Rozdział 3

2.4K 105 48
                                    

Miłego czytania!

- Miłego dnia - uśmiechnęłam się do kierowcy i zatrzasnęłam za sobą drzwi taksówki.

Pierwszy i znienawidzony dzień szkoły po dwumiesięcznym lenistwie. Kto to w ogóle wymyślił?

Westchnęłam, ruszając w stronę budynku, który nie wyróżniał się niczym, może oprócz wielkości, na tle sąsiednich. Uczniowie stali rozproszeni w grupach na dziedzińcu, śmiejąc się i wymieniając najnowszymi ploteczkami. Uśmiechnęłam się do kilku dziewczyn, z którymi chodziłam na historię i pchnęłam szklane drzwi.

Ten rok miał być moim ostatnim w szkole średniej. Czekało mnie wiele pracy przed egzaminami. Już nie mogłam się doczekać...

- Cześć, kochanie. - Usłyszałam szept przy uchu i poczułam jak silne ramiona oplatają mnie w talii.

- Cześć - odpowiedziałam, obracając się w uścisku Anthonego. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.

- Gotowa na ostatni rok? - zapytał, a ja westchnęłam.

- Bardziej nie będę - mruknęłam, patrząc w piwne tęczówki mojego chłopaka.

- Tony! - W duchu wywróciłam oczami, ale na mojej twarzy pojawił się nieszczery uśmiech.

Aria wpadła na Anthonego, nie zwracając na mnie uwagi, a on poddał się jej całkowicie. W mojej głowie natychmiast pojawiły się scenariusze jej śmierci. Wypadek na schodach. Krew sącząca się z jej skroni na ulicę, gdyby potrąciło ją auto. Tak wiele możliwości...

- Miło cię widzieć, Aria - powiedziałam z wyraźną ironią w głosie, a ona niechętnie przeniosła na mnie swoje spojrzenie.

- Nie zauważyłam cię. - Pocałowała mnie w policzek.

Czy ktoś ma coś do odkażania?, pomyślałam.

- No jasne, że nie - mruknęłam cicho.

- Coś mówiłaś? - zapytała i spojrzała z odrazą, gdy Anthony złapał mnie za rękę.

- Nie, nie.

- Pisałam do ciebie, ale jak widzę między wami wszystko w porządku - zauważyła, gdy ruszyliśmy w stronę szafek.

- Musiałam nie zauważyć - skłamałam. - Między nami cały czas jest bardzo dobrze. - Spojrzałam przelotnie na Anthonego i uśmiechnęłam się słodko do Arii.

- Cieszę się - mruknęła.

Widać, prychnęłam w myślach i nagle poczułam, że ktoś łapie mnie od tyłu.

- Izzy! - Usłyszałam radosny pisk Grace. - Czy twoja morda musi pięknieć za każdym razem? - zapytała, a ja się zaśmiałam.

- Taki urok - odparłam, widząc kątem oka grymas Arii. - Gdzie zgubiłaś Peyton?

- Robi maślane oczy do Tylera. - Mrugnęła do mnie porozumiewawczo. - Cześć wam - powiedziała ponad moimi ramionami, jakby dopiero dostrzegła kto mi towarzyszył.

- Historia? - zapytałam Grace.

- Historia - przytaknęła. - Kierunek szafki - zarządziła, biorąc mnie pod ramię.

- Do później - rzuciłam przez ramię do Anthonego, który tylko się uśmiechnął.

- Czy ta harpia nadal sobie nie dopuściła? - Obok nas pojawiła się Peyton.

- Takie jak one nigdy nie odpuszczają - powiedziałam. - Ale takie jak ja tym bardziej - dodałam i wybuchnęłyśmy śmiechem.

Miło było znowu zobaczyć te dwie wariatki. Grace i Peyton były bliźniaczkami, ale oprócz nazwiska niewiele miały ze sobą wspólnego. Zaczynając od charakteru, a kończąc na wyglądzie, zupełnie się różniły. Grace zawsze uśmiechnięta i pozytywna, a Peyton ironiczna i obojętna. Uwielbiałam je.

Następczyni DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz