich pełno, ale najbardziej lubię ten z czerwonym rubinem. Jest - Ślizgon próbował jak najtrafniej opisać przedmiot jednym słowem. - piękny.
Jedną z najbardziej przydających się umiejętności Zabini'ego było kłamstwo. Opanował je do perfekcji, czasami nawet sam nie wiedział czy mówi prawdę czy nie.
-Mogę zobaczyć? - wydukał z siebie wreszcie Gryfon, wpatrując się w dłoń młodzieńca. Blaise pokiwał głową i delikatnie ściągnął jeden z pierścieni ze swojego palca wskazującego. Podał go delikatnie i wiercił Rona wzrokiem dopóki ten nie założył kamienia na chude palce.
-I jak? Wygląda na to, że pasuje idealnie. - stwierdził.
-Tak. Masz rację jest piękny.
-Możesz go zatrzymać. - chłopak mający sygnet natychmiast podniósł głowę i z osłupieniem wpatrywał się w jego twarz. W końcu udało mu się złożyć litery w sylaby, a sylaby w krótkie zdanie: "Mówisz poważnie?".
Zabini znowu lekko pokiwał głową. Rudzielec usiadł i wyprostował się, a w jego ślady poszedł Blaise.
-Nie mogę go wziąć jest dla ciebie ważny idioto.
-Wiesz, moja mama zawsze powtarzała, że życie polega na zmianach. Trzeba się do nich przyzwyczaić, bo inaczej pożrą cię żywcem. Oddanie sygnetu będzie małą zmianą, a przy okazji prezentem dla ciebie. Zabierz go. Na twojej dłoni i tak wygląda lepiej niż na mojej.
Oboje poczuli, że chociaż bardzo się od tego powstrzymywali zaczęli się rumienić. Jakiś magnez zbliżał ich do siebie psychicznie, ale też fizycznie.
CZYTASZ
| Notatnik | Blairon |
Fiksi PenggemarZazdrosny Gryfon o rudych włosach i inteligenty, ale zamknięty w sobie Ślizgon o nieprzyjemnym charakterze. Połączył ich jeden, pozornie nic nie znaczący notatnik.