Rozdział 33

993 90 6
                                    

Seamus nie do końca wiedział co powiedzieć. Nie był najlepszy w pocieszaniu ludzi, w przeciwieństwie do Neville'a.

-Wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi? Możesz mi powiedzieć wszystko. - Tylko, że Ron nie chciał nic mówić. Wolał zamknąć się w sobie na zawsze i nie musieć już więcej wychodzić na zewnątrz. Los śmiał mu się prosto w twarz.

Z jednej strony cieszył się, że odciął się od kogoś fałszywego, ale... Co jeśli chłopak mówił rację i faktycznie mu zależy?

Otarł łzy, których już nie powstrzymywał. Spojrzał z powrotem na Gryfona, który cierpliwie czekał obok niego.
Uśmiechnął się smutno.

-Jak nie to nie. Ale lepiej nie siedź na podłodze, kto wie kiedy była sprzątana. - Ron jak oparzony skoczył na równe nogi. Finnigan zaśmiał się, co minimalnie poniosło go na duchu. Minimalnie.

Seamus skierował wzrok na rękę Rona, na której znajdował się pierścień. Weasley mimowolnie też na nią spojrzał. Zdjął z długiego palca sygnet i wrzucił go do otwartej szuflady półki nocnej.

-Wiesz... Dumbledore powiedział mi kiedyś, że "drugie szanse daje się tylko tym, którzy chcą się zmienić". 

-Nasz dyrektor zawsze miał dar do dawania mało zrozumiałych rad. - Ronald uśmiechnął się lekko. - Dziękuję, czuje się o wiele lepiej.

-To dobrze, ale wolałabym żebyś następnym razem poszedł do Neville'a. Naprawdę jestem słaby w pocieszaniu ludzi.

-Nie było tak źle. - rzucił prześmiewczym tonem. Finnigan uderzył go w ramię.

-Zmywam się zanim znowu zbierze ci się na płacz. - jednym skokiem znalazł się przy drzwiach.

Ron spojrzał z powrotem na szufladę i zamknął ją. Już raz poczuł gorzki smak zdrady i ten jeden raz mu wystarczył.

Ronald przysiadł na materacu i rzucił się w wir myśli o ciemnoskórym chłopaku. Czy ich pierwsze spotkanie na korytarzu i podtrzymywanie go na duchu nic dla niego nie znaczyło? Czy wszystkie ich wspólne rozmowy były fałszywe?

Dormitorium Slytherinu

-Blaise, nie będę ci matkować. Powiedz mi co się dzieje. - powtarzała Pansy Parkinson siedząc na brzegu łóżka chłopaka.

-Pans, zostaw mnie w spokoju. Nic mi nie jest. - próbował ją zniechęcić.

-Malfoy'a możesz sobie wyganiać kiedy chcesz, ale mnie tak łatwo się nie pozbędziesz. - wstała, wzięła szklankę wody z półki i wylała jej zawartość na przyjaciela.

-Kurwa Pansy! - Ślizgon po chwili stał koło niej, wycierając z czoła krople cieczy.

-Teraz zamierzasz mi powiedzieć?

-Niech ci będzie. Tylko Draco ma się nie dowiedzieć. - syknął przez zaciśnięte zęby.

-Nic mu nie powiem. Słowo Ślizgonki. - Blaise westchnął.

-Niedawno zaprzyjaźniłem się z kimś w zemście - tak wiem głupio to brzmi. Zaprzyjaźniłem się z myślą, że wykorzystam tą osobę, ale okazało się...

Przerwał. Między nimi nastąpiła długa cisza. Pansy nie chcąc naciskać nie odzywała się.

-... Okazało się, że coś czuję do tej osoby. Bardzo możliwe, że to sympatia, ale bardziej przypomina mi to-

-Zauroczenie? - dokończyła dziewczyna. Ślizgon niechętnie kiwnął głową. - Więc wyznaj swoje uczucia.

-Problem w tym, że właśnie się pokłóciliśmy. Ta osoba dowiedziała się o tym, że chciałem ją wcześniej wykorzystać i teraz nie chce mnie znać.

-Mhm. - zamyśliła się. - Czyli straciłeś szanse?

-Mało powiedziane. Najprawdopodobniej nigdy już jej nie odzyskam.

| Notatnik | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz