Rozdział 34

1.4K 100 218
                                    

– Nie mogę uwierzyć, że to już koniec – powiedziałam, idąc pod ramię z Oliverem, podczas gdy korytarze szkoły były już opustoszałe.

To był nasz ostatni dzień. Mój rocznik, najstarszy rocznik, właśnie zakończył swoje egzaminy. Już nigdy więcej nie mieliśmy usiąść w ławkach i słuchać wykładów tutejszych nauczycieli. Już nigdy więcej nie miałam zobaczyć osób, które przez cały ten czas, chociaż większości z nich nie znałam, towarzyszyły mi podczas minionych miesięcy.

Niektóre rozdziały naszego życia po prostu zamykały się samoistnie.

– Zajdźmy jeszcze do pana Harrisona – poprosiłam, ciągnąc chłopaka w odpowiednią stronę.

– Nie rozumiem, co ty w nim widzisz. – Pokręcił głową z grymasem na ustach. – Dla mnie z tym facetem jest coś nie tak.

– Oj, nie przesadzaj. – Machnęłam lekceważąco dłonią. – Możesz poczekać na mnie przed szkołą, a ja się tylko pożegnam. Daj mi pięć minut.

– Pięć minut i ani sekundy więcej – zastrzegł. – Mam dosyć tej szkoły. Nie chcę już nigdy tutaj wracać. Nie cierpię tego miejsca. – Wzdrygnął się, odchodząc w kierunku wyjścia. – Więc się pospiesz!

Zaśmiałam się cicho i udałam się prosto do sali historycznej, w której miałam nadzieję znaleźć nauczyciela. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam lekko, po czym nacisnęłam klamkę. Weszłam do środka, a w oczy rzuciła mi się przygarbiona sylwetka mężczyzny.

– Dzień dobry – odezwałam się, zwracając na siebie jego uwagę.

– Ah, to ty Isabello. Miałem nadzieję, że przyjdziesz – powiedział, uśmiechając się i ściągając z nosa okulary. – Usiądź, proszę.

– Chciałam panu podziękować i się pożegnać – zaczęłam, zajmując wskazane mi miejsce przy ławce.

– Ależ nie ma za co. – Machnął ręką. – To była sama przyjemność.

– Nie musi pan kłamać. Nie byłam zbyt pojętną uczennicą.

– Nie martw się. Przez tyle lat trafiałem na różnych ludzi – zaśmiał się, podnosząc się z miejsca i opierając dłońmi o blat biurka. – Dlatego musisz mi wybaczyć, Isabello.

– Nie rozumiem – powiedziałam, a on wtedy uśmiechnął się przepraszająco i skinął głową, patrząc na coś za moimi plecami, a raczej na kogoś.

Zanim zdążyłam się odwrócić, poczułam jak ktoś zasłania mi dłonią usta, a po chwili tępy ból przeszył moją czaszkę. Mroczki pojawiły mi się przed oczami, a po chwili zapadła całkowita i obezwładniająca ciemność.

* * *

Niektórzy wierzą, że już od dnia narodzin na każdym niemowlęciu ciąży grzech, zepsucie dobrej ludzkiej natury.

Jednak czy ludzie są z natury dobrzy?

To pytanie zadawane jest dosyć często, jednak nikt nie potrafi udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. Ile osób chodzi po ziemi, tyle jest również opinii i poglądów. Każdy jest inny, niepowtarzalny. Jednak wystarczy jedna rzecz, która sprawia, że wszyscy jesteśmy tacy sami i tak samo nieprzewidywalni.

Strach o nasze życie wyzwala nasze pierwotne, zwierzęce instynkty. Stajemy się egoistami. Walczymy o przetrwanie za wszelką cenę, ponieważ w obliczu zagrożenia wszystko inne wydaje nam się nieważne i błahe.

Aby przeżyć potrafimy posunąć się do rzeczy, o które nigdy byśmy siebie nie posądzili. Rzeczy, które uchodzą za nieludzkie i tak bardzo odbiegające od społecznych norm. Wtedy już nie ma dobra, a złe może wydawać się jedyną możliwością.

Następczyni DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz