22 - Do cholery, spałam z nim w jednym łóżku 🥀

296 13 8
                                    


🥀

— I co zamierzasz teraz zrobić? — zapytałam, gdy nasza bitwa się zakończyła, a ja poddałam się walkowerem. Wylał na mnie jeszcze dwie butelki wody, a ja nie miałam już siły. Wycierałam więc włosy ręcznikiem, sucha w świeżych ubraniach, grzejąc się pod kocem. Było mi okropnie zimno, bo woda, którą zostałam oblana była lodowata.

Kilka metrów przede mną znajdowało się moje łóżko, które nie nadawało się do niczego - woda aż z niego skapywała. Tak czy owak, ktoś był zmuszony do spania na kanapie i na pewno nie będę to ja.

— Nic nie zrobię, będziesz spać na kanapie — rzucił, gdy układał się wygodnie w swoim łóżku. Był wykąpany i ubrany obecnie w jakieś szare dresy i bluzę.

— To ty zalałeś moje łóżko, przypominam ci! — podniosłam lekko ton głosu, bo zdenerwował mnie.

— Rób co chcesz, możesz nawet spać ze mną, ale ja się stąd nie ruszam — wzruszył ramionami i padł na plecy, po czym rozwalił się prawie na całym materacu.

— Skoro tak, to proszę bardzo — jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wsunęłam się na wolne miejsce pod ścianą, po czym zabrałam mu kołdrę, bo moja, mokra, suszyła się na balkonie. — Suń się.

Zaczęłam go przepychać, napierając na niego nogami i rękoma, ale wcale mi to nie wychodziło. W końcu leżało obok mnie żywe pięćdziesiąt siedem kilogramów. To i tak nic, bo Piotrek był i wyższy i cięższy, ale moja próba przesunięcia go i tak się nie powiodła.

— Możesz mi oddać kołdrę? I się tak nie wiercić? — zapytał zniesmaczony, odwracając głowę w moją stronę. Matko, jak on dobrze wyglądał w nieułożonych i wilgotnych włosach, które teraz swobodnie opadały na jego czoło.

— No to się posuń — prychnęłam pod nosem. Westchnął zrezygnowany i odsunął się kilkanaście centymetrów w drugą stronę. Dałam mu więc mój koc, którym się okrywałam kilka minut temu, a sobie zostawiłam cieplejsze nakrycie.

Próbując zasnąć, w moje nozdrza co jakiś czas uderzał zapach jego perfum. Dziś zdecydowanie przeważała róża bułgarska. Czy on nawet na noc się nimi spryskiwał?
Wdychając tę woń, w końcu udało mi się zasnąć.

Minęło dosłownie kilka sekund, a ja już słyszałam, jak telefon Patryka wibruje i wydaje z siebie głośne dźwięki. Za to on nie reagował na to w ogóle, tylko spał w najlepsze, a ja musiałam ruszyć na wyprawę, której celem było wyłączenie tego urządzenia. Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej, po czym wyciągnęłam się w bok, lądując na jego klatce piersiowej. Chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę - ósma trzydzieści jeden. Włączyłam dziesięciominutową drzemkę, ale i tak Patryk zdążył się już obudzić. Akurat w momencie, w którym dosłownie leżałam na nim.

— Co ty robisz? — zapytał zaspany, przecierając oczy. Nie wiedział co się dzieje, gdy zobaczył co robię.

— Próbowałam wyłączyć twój budzik, bo ty nawet nie raczyłeś się obudzić — powiedziałam, odkładając telefon na stolik nocny. Wróciłam do poprzedniej pozycji, przykryłam się kołdrą i postanowiłam iść spać. — A teraz wybacz, ale idę spać.

— Śniadanie jest od ósmej do dziesiątej, więc radzę wstać, bo zanim ty się wyszukujesz... — rzuciłam w jego stronę poduszką, ale zdążył ją złapać w locie.

— Serio? — jęknęłam, przeciągając się i odgarniając włosy z twarzy. Z wielką niechęcią i udawanym bólem, wstałam na nogi, próbując opanować moje opadające powieki.

Zajął łazienkę, więc ja ruszyłam do garderoby i walizki. Gdy już wszystko z niej wyciągnęłam, stanęłam przed lustrem i zaczęłam układać moje nadal wilgotne włosy. W pokoju było już w miarę sucho, a łazienkę wytarliśmy wczoraj, żeby pani sprzątaczka nie zastanawiała się dzisiaj, co się tutaj działo. Przecież nie powiemy jej, że zorganizowaliśmy bitwę na wodę, bo to było zbyt absurdalne. Wybuchnęłam śmiechem, gdy przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniego dnia - najpierw znów przeżywałam próbę gwałtu, a później śmiałam się w najlepsze i zachowywałam jak małe dziecko. Zdałam sobie sprawę, że jestem naprawdę dziwnym człowiekiem. Czasem się zastanawiałam, kto w ogóle dopuścił mnie do samodzielnego funkcjonowania w tym świecie.

Gdy skończyłam ogarniać włosy, które teraz były upięte w wysokim i rozwalonym koku, wzięłam do ręki kosmetyki i zaczęłam się malować. Jak zwykle. Zrobiłam kreski, nałożyłam korektor, puder i wykonałam całe konturowanie twarzy. Wykończyłam wszystko matową szminką w kolorze brudnego różu i spryskałam gotowy makijaż utrwalaczem. Moje włosy i twarz były zupełnie gotowe do wyjścia, za to mój ubiór prosił o pomstę do nieba. Czekałam, aż łaskawie wyjdzie z łazienki, ale po kilkunastu minutach się zdenerwowałam i zapukałam w drzwi, każąc mu opuścić pomieszczenie. W końcu uległ i wyszedł, wpuszczając mnie do środka.

Ubrałam się w typowo sportowy strój, do którego zaliczały się legginsy, crop top z logo Unii Leszno i luźną bluzę na zamek. Top był robiony specjalnie dla mnie - dostałam go na urodziny od Piotrka, a przez swój nadruk otrzymała nazwę leszczynianka. I tak już zostało, że gdy tylko się w niej gdzieś pokazywałam, nie tylko bluzka była tak nazywana, bo także i ja.

Na koniec psiknęłam się jakąś mgiełką i czułam się gotowa do wyjścia na śniadanie. Przy wyjściu założyłam sportowe buty, chwyciłam za telefon i wyszłam z pokoju, mając u boku Patryka. Ruszyliśmy przed siebie, a ja nie odezwałam się ani słowem. Było mi głupio i lekko niezręcznie, no bo w końcu, do cholery, spałam z nim w jednym łóżku. Nic się nie działo, ale to było jednak dziwne.

Westchnęłam i przez całą drogę do bufetu myślałam już tylko o tym, jak bardzo jestem głodna. Wizja pysznego jedzenia stawała teraz przed moimi oczami częściej niż wydarzenia z wczorajszego dnia.

Stołówka była ogromna, cała w stolikach, przy których siedzieli goście hotelowi, a na dodatek obfita w stoły z poukładanym na nich jedzeniem rożnego rodzaju. Dosłownie rozpływałam się, widząc te wszystkie pyszności, kolorowe dodatki do kanapek, owoce rożnego rodzaju i ekspres. Właśnie. Teraz kawa była moim priorytetem. Ruszyłam w stronę urządzenia i chwyciłam filiżankę, wciskając przycisk z napisem Latte. Gdy napój był już gotowy, nie potrzebowałam na razie nic więcej do szczęścia więc ruszyłam w stronę Patryka, który stał w kolejce do jedzenia. Ustawiłam się obok niego, będąc przy okazji zwyzywana od wpychalskiej, ale zignorowałam to.

Zapytałam go, czy zajął już jakiś stolik, ale pokiwał przecząco głową. Ja zajęłam więc wolny dwuosobowy, na którym postawiłam kubek. Potem powróciłam do jedzenia, nakładając sobie na talerz idealne śniadanie, odpowiednio układając je na talerzu. Gdy usiadłam przy stoliku, Patryk już jadł.

— My jesteśmy tutaj sami, czy gdzieś się kręci jeszcze drużyna? — zapytałam, popijając kawę z naczynia z logo hotelu.

— A co, nie wystarczam ci już? — zapytał. Przewróciłam oczami i zaczęłam się rozglądać dookoła, patrząc, czy gdzieś czasami nie kręci się któryś z żużlowców. — Są w innym hotelu.

— A szkoda — rzuciłam, po czym zabrałam się do jedzenia mojego śniadania na talerzu. — Chętnie bym kogoś poznała...

— Wykorzystujesz to, że jesteś tutaj ze mną — udał oburzonego, mierząc mnie wzrokiem.

— Co? Ja? — zapytałam przeciągle, pozorując zdziwienie. — Przecież to wcale nie tak...

— Ja już swoje wiem — powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. Zagryzł wargę i spojrzał na mnie. — A tak serio, to kogo byś chciała najbardziej poznać?

— Emi... — nie zdążyłam nawet wypowiedzieć imienia, a on już mi przerwał.

— Jezu, nie — zawołał, machając rękoma i trzęsąc głową. Serio, spodziewał się w ogóle jakiejś innej odpowiedzi? Przecież spotkanie Emila było od zawsze moim priorytetem. — Z Falubazu!

— A to nie wiem, może Patryka Dudka? — powiedziałam ironicznie i uśmiechnęłam się. Przewrócił oczami i już więcej się nie odezwał.

🥀

Proszę bardzo, kolejny, ale na dziś już wam wystarczy 😳.

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz