Rozdział 31

1.4K 92 66
                                    

Z wymuszonym uśmiechem podziękowałam taksówkarzowi, który podał mi walizkę. Wręczyłam mu zwitek banknotów, nawet nie upominając się o resztę. Mężczyzna skinął mi głową, po czym wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon, jakby obawiał się, że się rozmyślę.

Ciągnąc za sobą bagaż, podeszłam do bramy, która od razu została przede mną otworzona. Przemierzyłam drogę dzielącą mnie od wejścia do domu wujka Bruna, gdzie w drzwiach czekała już na mnie babcia.

– Oh, kochanie! – powiedziała, wyciągając ręce w moją stronę. Od razu wpadłam w jej ramiona, które zapewniały mi bezpieczeństwo i ochronę przed całym światem. – Michael, zanieś proszę rzeczy mojej wnuczki do jej pokoju – poprosiła, podczas gdy ja starałam się pozbyć się ciężaru odbierającego mi oddech.

Rano obudziłam się w pustym i zimnym łóżku. Histeryczny śmiech wydobył się z mojego gardła, kiedy zrozumiałam, że po raz kolejny dałam się upokorzyć.

Na co ja liczyłam? Że nagle będziemy chodzili za rączkę na romantyczne spacery? Że, nie daj Boże!, powie, że coś do mnie czuje?

Byłam tak cholernie naiwna.

To zawsze było skazane na porażkę. Doskonale o tym wiedziałam, a nadal brnęłam w tą pieprzoną znajomość.

Nie było płaczu, ani lamentów. Nie zamierzałam wypłakiwać sobie oczu z powodu pierdolonego Cartera.

W tym miejscu wszystko dobiegło końca.

Telefon znalazłam pomiędzy moimi rozrzuconymi ubraniami na podłodze łazienki. Odblokowałam ekran, a powiadomienie, które zobaczyłam, spowodowało kolejną salwę śmiechu, chociaż wcale nie miałam ku temu powodów.

EVELYN DALTON I ASH RIVER CARTER OGŁOSILI DATĘ ŚLUBU!

Nie wiedziałam, że ma drugie imię. Pierdolony kutas.

Minęło kilka dobrych minut, zanim się uspokoiłam i otrząsnęłam z szoku spowodowanego tą wiadomością. Usunęłam powiadomienie, po czym wśród listy kontaktów odnalazłam numer babci i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

– Halo? – Odebrała już po drugim sygnale.

– Nie chcę już dłużej mieszkać sama. Mogę przyjechać?

– Co się stało? – zapytała ze słyszalnym niepokojem w głosie. Westchnęłam cicho, nie mając ochoty na jakiekolwiek tłumaczenia. Jeszcze nie w tym momencie.

– Nie pytaj, proszę.

Ku mojej uldze posłuchała mnie. Kazała tylko mi spakować najpotrzebniejsze rzeczy i przyjeżdżać.

Zanim mój ochroniarz zdążył się zorientować, złapałam taksówkę, prosząc aby kierowca się pospieszył.

Babcia przepuściła mnie w drzwiach, a ja wyminęłam ją, wchodząc do środka. Powiedziała, abym poszła do salonu, a ona sama miała do mnie dołączyć. Stanęłam w progu pomieszczenia, gdzie siedział wujek Bruno, który zamyślony wgapiał się w ekran laptopa oraz moja mama, która stała tyłem do wejścia, rozmawiając przez telefon.

– On jest winien wszystkiemu, co się tutaj dzieje – mruknęła do słuchawki moja mama. – Dopóki on żyje... No, kurwa, zmartwychwstał... Dobrze wiesz, że gdy go zostawili ledwo żył. Ktoś musiał mu pomóc, a teraz próbuje zniszczyć moją rodzinę – mówiła zdenerwowana, a w mojej głowie pojawiło się więcej pytań, niż odpowiedzi. – Pozbądź się go. Nie może spotkać się z moją...

– Izzy! – krzycząc, do pokoju wpadli moi kuzyni.

Wtedy mama natychmiast się odwróciła, kończąc rozmowę. Schowała telefon do kieszeni, a na jej usta wpłynął wymuszony uśmiech.

Następczyni DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz