Rozdział 4

2.1K 100 126
                                    

Dopiero minął tydzień szkoły, a ja już miałam dosyć. Wypracowania i stosy kart pracy zalegały na moim biurku. Nauczyciele już zapowiadali kartkówki, a wolałam nie myśleć o tych niezapowiedzianych.

W ten pochmurny sobotni poranek niechętnie zwlekłam się z łóżka, stawiając swoje pierwsze kroki w stronę łazienki. Wykrzywiłam usta w grymasie, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Z powodzeniem mogłabym straszyć dzieci.

Związałam włosy w niedbały kok. Ochlapałam twarz wodą i umyłam zęby. Kończąc swoją poranną toaletę, udałam się w kierunku garderoby i wzięłam pierwsze z brzegu ubrania, które na siebie włożyłam.

- Śniadanie na mieście? - Wpadłam na Nicka w drodze do kuchni. Przytrzymał moje ramię, kiedy się zachwiałam.

- Nie chce mi się ruszać z domu - jęknęłam.

- Nie daj się prosić - powiedział, uśmiechając się szeroko.

Wydawało mi się, że wyglądał trochę lepiej, chociaż pod jego oczami widniały sine cienie, a kości policzkowe były mocno zarysowane. Ubrania wręcz na nim wisiały, ale czemu mogłam się dziwić.

- Pod warunkiem, że pójdziemy na wystawę sztuki, którą niedawno otworzyli. - Założyłam ręce na piersi.

- Niech ci będzie - zgodził się.

- Dziesięć minut - odparłam i wróciłam do pokoju, aby się przebrać.

Pomalowałam się lekko, a na gumce do włosów przewiązałam apaszkę, aby dopełnić mój strój. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam koszulę, która odsłaniała moje ramię, po czym wzięłam małą czarną torebkę i zamknęłam za sobą drzwi.

Zdecydowaliśmy się przejść do The Greens, gdzie podawano najlepsze gofry w mieście. Zegarek wskazywał wpół do dziesiątej, więc mieliśmy nadzieję znaleźć wolny stolik.

Gdy nad drzwiami kawiarni zadzwonił dzwonek, Lydia posłała promienny uśmiech w naszą stronę, a bardziej w stronę Nicka. Wiedziałam, że miała do niego słabość, ale on nie zwracał na nią uwagi.

- Zamówisz, a ja zajmę nam miejsce? - zapytałam, a on przytaknął. - To co zawsze - dodałam, zanim odszedł w stronę lady.

Puściłam oczko zachwyconej Lydii i ruszyłam do ostatniego wolnego stolika. Zdjęłam płaszcz, który przewiesiłam przez krzesło, a sama usiadłam na kanapie obitej szarym materiałem i wyciągnęłam telefon z torebki. Przejrzałam media społecznościowe i odpisałam Anthonemu na jego wiadomości, które wysyłał mi od samego rana.

- Już musisz siedzieć w tym telefonie? - Zmarszczyłam brwi, kiedy Nick wziął z moich rąk urządzenie.

- Zamawiałeś, więc...

- Więc mogłaś kulturalnie poczekać - przerwał mi, siadając naprzeciwko.

- Daj spokój, Nick. To tylko telefon. - Sięgnęłam ponad stolikiem, aby odebrać swoją własność. - Oddaj mi to.

- Oddam ci go jak stąd wyjdziemy.

- Nick, ja nie żartuję. Oddaj mi telefon - powiedziałam zirytowana. - Przestań się zachowywać jak apodyktyczny dupek.

- A może dostaniesz go pod koniec dnia? - odpowiedział, udając że się zastanawia.

- To nie jest zabawne.

- Czy ja się śmieję? - Uniósł brew, a ja już otwierałam usta, aby odpowiedzieć, ale przerwało mi pojawienie się Lydii.

- Wasze zamówienie. Dwa razy gofry z owocami, waniliowe latte i czarna herbata.

Następczyni DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz