41 - Patryk mnie nie zabrał 🥀

263 13 9
                                    


🥀

Minęło kilka dni, odkąd dałam sobie zupełny spokój z wypytywaniem Patryka o życie prywatne. Nie ufał mi, ale chciałabym to zmienić. Ja ufałam mu bardzo, choć znałam go nieco ponad miesiąc - miał w sobie coś takiego, że chciało mi się przed nim otwierać, nie bałam się mówić. A może tylko potrafił tak dobrze grać.

W niedzielę Gorzów doszczętnie rozwalił myszy, więc i ja chodziłam w nie najlepszym nastroju. Dwa miesiące temu życzyłabym Zielonej Górze jak najgorzej, najlepiej pierwszej ligi, a teraz kibicowałam tej drużynie i to bardzo mocno, prawie tak samo jak mojemu klubowi. Może to przez Patryka, a może przez to, że byłam podprowadzającą tej drużyny i stawałam pod taśmą przy zielono - żółtych trybunach i ludziach wyśpiewujących przyśpiewki o Falubazie.

Unia Leszno za to rozgromiła rekiny z Rybnika z przewagą czterdziestu punktów, a Janek i Emil zakończyli mecz z kompletami. Byłam z nich bardzo dumna, ale nie tylko z nich, bo także z Jaimona, który stracił tylko dwa punkty i z Piotrka, który zakończył mecz z tym samym dorobkiem punktowym. Bartek i Szymon mieli trochę słabsze występy i się nie popisali, za to Dominik jak zwykle był niezawodny i objeżdżał nawet doświadczonych rybniczan.

Nieubłaganie zbliżał się piątek, a z tym samym mecz z Lesznem, przy W69. Od wtorku chodziłam jak w zegarku i układałam dokładnie w głowie plan wydarzeń i moją rozmowę z Piotrkiem. Tak, zdecydowałam się go przeprosić i zrobię to właśnie jutro, po meczu, w parku maszyn. Jeśli mi wybaczy, to będę w niebo wzięta i będę chodzić w skowronkach. Gorzej będzie, gdy stwierdzi, że ma mnie głęboko gdzieś i mam zapomnieć o tym, żeby mi wybaczył. Ale w sumie, to on też powinien mnie przeprosić, bo nie tylko ja byłam winna temu, że się pokłóciliśmy. Byłam na siebie cholernie zła, bo ja w dużej mierze zawiniłam, ale on wcale nie był święty. Obiecałam sobie, że jeśli uda nam się z powrotem zaprzyjaźnić, to nie będę go kontrolować i nie wejdę w jego życie miłosne już nigdy więcej. Niech sobie robi co chce i nie interesuje mnie to, bo nie chcę powtórki z rozrywki.

Był czwartek, a ja siedziałam przed telewizorem w salonie, czekając na rozpoczęcie zawodów Grand Prix we Wrocławiu, na które Patryk mnie nie zabrał. Byłam z tego powodu wielce oburzona i udawałam obrażoną, ale i tak nie pozwolił mi ze sobą jechać. Wczoraj się nie popisał, bo skończył zawody na dwunastym miejscu, z pięcioma punktami. Wygrał Artem, którego lubiłam i bardzo cieszyłam się z jego zwycięstwa. Tuż za nim plasował się Maciej, a na najniższym stopniu podium stanął Fredrik Lindgren. Zdecydowanie na podium brakowało mi Emila, ale musiałam to przeżyć. Wierzyłam, że dzisiejszego wieczoru pójdzie mu lepiej i z niecierpliwością czekałam na pierwszy bieg z jego udziałem. Ten turniej miał być inauguracją tegorocznych rozgrywek mistrzostw świata i szczerze wierzyłam, że na najwyższym stopniu podium stanie ktoś inny, niż w zeszłym roku. Oczywiście, że wierzyłam, że będzie to żużlowiec z osiemdziesiątką dziewiątką na plastronie, ale wiedziałam też, że wychodzi mu w indywidualnych zawodach nieco gorzej, niż w drużynowych. W głębi duszy liczyłam też na jednego z moich ulubieńców - Taia, który w Grand Prix jeździ świetnie i ma chrapkę na czwarty tytuł.

Westchnęłam, patrząc, jak pierwsza czwórka zawodników ustawia się pod taśmą. Każdy był innej narodowości - Duńczyk, Polak, Szwed i Australijczyk. Wiedziałam, że w tym biegu zadzieje się dużo, więc wstrzymałam oddech, gdy na zegarze u góry zostało kilka sekund do startu. Sędzia odszedł od białej linii, żużlowcy pochylili się nad kierownicami motocyklów i przekręcili głowy w strony, po których znajdowały się światła. Taśma w górę, ryk silników i poszli na przód.

🥀

Ostatecznie wygrał Maciek, a ja byłam niesamowicie szczęśliwa i dumna, że ze złotym medalem na szyi pokazuje mi się w telewizji mój dobry znajomy. Magic był cudownym człowiekiem i to dzisiejsze zwycięstwo naprawdę mu się należało. Dodatkowo, wygrał wszystkie biegi oprócz jednego i widać było, że jest zdeterminowany i pełen motywacji. Patrykowi poszło nieco lepiej niż wczoraj, bo przesunął się o trzy pozycje do przodu, zajmując dziewiąte miejsce. Martwił mnie tylko Emil, który z siódmej pozycji wylądował na jedenastej. Chociaż i tak byłam z niego niezmiernie dumna, bo każdy jego występ cieszył mnie i zachwycał tak samo. Nieważne czy zero, czy trzy punkty w jego wykonaniu były dla mnie powodem do radości i szczęścia, kochałam oglądać jego sylwetkę na motocyklu, jaskrawopomarańczowe koła od motocykla, czy gogle ze wstawkami w kolorze neonowego żółtego. Po prostu, był najważniejszym człowiekiem w moim życiu i nawet o tym nie wiedział - potwierdzeniem tego było to, że kilka miesięcy temu wytatuowałam sobie jego numer na karku. Męczyłam się na tym fotelu u tego tatuażysty, bo ból był niesamowity, ale po tym wszystkim byłam ogromnie zadowolona. Nie wspominałam o tym nigdy wcześniej, bo nie lubiłam się tym chwalić. Moja rodzina nie wiedziała, a świadomość tego posiadali tylko Julka i Piotrek.

Bez Patryka w tym domu było dziwnie pusto i nudziło mi się, będąc samą. Wyjechał we wtorek wieczorem i miał wrócić dziś nad ranem, bo z tego co mi powiedział przed wyjazdem, od razu po zawodach pakują się w busa i wyjeżdżają. Z Zielonej Góry do Wrocławia były nieco ponad dwie godziny, ale busem zajmie im to trochę więcej, gdyż te pojazdy z reguły poruszają się wolniej. No chyba, że tata Patryka jeździ tak szalenie i odważnie niczym Piotrek Pawlicki, to wtedy będą w domu, zanim ja pójdę spać. Modliłam się, aby Patryk nie chciał mnie przedstawić swojemu tacie, bo sądząc po jego spojrzeniach na moją osobę był dość sceptycznie do mnie nastawiony. Chyba myślał, że mam zamiar namieszać z życiu jego syna, a ja wcale takich zamiarów nie miałam.

Przygryzłam wargę, gdy sunęłam po całym netflixie, by znaleźć odpowiedni film na resztę tego wieczoru. W końcu postawiłam na nowy, amerykański horror, który był dość dobrze oceniany przez większość. Z początku akcja była nudna i zastanawiałam się, czy jednak nie zmienić wyboru, ale później tak się wciągnęłam, że nie mogłam wyłączyć. Co prawda - gdy akcja się już rozkręciła - musiałam zapalić światła wszędzie na około, by choć trochę zmniejszyć mój strach. Byłam pewna, że będę dziś spać z zapaloną lampką przy moim łóżku, bo ten horror był tak mocny, że w niektórych momentach musiałam zakrywać oczy kocem. Nie pomagał fakt, że okna w salonie nie były zasłonięte, a za nimi rozciągała się ciemność, która spowiła cały ogród. Dosłownie bałam się wszystkiego, nie miałam odwagi wstać z kanapy i pójść do mojej sypialni, a ręce miałam tak sparaliżowane, że nie pozwalały mi nawet na zatrzymanie tego filmu. W momencie, w którym potwór właśnie wyskoczył na główną bohaterkę, z moich ust wydobył się tak głośny krzyk, że obudziłam chyba pół Zielonej Góry. W tym samym momencie, gdy blondynka z filmu była pożerana przez ohydną, czteronożną bestię, ja usłyszałam dźwięk, który jeszcze bardziej mnie zestresował - szelest, gdzieś przy drzwiach. Rozszerzyłam oczy i poczułam, jak moje serce zaczyna bardzo mocno bić w mojej klatce piersiowej i niemal z niej wyskoczy. Ostrożnym i powolnym ruchem odkryłam się z koca i zatrzymałam film, po czym najcichszym krokiem udałam się pod wejście. Drgania opanowywały moje ciało stopniowo, gdy podchodziłam do drzwi, kurczowo zaciskając rękę w pięść. Byłam tak przerażona, ale wiedziałam, że muszę sprawdzić, co działo się za ścianami domu, w którym właśnie się znajdowałam. Delikatnie ułożyłam palce jednej dłoni na klamce, a drugą rękę położyłam na kluczyku, który tkwił w zamku. Przekręciłam go najciszej i najwolniej jak potrafiłam, ale i tak zajęło mi to sporo czasu, bo ręce mi się trzęsły.

Nacisnęłam na metalowy przedmiot, po czym z impetem otworzyłam drewnianą płytę, ciągnąc ją mocno w swoją stronę.

🥀

Nie zapomniałam o was, spokojnie! Macie 41 rozdział i powiem tyle, że jesteśmy na dobrej drodze do końca książki! Przed nami jeszcze 30 rozdziałów i naprawdę chciałabym strasznie podziękować wam za to, że ze mną jesteście i w ogóle to czytacie. Kocham was bardzo!

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz