Siedziałam samotnie na kanapie z pudełkiem czekoladowych lodów i bezmyślnie wgapiałam się w ekran telewizora, na którym przesuwały się kolorowe obrazy.
Minął tydzień odkąd Carter wyszedł z mojego mieszkania, ale ja nadal wracałam myślami do naszych wspólnych chwil.
Dobrze zrobiłam, wiedziałam o tym.
Jednak zapomniałam o jednym małym szczególe, ale dosyć ważnym i rujnującym moje postanowienia - znalazłam między moimi rzeczami zaproszenie na ślub jego ciotki.
Będąc ze sobą całkowicie szczerą, chciałam go zobaczyć i chciałam go dotykać, ale nasza relacja nie miała racji bytu.
To tylko umowa, której musiałam dotrzymać - on i ja jako żywy dowód sojuszu i zjednoczenia się naszych rodzin.
Czy w mojej rodzinie naprawdę wszystko musiało opierać się na ślubach?
Chodząc do szkoły, nie miałam zbyt wiele czasu na rozmyślanie, a w domu starałam się zająć wszystkim byleby tego nie robić. Z braku lepszych pomysłów godzinami siedziałam nad książkami lub sprzątałam mieszkanie.
Często odwiedzałam moją rodzinę i zajmowałam się kuzynami, którzy nie dawali mi ani chwili wytchnienia. W gruncie rzeczy lubiłam spędzać z nimi czas, mimo tego, że były z nich niezłe ziółka. Jednak nigdy nie przyznałabym się do tego na głos, ponieważ wtedy ciocia ani wujek nie daliby mi spokoju.
W szkole wdawałam się w błahe rozmowy z przyjaciółkami, nie mając zamiaru zdradzić im niczego, co mogłoby zmienić ich zdanie o mnie raz na zawsze. Poza tym nie mogłabym ich w nic wplątać. Nie zasługiwały na to, tak samo jak ja nie zasługiwałam na nie. Były dla mnie zbyt dobre. Podejmowałam własne decyzje, ale niektórych konsekwencji nie byłam gotowa znieść.
Na bieżąco byłam informowana o postępach w relacji Grace i Cory, które traktowały siebie coraz poważniej. Spotkały się kilka razy mimo dzielącej ich odległości i planowały już wspólne mieszkanie podczas studiów Grace, gdyż Cora zakończyła naukę już jakiś czas temu. Cieszyłam się razem z nią i mocno trzymałam kciuki, aby wszystko poszło po ich myśli.
Natomiast Peyton stała się jeszcze bardziej wycofana niż zwykle i doskonale zdawałam sobie sprawę, jaka mogła być jedna z przyczyn jej zachowania, jeśli nie jedyna. Nazywała się Tyler. Do tej pory nie przyznałam się jej, że widziałam ich razem, po tym jak rzekomo zerwali.
Wystarczył jeden rzut oka na nich, aby wiedzieć, że darzyli się prawdziwym uczuciem. Jednak spoglądając z bliska, zaczynało się dostrzegać mnóstwo innych rzeczy oprócz miłości. W związku potrzebne jest dużo więcej, niż tylko ona.
Żadne z nich nie potrafiło odejść, ale kochać też nie umieli, więc oboje jedynie cierpieli.
Peyton nic nie mówiła, więc i ja milczałam. Grace wydawała się nie zauważać przygnębienia i smutku w oczach siostry. Przypuszczałam, że była zaślepiona swoją miłością i żyła w tej pięknej mydlanej bańce, ale nie winiłam jej, a także nie chciałam martwić. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Peyton wyzna nam wszystko, gdy będzie gotowa.
Wzdrygnęłam się, gdy do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Odstawiłam już puste opakowanie po moim deserze i wstałam z kanapy. Opatuliłam się ciaśniej szlafrokiem.
Byłam zdziwiona, gdyż żaden z moich ochroniarzy nie poinformował mnie o gościu. Sięgnęłam po nóż, który zostawiłam na komodzie w korytarzu - tak na wszelki wypadek - jednak gdy spojrzałam przez wizjer, natychmiast opuściłam rękę, w której dzierżyłam broń. Otworzyłam drzwi, stając twarzą w twarz z zapłakaną Peyton.
CZYTASZ
Następczyni Diabła
RomanceDruga część „Spotkania z samym Diabłem" Poznała historię swojej matki, a także ojca, o którym do tej pory się nie mówiło. I właśnie od tej historii wszystko się zaczęło. Przyjaciele okazali się wrogami, a wrogowie przyjaciółmi. Cienie przeszłości...