(Przepraszam za wszystkie błędy, rozdział był pisany późno w nocy.)
-Ron. - szepnął do ucha przyjaciela Harry. Rudowłosy właśnie nakładał sobie kolejna porcję jedzenia na talerz. - Ktoś się na ciebie gapi. Mówiąc "ktoś" miałem na myśli Zabini'ego.
-O czym t... - czarodziej przerwał w połowie zdania. Bliznowaty miał rację, Ślizgon bardzo intensywnie mu się przyglądał. Blaise uśmiechnął się znowu do zakłopotanego chłopaka i wrócił wzrokiem do swojego stołu.
-O co mu chodzi? Wpatrywał się w ciebie, jak w obrazek od pary dobrych minut. Nie chcę być wścibski, chodź podejrzewam, że już mnie za takiego uważasz.
-Naprawdę nie wiem. Naprawdę za nim nie przepadam, a on coraz częściej się do mnie uśmiecha. Zaczyna mnie to trochę przerażać.
-O czym rozmawiacie? - do rozmowy wrócił się Dean, któremu znudziło się przepraszanie speszonego Seamusa. - Ciamajda mnie unika, więc nie mam z kim porozmawiać.
-O niczym. Właściwie nie ma już ciekawych tematów do rozmowy, wyczerpały się gdzieś w połowie posiłku.
-Oh ok. Seamus... Seamus... - chłopak zaczął z powrotem dręczyć biednego Gryfona. W końcu ten nie wytrzymał i się odezwał.
-Czego? Daj mi spokój.
-Wyglądasz słodko, jak się złościsz. - Dean nie dawał za wygraną, dalej flirtował z obiektem swoich westchnień. Nagle Irlandczyk zerwał się z miejsca, chwycił przyjaciela za kołnierz i pociągnął przez połowę stołu w swoją stronę. Powiedział coś do niego cicho, po czym go puścił.
-Mam coś do załatwienia, do później. - powiedział i wyszedł z sali.
-Ja też. - rzucił szybko Thomas i wybiegł za Finnigan'em. Ron popatrzył porozumiewawczo na Harry'ego, dobrze wiedział gdzie poszli chłopcy.
-Ode chciało mi się jeść, pójdę już. - powiedział z niewyraźnym wyrazem twarzy i odszedł od stołu.
Kilka godzin później
Dormitorium-Ron dobrze się czujesz? Wijesz się na łóżku, jakby ktoś wrzucił ci do niego węży lub karaczanów. - zapytał Harry zakopując się w pierzynę.
-Tak, jestem tylko strasznie zmęczony i nie mogę zasnąć. Posiedzę jeszcze chwilę i jestem pewien, że zasnę.
Nastolatek był bardzo pewny tego co powiedział, jednak w ciągu następnych godzin nie udało mu się dotrzeć do krainy Morfeteusza. Myślał o wszystkim, tak długo, że zaczęły mu się przypominać najbardziej żałosne i bezsensowne chwilę w życiu.
W jednej z nich nagle pojawił się Zabini. Jego myśli przestawiły się na inny tor, teraz myślał o wszystkim co było związane z Ślizgonem.
-Uważaj Wieprzlej! Co poryczysz się? Nie umiesz trzymać się z dala od kłopotów? - wypowiedzi czarodzieja rozdźwięczały w głowie Gryfona.
Znalazł tylko kilka dość miłych wspomnień z nastolatkiem. Większość nich wydarzyło się bardzo niedawno, szczerze nie można było ich nazwać nawet wspomnieniami.
-Muszę zasnąć, bo w innym przypadku będę o nim myślał całą noc, a tego nie chce. - udało mu się zasnąć parę minut później. Ale przecież, ostatnia osoba o której myśleliśmy przed snem, najprawdopodobniej pojawi się w nim. Nie muszę opisywać o kim śnił Ronald.
Przedostatnia lekcja - Eliksiry
-Blaise? Słabo wyglądasz, ktoś musiał o tobie dużo w nocy myśleć. - powiedziała Pansy.
-Proszę? - spytał chłopak, który ledwo co kontaktował z rzeczywistością.
-Jest taki przesąd, że jeśli nie możesz spać w nocy, to znaczy, że ktoś w tedy o tobie myślał. - wyjaśniła powoli dziewczyna, aby jej rozmówca nadążył. Nastoletni czarodziej zaśmiał się i kantem oka spojrzał, na równie zaspanego Rona.
CZYTASZ
| Notatnik | Blairon |
FanfictionZazdrosny Gryfon o rudych włosach i inteligenty, ale zamknięty w sobie Ślizgon o nieprzyjemnym charakterze. Połączył ich jeden, pozornie nic nie znaczący notatnik.