28 - Coś jest nie tak 🥀

275 15 21
                                    

🥀

Zmarszczyłam brwi, a cała trójka odwróciła się w stronę wejścia do domu. Po chwili niby wszystko się uspokoiło i w drzwiach od kuchni ukazał się Patryk, jak gdyby nigdy nic trzymając małe pudełeczko ze wstążką. Składając mi życzenia, wcisnął mi je w ręce i próbował udawać, że wszystko jest w porządku. Ale musiałabym z nim nie mieszkać i nie przebywać dzień w dzień, żeby w to uwierzyć. Ja wiedziałam, że coś jest bardzo nie w porządku.

— Dziękuję — powiedziałam, gdy odwiązałam wstążeczkę, a moim oczom ukazał się srebrny naszyjnik z pozłacaną koniczyną. Uśmiechnęłam się lekko, odkładając wszystkie prezenty na wyspę. — Zapraszam was na obiad. I to ja stawiam. Tylko się ubiorę.

Cała czwórka ochoczo zgodziła się na ten pomysł, po czym ja pokierowałam się do mojej sypialni, a oni opadli na kanapę.

Ubrałam się szybko, podkreśliłam rzęsy i nałożyłam podkład na twarz. Włosy były związane w luźnego koka, więc rozwaliłam go i pozwoliłam złotym lokom spaść na ramiona. Przejechałam po nich kilka razy szczotką tak, żeby w miarę je ułożyć i rozczesać. Gdy mój wygląd pozwalał na to, aby pokazać się w nim gdziekolwiek na mieście, przeszłam z powrotem do salonu.

Wyszliśmy w piątkę z domu, a później wpakowaliśmy się do nowego auta Maćka, którym wszyscy przyjechali. Ja zajęłam miejsce z przodu, za to z tyłu usiedli bracia i Patryk. Przemek zajął miejsce na środku, za to Piotrek siedział w tym momencie za kierowcą. I tak, Dudek siedział centralnie za mną. Po chwili moje palce zaczęły krążyć po małym ekraniku, umieszczonym na środku, pomiędzy przednimi siedzeniami. Znalazłam dogodne radio i puściłam piosenkę, którą po chwili śpiewałam pod nosem.

— Ej, Piotrek? — zapytałam, gwałtownie odwracając się do tyłu. Spojrzał na mnie, przerywając wyśpiewywanie słów najnowszej piosenki Sanah. — Nie oglądałam wczoraj meczu, jak wam poszło?

— No cóż... — powiedział młody Pawlicki, zwieszając głowę w dół. Przemek spojrzał na mnie z politowaniem, a ja domyśliłam się, o co chodzi.

Zacisnęłam ręce w pięści, a moje kostki momentalnie zbladły. Odchyliłam głowę w tył, by łzy nie miały możliwości wypłynąć z moich oczu. Przegraliśmy po raz drugi z rzędu, a ja zaczynałam się stresować. Wielokrotnie tłumaczyłam sobie, że takie zamartwianie się jest bez sensu. Zwłaszcza dlatego, że to nie była sprawa życia i śmierci, tylko sport. Choć dla mnie, to było zdecydowanie coś więcej, niż zwykła dyscyplina i rozrywka - dla mnie to było życie.

Pół godziny później siedzieliśmy już w restauracji, czekając na nasze zamówienia. Siedziałam obok Piotrka, który grzebał w telefonie i strasznie się do niego szczerzył. Domyśliłam się, że pisze z jakąś dziewczyną, więc szturchnęłam go w ramię, a on przeniósł na mnie szybko wzrok. Ja dałam mu do zrozumienia, że wiem, co robił w tym momencie, a więc szybko wyłączył telefon.

Centralnie przede mną siedział Patryk, który skanował oczyma krajobraz za oknem, szczegół po szczególe. Jak zwykle, w czapce z zielonym znaczkiem przypominającym literkę m i w okularach przeciwsłonecznych. Obok niego siedział Przemek, który przewracał w rękach kartę dań i bawił się nią, w oczekiwaniu na swoje jedzenie. Na krzesełku dodatkowym, które ukradliśmy komuś od stolika, siedział iście zadowolony ze swojego życia Magic. Uśmiechał się promiennie, a ja zastanawiałam się, czy czasem policzki go nie bolą, a oczy zaraz nie wylecą z orbit od tego uśmiechania się. Z początku nie wiedziałam, co było powodem jego nadmiernego zadowolenia, ale później do mnie dotarło - w naszą stronę zmierzała wysoka blondynka, ze strasznie umięśnionymi nogami, o których ja mogłabym sobie pomarzyć. Ubrana była w przy - krótkawą spódnicę, a na nogach założone miała zwykłe tenisówki. Patrzyła na Macieja swoimi niebieskimi oczami, spod swoich długich rzęs. Gdy znalazła się już centralnie blisko, Janowski zmierzył ją wzrokiem, od góry do dołu.

Postawiła potrawy przed nami, wymieniając się z kapitanem Sparty numerem telefonu. Piotrkowi aż opadła szczęka, gdy zobaczył, jak łatwo poszło.

— Jak ty to robisz? — jęknął Pawlicki, uderzając czołem o stół. Po chwili tego pożałował, a na jego twarz wleciał grymas bólu.

— Urok osobisty — powiedział blondyn, pokazując wszystkim nowy kontakt w swoim IPhonie 11. Przewróciłam oczami - jedyny, który jako tako się ustatkował, to Przemek. Chociaż i tak robi głupoty.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zaczęłam jeść mojego kurczaka w sosie śmietanowym z warzywami. Moja porcja była naprawdę mała, w porównaniu z tymi, które jedli oni. Piotrek konsumował krwisty stek i aż mnie zemdliło, gdy zobaczyłam tę brunatną ciecz w środku. Maciek cały zadowolony wciągał już kolejny kawałek pizzy z pieczarkami i szynką, spoglądając raz po raz w stronę blatu, za którym pojawiała się poznana przed chwilą dziewczyna. Na oko, co najmniej pięć lat młodsza od niego.

Kiedy nasze talerze zostały opróżnione, zabroniłam im jakiegokolwiek alkoholu, ze względu na to, że trójka zgromadzonych tutaj miała następnego dnia odjechać mecze. Chcieli się ze mną targować i zaczęli nawet swoje nieszczęsne negocjacje, ale ja byłam nieugięta.

— Nie! — krzyknęłam, trzaskając pięścią w stół. Momentalnie oczy wszystkich zgromadzonych skierowały się na moją osobę. — Nie ma mowy! Wychodzimy!

— Ale jeszcze zapłacić musisz... — powiedział niepewnie starszy z braci Pawlickich. Spojrzał na mnie świecącymi oczami.

— Wiem — powiedziałam stanowczo, stawiając wyraźną kropkę na końcu wypowiedzi. — Więc wy idziecie do wyjścia, a ja do kasy.

Jak powiedziałam, tak uczyniłam - ich niemalże wypchnęłam za drzwi, a ja sama podeszłam do wysokiej lady, by uregulować rachunek za obiad. Nie zapłaciłam dużo, mimo, że się spodziewałam wysokiej kwoty. Wrzuciłam kilka drobnych do słoiczka na napiwki i opuściłam lokal.

Dołączyłam do męskiego grona i ruszyliśmy spacerem w stronę samochodu. Zanim do niego dotarliśmy, zdążyłam już wysłuchać kłótni Przemka i Patryka na temat tego, kto wygra jutrzejszy mecz. Ja byłam za Zieloną Górą, bo zaczęłam lubić szczerze ten zespół, odkąd tutaj zamieszkałam. Co prawda, nie miałam go okazji poznać, oprócz Mateusza i wielmożnego Dudka. I choć bardzo lubiłam całą drużynę z Grudziądza, to moje serce aż krzyczało, że Falubaz jest mi bardziej bliski. Oczywiście, że się przed nikim do tego nie przyznam, bo jak na razie trudno mi było się do tego przyznać przed samą sobą.

🥀

Pod domem jak zwykle trudno mi było pożegnać się z Piotrkiem. Przytulaliśmy się do siebie jakieś dziesięć minut, podczas gdy Maciek z Przemkiem siedzieli w samochodzie i narzekali na zbyt długą chwilę rozstania. W końcu się od siebie oderwaliśmy, a Pawlicki wszedł do samochodu, trzaskając drzwiami. Ja stałam jeszcze chwilę przed domem, machając im, póki nie zniknęli mi z pola widzenia.

Wróciłam do domu i weszłam do salonu, żeby porozmawiać z Patrykiem. Niestety, nie siedział na kanapie, tak jak wtedy, gdy wychodziłam z budynku. Nie było go też w kuchni, więc wiedziałam, że musi być w sypialni.

Sypialnia Patryka - pokój, w którym nigdy nie byłam, ale teraz wiedziałam, że muszę. Coś się stało i wydawało mi się, że coś poważnego. Znałam go na tyle długo, żeby wiedzieć, kiedy jest nie w humorze.

Szłam korytarzem, aż w końcu dotarłam na jego koniec i stanęłam przed białymi drzwiami. Nawet nie zapukałam, ale nacisnęłam klamkę i pchnęłam drewno w przód.

Leżał na łóżku, oglądając telewizor. Przeleciałam wzrokiem po pokoju - białe meble, wnęka na biurko, ogromne okna i dwoje drzwi do innych pomieszczeń.

Usiadłam na skraju łóżka, nie krępując się zupełnie. Nie mam pojęcia, ile tutaj leżało dziewczyn, ale pewnie wiele. Spojrzał na mnie zdziwiony, marszcząc brwi.

— Widzę, że coś jest nie tak — powiedziałam stanowczo, patrząc mu prostu w oczy. W jakimś stopniu zaczęliśmy toczyć w tym momencie walkę na wzrok, którą - o dziwo - wygrałam ja.

Tym razem to on uciekł ode mnie spojrzeniem.

🥀

✋🏻✨ nie wiem co tutaj mam napisać, ale no ❤️

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz