14 - Skądże 🥀

301 18 10
                                    


🥀

Kac był jedną z tych rzeczy, których szczerze w swoim życiu nienawidziłam. A już szczególnie nienawidziłam, gdy musiałam ogarniać osobę na kacu.

Wstałam wcześnie rano i czułam się wyspana, mimo, że spać poszłam bardzo późno. Szybko podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę salonu, żeby sprawdzić, jak wygląda Patryk. Na szczęście, nie spadł z kanapy i był już lekko rozbudzony. Zasłaniał ręką oczy, bo promienie słońca wyraźnie go raziły. Westchnęłam i wchodząc do kuchni chwyciłam za tabletkę na ból głowy i szklankę z wodą.

— Proszę — podałam mu obydwie rzeczy, a on po chwili szybko zażył pigułkę.

Podniósł się do pozycji siedzącej, ale zrobił to zbyt prędko, bo widziałam, jak najwyraźniej zakręciło mu się w głowie. Westchnął głośno i zmrużył oczy, oddając mi szklankę.

Nie wiedziałam, czy pamiętał cokolwiek z poprzedniego wieczoru. Czy pamiętał, że dzwonił do mnie, żebym go odebrała, a później mówił mi jakieś dziwne rzeczy o moim rzekomym wyjeździe. Powiedział mi też, że... mnie lubi. W tamtym momencie to do mnie dotarło. Patryk powiedział mi, że mnie lubi.

— Było źle? — zapytał cicho, podnosząc na mnie swój wzrok.

— Skądże — odparłam z sarkazmem. Nie wiem, jak u niego wyglądają standardy odwalania po pijaku. Aż tak go nie znam. Ba, nie znam go prawie w ogóle. — Najpierw chciałeś, żebym została w klubie, później powiedziałeś mi, że mnie lubisz, a na końcu, że mam nie wyjeżdżać i gadałeś coś o moim jutrzejszym pociągu. Którego nie ma — dodałam po chwili.

— Okej — odpowiedział przeciągle. — Kasia jutro wyjeżdża, dlatego pewnie mówiłem ci o pociągu. A w klubie mogłaś zostać, byłoby fajnie — pominął kwestię o naszych relacjach.

Przewróciłam oczami i nic nie powiedziałam. Zacięcie jednak patrzyłam na jego włosy, stojąc i górując nad nim, podczas gdy on zwiesił głowę w dół i gapił się w podłogę. Idealne, białe panele i dywan położony na nich, który już nie był tak czysty. Po chwili zrozumiałam, że nasza rozmowa raczej nie będzie miała sensu, więc po prostu odeszłam. Włożyłam szklankę do zlewu i opłukałam ją wodą, po czym odstawiłam na suszarkę. Westchnęłam, zapierając się rękoma o szafkę w kuchni. Musiałam coś zjeść, ale gotowanie chyba nie było najlepszym pomysłem. Nadal się bałam, że wysadzę ten dom w powietrze, razem z nami w środku. Wyciągnęłam więc jak zwykle, od jakiegoś tygodnia, zwykły truskawkowy jogurt. Zjadłam go szybko, a później chwyciłam jeszcze za jabłko.

Przeszłam powolnym krokiem do salonu, gdzie Patryk siedział już na kanapie nieco bardziej trzeźwy i silił się na lekki uśmiech pod nosem. Temat, który chciałam poruszyć, był prosty i zwięzły, a moi znajomi żyli nim od dłuższego czasu - urodziny Macieja. W zasadzie nie znałam tego człowieka w ogóle, bo rozmawiałam z nim raz, gdy poszłam gdzieś z Pawlickimi na imprezę. Mieliśmy wiele kwestii, które mogliśmy w naszym monologu rozwijać, ale niestety, Magic był dosłownie rozszarpywany przez swoje fanki i nie ukrywał tego, jak bardzo mu się to podobało. Widząc wtedy śliniące się na jego widok dziewczyny, po prostu odpuściłam. Tym razem zapewne było tak, że Piotrek pewnie truł mu dupę, dopóki ten się nie zgodził na zaproszenie mnie. Albo, druga opcja była taka, że sam mnie zaprosił, nic nie mówiąc nic Janowskiemu. O tym, że wyraził zgodę na to, żeby Patryk przyszedł ze mną, już nie wspomnę.

— Patryk — zaczęłam, czym wybudziłam go z lekkiego transu. — Wiesz, że w tym tygodniu jedziemy do Wrocka?

— No wiem, kiedy? — zapytał, przenosząc swój wzrok na moją osobę.

— W środę — rzuciłam.

— Czemu akurat w środę? — też uważałam, że to był lekki absurd, żeby urodziny świętować w środę, ale ponoć każdemu, kto miał na nich być, ten termin odpowiadał. Żużlowcy mogli tak w zasadzie zawsze wziąć jeden dzień wolnego, a reszcie też udało się go jakoś uzyskać. Ja również napisałam do Oli, że w środę i czwartek mnie nie będzie, na co odpisała, że w tym tygodniu nie ma treningów, bo są mecze wyjazdowe.

— Nie wiem, nie pytaj, pewnie pomysł Magica i Pawlickich — mruknęłam. I w tym samym momencie o czymś pomyślałam - skoro ma być tam młodszy Pawlicki, to będzie i Julka. Rozpromieniłam się na tę myśl, bo rozmawianie przez telefon i codzienne pisanie, to nie to samo, co spotkanie na żywo.

— Czyli z Wrocławia jedziemy prosto do Częstochowy — podsumował. My? Nic mi o tym niewiadomo.

— Skąd taka pewność, że z tobą pojadę? — zaczęłam się z nim droczyć, a nasz dialog powrócił na normalne tory naszych codziennych rozmów.

— Po prostu. Wiem, że pojedziesz, bo nie przegapisz okazji na żużel. Nie ty — odpowiedział, ale miał rację. Nie przepuszczę okazji, aby móc jechać na żużel. I jeszcze oglądać go od strony parku maszyn. Genialne.

W Lesznie mogłam oglądać go z tej perspektywy, sęk w tym, że zawsze byłam na meczu jako podprowadzająca, od kilku lat. Wcześniej chodziłam tam również z Musielakiem czy Zengotą, z którymi przyjaźniłam się od bardzo dawna. Niestety, odkąd odeszli z Unii, nasze stosunki się pogorszyły i już niemal nie utrzymujemy kontaktu. Park maszyn był dla mnie szczególnym miejscem, nie tylko dlatego, że poznałam tam Piotrka. Był przesiąknięty jeszcze jednym wspomnieniem, którego po prostu nie dało się wybić z głowy.

— Masz rację — rzuciłam po chwili ciszy. — Nie przepuszczę okazji, pojadę z tobą. Oddam ci kasę za hotel.

Kiwnął głową i wstał, po chwili zachwiania udało mu się w końcu porządnie się wyprostować.

— Mamy zarezerwowane pokoje, więc od razu z Wrocławia pojedziemy do Częstochowy — zaczął. — Muszę być trochę wcześniej, nie patrz tak na mnie. To nie mój pomysł, tylko mojego trenera — wzruszył ramionami.

— No dobra, czyli muszę się podwójnie spakować — zaczęłam się zastanawiać i wszystko układać w mojej głowie. — Prostownica, kosmetyczka jedna, nie do jednej się nie zmieszczę, dwie...

— Bylebyś spakowała tyle, żebyśmy mogli to upchnąć w bagażniku — rzucił, przerywając moje myślenie na głos.

— Oczywiście, że zmieścimy —  prychnęłam po czym poszłam do sypialni. W tamtym momencie w myślach przepłynęło mi tylko jedno pytanie - Co ja ubiorę?

🥀

Od niedzieli chodziłam jak w zegarku, dokładnie planując każdą sekundę mojego życia. Zrobiłam nawet listę rzeczy, które muszę ze sobą zabrać. Piotrek podesłał mi adres hotelu, obok którego miał znajdować się klub, gdzie mieliśmy świętować urodziny Macieja. Okazało się, że już tam byłam i to właśnie tam poznałam Janowskiego. Po moich ostatnich przeżyciach tam, czułam, że ta impreza nie skończy się dobrze.

Walizka od wtorku leżała już spakowana, pozostawiłam w niej tylko miejsce na rzeczy, które dopakuję przed samym wyjazdem. Czyli dokładnie, za jakieś dwadzieścia minut. Patryk był pewien, że wszystko spakował i w tym momencie leżał na kanapie i oglądał Dom z Papieru. Ja za to biegałam z łazienki do sypialni i z powrotem, próbując spakować wszystko, co było mi potrzebne. Kosmetyki, ubrania i inne rzeczy znajdowały się teraz w każdym miejscu w moim pokoju. Niby spakowałam się wczoraj, ale wcale nie byłam pewna, że wszystko mam. Zmieniłam jakiś czas temu decyzję co do mojej sukienki na dziś wieczór, więc musiałam zmienić dodatkowo buty, torebkę i kurtkę. W końcu, gdy udało mi się dopiąć walizkę, westchnęłam głęboko i wyszłam z pomieszczenia.

Zapowiada się wspaniała, długa podróż w jednym aucie z Patrykiem Dudkiem. Wręcz cudownie.

🥀
A się rozpędziłam z tymi rozdziałami 💥🤯 ja chciałam tylko powiedzieć, że zmieniam dywizy na półpauzy. W tych pierwszych rozdziałach jest już prawidłowo, ale w kilku mogą być jeszcze dywizy 😌

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz