- Jak dobrze, że to był ostatni dzień szkoły w tym roku - westchnęłam, patrząc na plecy Nolana, który szedł przede mną. - Masz jakieś informacje od mojej matki albo wujka?
Odchrząknął głośno, zanim się odezwał:
- Niewiele więcej niż panienka.
- Czyli? - dopytywałam, obserwując jego zwykle napięte mięśnie wyprostowanych pleców.
Nolan nigdy się nie garbił, a jego barki nie zdradzały zmęczenia. Zawsze wyglądał jakby był gotowy do walki lub rzucenia się na potencjalnego napastnika, który odważyłby się mnie zaatakować. Ani razu nie zdarzyło mi się widzieć go w innym ubraniu niż czarny garnitur, którymi zapewne została wypełniona jego szafa. Czasem zastanawiałam się czy on lub Axel w ogóle spali. A może po prostu byli nad wyraz podobnymi do człowieka robotami?
- Wyjechali z Nowego Jorku w niecierpiącej zwłoki sprawie, ale są bezpieczni. Względnie bezpieczni - drugie zdanie powiedział jakby do siebie, ciszej.
- Co to znaczy względnie bezpieczni?
Dotarliśmy do samochodu, który został zaparkowany na parkingu galerii handlowej, gdzie poprosiłam Nolana, aby zatrzymał się w drodze powrotnej do domu. Otworzył przede mną drzwi, a ja usadowiłam się na wygodnym siedzeniu. Kilka sekund później mężczyzna zasiadł za kierownicą pojazdu, po czym odpalił silnik i włączył się do ruchu ulicznego.
- To znaczy, że panienka nie ma się czym martwić. Wszystko jest pod kontrolą - odezwał się, tym samym zwracając na siebie moją uwagę, chociaż sądziłam, że moje pytanie pozostanie bez odpowiedzi.
- Ale? Zawsze jest jakieś ale - mruknęłam, zaciskając palce na materiale długiego i ciepłego płaszcza.
Od rana nieustannie padał deszcz, który zamienił drogi w płynące potoki, a wiatr wirował między wieżowcami. Chociaż grudzień nastał wiele dni wcześniej, nie zapowiadało się na śnieg. Przestałam liczyć na białe święta, które chociaż trochę wynagrodziłyby nieobecność w rodzinnym domu. Do Wigilii zostało niewiele czasu, a ja nadal nie wiedziałam, co miałam ze sobą wtedy zrobić. W dodatku moja jedyna rodzina w tym kraju wyjechała nieoczekiwanie, nawet nie dając znaku życia. Mogłam jedynie wyczekiwać ich powrotu, który miał nastąpić nie wiadomo kiedy.
- Musi panienka spędzić te święta w swoim mieszkaniu.
Wybałuszyłam oczy. Naprzemiennie otwierałam i zamykałam usta, chcąc coś powiedzieć, chociaż kompletnie nie miałam pojęcia co.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się we wstecznym lusterku. Odetchnęłam głęboko, po czym oznajmiłam:
- W takim razie chciałabym pojechać do babci.
- Wykluczone. Szef zabronił panience jakichkolwiek wyjazdów z miasta, a tym bardziej z kraju.
- Mam tkwić między czterema ścianami sama? Przez całe święta?
Nolan jedynie przytaknął, najwyraźniej nie chcąc narażać się na mój rosnący gniew.
Świetnie, po prostu zarąbiście.
Wściekła odwróciłam się do okna. Ciskałam gromami w nieświadomych niczego, a także niewinnych ludzi, którzy starali się uchronić przed deszczem pod parasolkami. Najprawdopodobniej wracali do ciepłych domów czy mieszkań, w których już ktoś na nich czekał. Wizja ciepłego obiadu i wieczoru spędzonego na kanapie przed telewizorem była powodem przyspieszonego kroku, a może i nawet uśmiechu.
Miałam dopiero siedemnaście lat i mieszkałam sama. Nie mogłam liczyć na mamę, która od progu goniłaby mnie do łazienki, abym umyła ręce. Zdawałam sobie sprawę, że większość przeciętnych nastolatków nienawidziła tego, a ja często myślałam tylko o tym, jakbym żyła, gdybym miała zwyczajną rodzinę. Chociaż chciałam tego, jednocześnie nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym zrezygnować z dotychczasowego życia, jakie prowadziłam.
CZYTASZ
Następczyni Diabła
RomanceDruga część „Spotkania z samym Diabłem" Poznała historię swojej matki, a także ojca, o którym do tej pory się nie mówiło. I właśnie od tej historii wszystko się zaczęło. Przyjaciele okazali się wrogami, a wrogowie przyjaciółmi. Cienie przeszłości...