Rozdział 6

1.3K 115 21
                                    

-Na żadne z twoich głupich pytań nie odpowiemy.

-Jak tylko na nie odpowiecie to sobie pójdę i nie będziemy musieli się nawzajem oglądać, a jak odmówicie będziecie musieli spać z jednym okiem otwartym, ponieważ ja łatwo nie zapominam. To jak będzie? - zapytał jadowitym tonem czarodziej.

-Przepraszam chłopaki, ale ja nie mogę przebywać z nim więcej, niż 10 sekund, bo mam ochotę go potraktować zaklęciem niewybaczalnym. Widzimy się w dormitorium. - rudzielec odszedł.

-Zgoda, ale tylko jedno pytanie i więcej cię nie chce widzieć.

-Mi pasuje. - Ślizgon wyciągnął z torby notatnik. - Widzieliście gdzieś ten dziennik?

Jeden z chłopców się wzdrygnął, a drugi stał jakby nie mógł oderwać stop od ziemi.

-Czekaj, zastanowię się. - przecież mu nie powiem, że Ron go miał, bo go zabije, a po zabiciu Rona weźmie się za mnie. - Nie. Nie kojarzę go, a ty Dean? - spojrzał na swojego przyjaciela porozumiewawczo. Na szczęście nastolatek zrozumiał wysyłane do niego sygnały.

-Ja też nie. A teraz przepraszamy, ale właśnie omawialiśmy sprawę naszej randki. - chwycił Gryfona za ramię i pociągnął za sobą, aby ten zaczął iść w tym samym kierunku.

Młody Ślizgon nie był usatysfakcjonowany odpowiedzią, którą dali mu nudni Gryfoni.

Time Skip
Dormitorium Griffindoru

Kiedy dwójka przyjaciół weszła do Pokoju Wspólnego, natychmiast zapomniała o dziwnym pytaniu, notatniku i jakiś innych bredniach.

-Wracając do tematu. Pierwsze pytanie, do jakiego miejsca idziemy? Drugie, w co się ubierzesz? Trzecie, chcesz mieć dzieci? - wysoki pan przylepa, zaczął zadawać mnóstwo pytań.

-Ale o czym ty mówisz? - Dean załapał ręce.

-No o naszej randce, bo się zgodzisz, prawda? - nagle piskowłosy poczuł na sobie wzrok wszystkich z jego domu.

-No ja ten... - nie mógł dokończyć zdania. Mimo, że jest odważny nie mógł znieść, gdy wszyscy się na niego patrzą. - Ja...

Popatrzył na przyjaciela z dołu i zrobił minę, która znaczyła "porozmawiamy o tym później". Poszedł szybkim krokiem do sypialni, ale jego wybranek nie tracił nadziei.

-Jeszcze mam szanse.

-Gdyby spisać wszystkie wasze rozterki miłosne, to zajęłyby parę grubych i ciężkich ksiąg. - podszedł do niego rudzielec, który do tej pory siedział na kanapie, oglądając uważnie całe widowisko.

-Jak znajdziesz sobie kogoś, to wtedy pogadamy. Po za tym, nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. - uśmiechnął się szyderczo i odszedł.

-Wolałem gdy Dean był cichy i spokojny. Wtedy nie było tyle z nim problemów.

Ron z myślą, że musi znaleźć Hermione albo Harry'ego, aby im to wszystko opowiedzieć wyszedł z Dormitorium.

Szedł szybkim krokiem, nie zważając na mijających go uczniów i nauczycieli. Los chciał, że młody czarodziej był bardzo niezdarny i co krok na kogoś wpadał. Uderzył w kogoś i odbił się od niego, tak że wylądował na zimnej posadzce.

-Po co ci oczy, skoro ich nie używasz, debilu! - krzyknął niski głos.

-To nie moja wina, gdybyś szedł po prawidłowej stronie korytarza nie wpadłbym w ciebie. - podniósł głowę i zaczął się modlić w myślach. Wstał jednak, zachwiał się i otrzepał z kurzu.

-Czemu nigdy nie patrzysz mi w oczy? Słyszałem, że Gryfoni są odważni, ale ty jesteś kompletnym tchórzem Weasley. - Ron chwilę o tym pomyślał. Faktycznie nigdy nie spojrzał ku centralnie w oczy, nawet gdy chciał.

Zdobył się na odwagę i popatrzył w ciemne, pełne nienawiści oczy. Jednak ich właściciel, natychmiastowo się rozluźnił i z niedowierzaniem cofnął się o krok.

| Notatnik | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz