17 - Czekoladowe oczy 🥀

309 17 19
                                    


🥀

Nie trwało długo, gdy po kilku odtańczonych kawałkach wylądowaliśmy z powrotem na kanapie. Zdążyłam jeszcze zatańczyć po drodze z Przemkiem, którego znałam nawet dłużej niż Piotrka, a także Maksymem, który okazał się być bardzo miły, niestety, musiał się już zwinąć do domu.

Chłopacy jednogłośnie stwierdzili, że pora przenieść imprezę do pokoju i w końcu dostaliśmy się do windy, jadąc na najwyższe piętro. Maciej próbował otworzyć drzwi za pomocą karty, ale kilka pierwszych prób zakończyło się niepowodzeniem. Chwyciłam więc za nią i z gracją otworzyłam drzwi, wpuszczając nasze grono do apartamentu. Ogromnego apartamentu. Jak się ma pieniądze, to naprawdę można robić to, co się chce.

Duża skórzana kanapa, przy której stał szklany stolik, były ustawione idealnie naprzeciw okna, z którego rozciągał się widok na ruchliwą ulicę. Samochody często jeździły, a ludzie raz po raz przechadzali się obok hotelu. Większość opadła na kanapę, za to ja i Przemek zajęliśmy miejsca na fotelach obok sofy. Z przestronnego salonu do sypialni, jak się zdążyłam domyślić, prowadziło kilka par drzwi. Magic chyba wynajął ten apartament z myślą, że wszyscy będą tu spać. W takim razie, po co ja wynajmowałam dodatkowy pokój kilka pięter niżej? Bez sensu.

Gdy Julka podeszła do lodówki i ją otwarła, przeżyłam lekki szok. W jej środku nie było praktycznie niczego innego, niż multum butelek z alkoholami rożnego rodzaju. I wtedy się doszczętnie wkopałam, ale mnie to nie obchodziło. Podeszłam do mojej przyjaciółki i wyciągnęłam butelkę whiskey, po czym nalałam sobie niezłą porcję do szklanki. Wypiłam ją naraz i zaczęłam wypełniać ją ponownie. Tym razem podeszłam z powrotem do stolika, z rudą w ręku. Usiadłam na fotelu i długo nie trwało, aż kolejna szklanka stała się pusta. W tamtym momencie na chwilę odstawiłam, ale nie minęło dużo czasu i ja już sączyłam następny drink. Tym razem powoli, żeby nie przesadzić.

— Mówię wam, że to ja jestem najlepszy — powiedział Piotrek. Zaczęli się kłócić o to, kto jeździ najlepiej. Jak małe dzieci.

— Ale to ja mam lepszą średnią od ciebie — rzucił Maciej, sięgając po szklankę z mojej ręki. Podałam mu ją bez oporu, a on opróżnił ją jak na zawołanie, po czym oddał z powrotem.

— Najlepszy jest Emil — zakończyłam ostro temat, stawiając ich przed bolącą dla nich prawdą. Ja zawsze wiedziałam, że Sayfutdinov jest siłą naszego zespołu, a przede wszystkim, że jest cudownym człowiekiem.

— Zagrajmy w prawda czy wyzwanie — krzyknęła Julka, która już też była coraz bardziej wstawiona. Uśmiechnęłam się na ten pomysł, bo ta gra była prawie nieodłączną częścią moich imprez. — Albo nie! W butelkę!

Mina mi trochę zrzedła, gdy pomyślałam, że będę musiała się całować z takim chociażby Maciejem, ale nie zgłosiłam sprzeciwu. Teraz pozostawała kwestia butelki - nalałam ostatnią porcję z mojej do szklanki, podając Julii, która aż paliła się do zaczęcia. Oprócz mnie i mojej przyjaciółki, przedstawicielek naszej płci było jeszcze dwie - czarnowłosa, wysoka dziewczyna, na oko młodsza ode mnie, a także szatynka z włosami do ramion, niższa niż jej koleżanka. Jak się później dowiedziałam miały na imię Laura i Eliza, a na dodatek obydwie były podprowadzającymi we Wrocławiu. Kto by się spodziewał?

Butelka zatrzymała się na Piotrku, który ochoczo zaczął wykonywać swoje zadanie. Zrobiłam zniesmaczoną minę i upiłam kolejny łyk alkoholu, gdy chłopak zatopił swoje usta w jej. Gdy skończyli, chwycił za butelkę i wprawił ją w ruch, po czym wypadło na mnie. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do niego, bo, nie oszukujmy się, to byłoby to groteskowe, gdybym jeszcze nie całowała się z Piotrkiem Pawlickim.

Zakręciłam butelką, gdy się od siebie oderwaliśmy i wypadło na drugiego z braci.

— Czy ja mam jakieś szczęście do Pawlickich? —jęknęłam, zbliżając się do Przemka. Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie mam z nim żadnych wspomnień, ale wolałabym do nich nigdy nie wracać.

Odetchnęłam z ulgą, gdy zakończyłam moją kolejkę i już nie musiałam kręcić. Poszłam do kuchni i tym razem nie zawracałam sobie głowy szklanką, po prostu wzięłam butelkę wina w rękę i piłam ją z gwinta, z nikim się nie dzieląc. Dziękowałam Bogu, że wypadło na mnie drugi raz, i że to Julka. Gdy ja zakręciłam, znów na nią wypadło.

Przez resztę wieczoru siedziałam już tylko w głębokim fotelu, popijając carlo rossi. Opróżniłam już chyba drugą butelkę, naprawdę czując, jak alkohol wiruje mi w żyłach, a ja coraz bardziej tracę świadomość tego, co robię. Zresztą, tam już wszyscy byli ostro wstawieni. Julia już niemal zasypiała na torsie Piotrka, Eliza siedziała obok Macieja i wyraźnie się do niego kleiła, za to Laura próbowała nawiązać kontakt z Patrykiem. Zgromiłam ją za to wzrokiem, a raczej próbowałam, bo wyraźnie mi to nie wychodziło. Jakieś dziwne uczucie mi towarzyszyło w tamtym momencie. Przez cały ten czas interesował się mną. A teraz tak po prostu inną.

Magic wkurzył się na brunetkę i odszedł, siadając obok mnie. Szczerze, nie mam pojęcia o czym myślał, ale domyślałam się. Ja czułam, jak powieki robią się coraz cięższe i trudno mi było nie zasnąć w tamtej chwili. W końcu odpuściłam i przestałam się kłócić z moim umysłem, który miał na mnie wyraźnie inne plany.

Chociaż totalnie nie miałam pojęcia, co dzieje się wokół mnie słyszałam głosy, podniesione, rozbawione. Maciej, Pawliccy i Bartek byli naprawdę wstawieni. Zastanawiałam się, czy jeszcze potrafią się utrzymać na nogach, i czy przypadkiem któryś nie wylądował już w toalecie.

Tak szczerze, to może nie miałam jakieś bardzo mocnej głowy, ale do najsłabszych to ona też nie należała. Tylko raz w życiu zdarzyło mi się kończyć imprezę nad ubikacją. I ogromnie byłam z tego zadowolona, bo moja siostra prawie każdą kończyła w łazience, a ja zazwyczaj z nią, przytrzymując jej włosy, żeby czasem one nie zostały zanurzone w wymiocinach.

Moja jedyna siostra była ode mnie rok starsza, więc zawsze zabierała mnie na imprezy do swoich znajomych. Byłyśmy najstarsze wśród naszego rodzeństwa, więc rodzice nie interesowali się nami prawie w ogóle. Wystarczyło powiedzieć, że po prostu sobie jedziemy i wrócimy późno, a oni nie wypytywali o nic więcej. Z jednej strony to dobrze, bo mogłyśmy robić co tylko nam się podobało, nie mieli pretensji nawet wtedy, gdy cudem wracałyśmy ostro nawalone do domu nad ranem. Ale z drugiej strony, brakowało mi tej rodzicielskiej troski, a także kłótni. Nie miałam pojęcia, co to szlaban, kara, nie wspominając już o tak zwanym kazaniu. Moje oceny nie były w żadnym stopniu ważne, a mój przyszły los do pewnych nie należał. Jednym słowem - rób co chcesz, byłeś miała co jeść i gdzie mieszkać.

Dlatego też moje zdziwienie było ogromne, gdy nasza ciocia, którą opiekowała się mama, zmarła, a oni podarowali mi jej mieszkanie. Przed śmiercią zdążyła je na nich przepisać, przez co prawnie należało do rodziców. Byłam pewna, że otrzyma je mój młodszy brat, który był pupilkiem rodziców i studiuje medycynę. Chociaż z czasem zaczęłam podejrzewać, że to tylko dlatego, że jego uniwersytet jest w Katowicach i posiadanie mieszkania w Lesznie byłoby bez sensu.

Nagle poczułam, jak ktoś delikatnie wsuwa dłonie pod moje ciało i unosi powoli do góry. Na początku pomyślałam, że któryś z nich ma co do mnie niecne plany, ale gdy uchyliłam powieki, to zobaczyłam coś, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem bezpieczna. Nie myślałam o niczym innym, jak tylko o tym, że zaraz znajdę się na miękkim, ciepłym łóżku i będę mogła pójść w spokoju spać. Pozwoliłam się nieść, nie stawiałam żadnego oporu, gdy zostałam położona na materac i przykryta delikatnie kołdrą. Wszystko, czego mi było do szczęścia w tym momencie potrzeba.

A zobaczyłam oczy, czekoladowe oczy.

🥀

Nie wiem, o której jutro wstaniecie, ale będziecie mieli miłą niespodziankę z rana, buziaki

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz