Rozdział 30

984 87 13
                                    

-Świetnie nam dzisiaj poszło. - skomentował Longbottom. Ron pokiwał głową nie słuchając przyjaciela.
-Chociaż mogliby trochę popracować nad strategią. - Kolejne kiwniecie.
-A smok na końcu był nie do przewidzenia - Kiwniecie. Neville westchnął i stwierdził, że nie ma sensu wyrywać Gryfona z transu.

-Czekaj jaki smok? - Ronald ocknął się w swojej sypialni. Jego współlokatorzy wybuchli śmiechem.

-Witamy wśród żywych. - skomentował Dean, który właśnie wślizgnął się pod swoją kołdrę. Nikt nie wiedział czemu nawet najgorętsze wieczory spał pod kołdrą.

-Nie chce wiedzieć o czym myślałeś do tej pory. Boję się, że mogłoby mi to zniszczyć psychikę do końca. - rzucił Seamus nakładając na szczoteczkę trochę pasty.

-Zamyśliłem się.

-Raczej wciągnąłeś się w świat swojej wybujałej wyobraźni. - wtrącił Harry.

Dziesięć minut później Neville leżał spokojnie w łóżku, Harry odkładał swoje okulary na półkę nocną, Dean poprawiał poduszkę, a Seamus wreszcie wyszedł z łazienki.
Lekko podszedł do łóżka Deana.

-Suń się. - Thomas wpatrywał się w niego z ciekawością, ale posłusznie przesunął się. Piaskowłosy położył się koło niego. - Jeśli skomentujecie to choćby słowem, to obudzicie się rano bez języków.

-Nic nie mówimy. - powiedział rudowłosy i śmiejąc się pod nosem przewrócił się na drugi bok. - Tsundere.

-Coś ty powiedział? - Dean i Harry po raz drugi wybuchli śmiechem, a Neville próbując ignorować wszystkich wetknął głowę głębiej w poduszkę. Chociaż prawdopodobnie także się śmiał, ale nie chciał stracić możliwości mowy.

Następnego ranka

Rona obudził odgłos spadającego na ziemię przedmiotu. Chłopak niechętnie przetarł oczy i spojrzał na podłogę obok swojego materaca. Na podłożu leżała książka - która na pewno nie była jego. Ziewnął i wyciągnął rękę, aby odłożyć książkę na jej prawowite miejsce, czyli półkę.

Rudzielec pomyślał, że skoro i tak już nie śpi to ogarnie się i wyjdzie na spotkanie z Zabini'm. Już miał się podnosić, ale przez jego głowę przeleciała myśl pod tytułem "może jeszcze chwilkę poleżę, na pewno nie zasnę". Każdy kto musiał wstać wcześniej np. do szkoły, wie że nie jest to dobra myśl.

Zamknął oczy i mocniej wczepił się w swoją kołdrę. Po chwili zasnął z powrotem, co było bardzo łatwe do przewidzenia.

Po trzydziestu siedmiu minutach powtórnie obudziło go trzaśnięcie, jednak tym razem był to odgłos drzwi toalety. Harry musiał wstać wcześniej niż zazwyczaj.

Ron rzucił nieprzyjemne spojrzenie w stronę drzwi i z powrotem przymknął oczy, aby wreszcie godzinę później (już ostatecznie) zostać obudzonym przez Deana.

-Wstawaj stary, bo prześpisz cały dzień. - czarodziej zastanawiał się jeszcze przez chwilę po stanięciu na równe nogi czy nie lepiej wrócić do ciepłego łóżka. Nie mógł wrócić, musiał przecież znowu zobaczyć się z Blaise'm.

Chęć zobaczenia się z chłopakiem wygrała w końcu ponad siłą zmęczenia i lenistwa. A mało co wygrywało to walkę.

Ronald podszedł na początku do łazienki później do szafy, do materaca i z powrotem do szafy. Krążył po pokoju.

-Nie wiem od czego chcesz się wymigać, ale krzątanie się po pokoju nie dużo pomoże. Polecam upozorować własną śmierć i wyjechać z kraju. - Powiedział Seamus już widocznie zmęczony, ciągłym ruchem nastolatka. On także nie do końca kontaktował ze światem rano.

Gryfon zatrzymał się w połowie drogi z powrotem do łazienki. Tak, jakby przeczucie kazało mu dzisiaj nie iść na spotkanie z Ślizgonem. Pokręcił głową jakby próbując odpędzić czarne myśli.

Musiało mu się wydawać - przecież to nie pierwszy raz jak się spotykają, więc czemu towarzyszy mu to dziwne uczucie?

| Notatnik | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz