Rozdział 7

2K 91 76
                                    

Miłego czytania!

Minął kolejny tydzień, podczas którego nie miałam nawet chwili wytchnienia. Kartkówki, sprawdziany i projekty zajmowały cały wolny czas, nawet nie spotykałam się z przyjaciółmi, a kiedy nadszedł upragniony weekend byłam ledwo żywa.

Otworzyłam ociężałe powieki, mrugając kilkakrotnie, aby przyzwyczaić się do światła, które wpadało przez szklaną ścianę. Przetarłam dłońmi twarz, słysząc dźwięk przychodzącego połączenia.

No tak, to mnie obudziło, pomyślałam zjadliwie, sięgając po telefon.

- Halo? - powiedziałam, nie siląc się na zerknięcie na wyświetlacz, aby dowiedzieć się kto niepokoił mnie o tak nieludzkiej porze. I to w sobotę!

- Czy ty jeszcze śpisz? - Po drugiej stronie usłyszałam niedowierzający głos wujka Bruna.

- Jak każdy normalny człowiek odsypiam miniony tydzień, a poza tym jest przecież wcześnie. To ty się zrywasz skoro świt - mruknęłam, a on się zaśmiał.

- Jeśli czternastą nazywasz świtem...

- Którą? - Odsunęłam telefon od ucha, aby sprawdzić godzinę. Faktycznie. Czternasta. - Musiałam nie usłyszeć budzika.

- Jak już cię obudziłem, to jest jedna sprawa. Daję ci godzinę, aby się ogarnąć - oznajmił, a zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozłączył się.

Odrzuciłam urządzenie na bok i przetarłam oczy. Czternasta. Kto to widział? Do tej pory nie zdarzyło mi się tak długo spać, ale czemu mogłam się dziwić po zarwanych nockach i wczesnym wstawaniu. Miałam mnóstwo nauki, a to był dopiero początek.

Zwlekłam się niechętnie z łóżka i przeszłam do łazienki. Nie mogłam marnować więcej czasu. Zdjęłam koszulkę oraz bieliznę, w której spałam i wrzuciłam do kosza na pranie. Odkręciłam wodę i weszłam pod jej chłodny strumień. Odetchnęłam, czując otulające mnie zimno, a także zapach żelu do mycia. Spłukałam pianę z włosów oraz skóry, jednak zamiast od razu wyjść, pozwoliłam sobie zamknąć oczy i po prostu być.

Po kilku minutach zakręciłam kran i owinęłam się ręcznikiem, wychodząc na kafelki. Wysuszyłam włosy i związałam je nad karkiem, a kilka pasm wymknęło się spod gumki.

Stanęłam pośrodku garderoby, myśląc nad doborem stroju. Nie wiedziałam o jaką sprawę chodziło wujkowi, ale postawiłam na swój zwyczajowy dobór ubrań, czyli eleganckie czarne spodnie oraz tego samego koloru sweter, a przełamałam to szarością płaszcza, ponieważ wrześniowa pogoda nie rozpieszczała.

Delikatnie się pomalowałam i zapięłam na szyi łańcuszek. Schowałam telefon do kieszeni i weszłam do kuchni. Sięgnęłam po jabłko, które miało być śniadaniem, a bardziej obiadem...

Nicka już nie było, czemu właściwie się nie dziwiłam ze względu na porę. Wbrew pozorom on też miał swoje życie, a nie był tylko drugoplanową postacią w moim. Odczytałam wiadomość informującą o obecności kierowcy na parkingu, więc wyrzuciłam ogryzek do śmietnika, a następnie opuściłam mieszkanie. Zjechałam windą na najniższe piętro, a kiedy wyszłam na parking kierowca otworzył przede mną drzwi czarnego SUV-a. Zajęłam miejsce na tylnej kanapie i włożyłam słuchawki do uszu, ponieważ czekała nas prawie godzinna podróż w kierunku Queens, gdzie usytuowany był dom, a właściwie ogromna rezydencja, wujka.

W międzyczasie przejrzałam portale społecznościowe i odpisałam na kilka wiadomości, które pojawiły się przez ostatnie kilka godzin. Westchnęłam, kiedy na wyświetlaczu pojawiło się imię Anthonego. Po dłuższym wahaniu w końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę.

Następczyni DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz