50 - Aż tak ich nie polubiłam 🥀

267 14 13
                                    

🥀

Przed piętnastym biegiem zrobiło mi się tak słabo, że musiałam się oprzeć o bandę. Nie myślałam już o niczym, wszystkie moje poprzednie analizy i myśli zostawiłam z tyłu głowy i żyłam tą chwilą. Obok mnie znalazł się Martin, który był tym tak samo przejęty jak ja. Patrzył teraz na tor, w ręce ściskał kurczowo puszkę z napojem energetycznym i czułam, jak jego ciało emanuje ogromnym ciepłem na zewnątrz.

Wzięłam głęboki oddech i wstrzymałam powietrze w mojej klatce piersiowej. Zacisnęłam mocniej szczękę, zacieśniłam mój chwyt na skrawku mojej skórzanej kurtki i po prostu czekałam. Cały sezon skumulował się tutaj, w tym miejscu. Wszystko, co dla mnie ważne stało pod taśmą, pochylając się nad kierownicą swojego motocykla. Nie wiem, co czuł, gdy stał w tamtym miejscu i wiedział, że to od niego zależało dosłownie wszystko. Czy trząsł się cały w środku, czy krzyk kibiców dodawał mu otuchy, a może wręcz przeciwnie - dekoncentrował i skutecznie utrudniał skupienie się.

Mówi się, że żużlowcy mają nerwy ze stali. Ale w tym momencie i przy takim tragizmie sytuacji, przy katastroficznym wyniku, chyba nie potrafił zapanować nad uczuciami. Nigdy nie byłam w ich położeniu i to nie mnie było oceniać to, jak oni się czują.

Nie byłam w stanie na to patrzeć, więc gdy na zegarku zostało kilka sekund, po prostu zsunęłam się w dół. Schowałam się skutecznie za bandą, nie spoglądając na tor i ukrywając twarz w dłoniach. Przykucnęłam i czekałam, bo po prostu pozostawało mi oczekiwać na to, co wydarzy się w tamtym, tak znaczącym momencie.

Usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk, zwiastujący początek biegu. Słyszałam krzyki kibiców, ale nie miałam pojęcia, czy to okrzyki złości, radości czy może smutku. Spojrzałam z dołu na Martina, który z błyskiem w oku obserwował każdy ruch motocykli. Uśmiechał się, do cholery jasnej, on się uśmiechał!

Momentalnie wstałam na nogi i w tym samym momencie przemknął obok mnie sznur czterech motorów. Piotrek Protasiewicz został zupełnie wykluczony ze ścigania, za to na przodzie jechał Patryk, wioząc tak ważną trójkę do mety. Mój Patryk, mój najukochańszy Dudek, którego pokochałam i który stał się dla mnie najważniejszy. Jeśli przywiezie taki wynik, to wtedy wejdziemy do fazy play - off. Ciężko walczył, odpierając ataki najlepszych zawodników tego wieczoru, którzy kąsali go na zmianę, ale nieskutecznie. Myślałam, że zaraz tam ewidentnie zemdleję i wiedziałam, że jestem cała blada.

Cały stadion stał, nikt już nie siedział. Fani Lublina łapali się za głowy i zrezygnowani stali na trybunach, z przerażeniem i zawiedzeniem oglądając to, co działo się na torze. Za to sektor gości niemalże szalał z radości, kibice skakali z zielono - żółtymi szalikami uniesionymi w górę, które tworzyły najpiękniejszy widok tego wieczoru. Miałam wrażenie, że z tego przypływu radości zaraz wysadzą trybuny i płot, za którym stali. Złapałam się za głowę, a wszystko co działo się przed moimi oczyma dotarło do mnie dopiero wtedy, gdy Patryk przekroczył linię mety, a Martin zamknął mnie w silnym uścisku. Nie byłam w stanie nic zrobić, ręce mi zdrętwiały i nie mogłam nawet objąć go równie mocno, jak on mnie. Trzęsłam się cała, a łzy szczęścia leciały mi po policzkach, a ja nie próbowałam nawet ich wstrzymywać.

Tłum ludzi z parku maszyn wylał się na tor i po chwili zostałam sama. Mechanicy, reszta drużyny i inni zielonogórzaninie podnosili Patryka w górę, by nim zacząć podrzucać. Cieszyli się, bo zrobił coś, co było dosłownie niemożliwym. Jak prawdziwy wojownik walczył o to zwycięstwo w tym biegu, wiedząc, że jeśli nie on, to nikt tego nie dokona.

Nie zwracałam na nic uwagi, wyszłam za bandę nie przejmując się tym, że w ogóle nie powinnam tam być. Nikt mnie w tamtej chwili nie wygonił, bo wszyscy myśleli o czymś zupełnie innym. Przepychałam się przez tłum ludzi, którzy stali na mojej drodze do Patryka i miałam w głębokim poważaniu to, czy kogoś w tej wyprawie poturbuję. Odstawili go na ziemię w sekundzie, w której ja zdążyłam pokonać ostatnią przeszkodę, dzielącą mnie od niego. Spojrzałam na niego i utkwiłam wzrok w neonowo - zielonej szybce od jego gogli, za którymi kryły się najpiękniejsze na świecie oczy. Właśnie te oczy, ciepłe jak czekolada pomieszana z odrobiną miodu.

Nie myślałam za wiele, po prostu ruszyłam w jego stronę, po chwili lądując w mocnym uścisku jego silnych ramion. Wycierałam łzy w jego spocony i przybrudzony kevlar, błądziłam rękoma po jego plecach, co chwila zmieniając ich ułożenie. Oderwałam się od jego ciepłego ciała dopiero po chwili i zdążyłam opanować łzy, które teraz strumieniami lały się z moich oczu. Ściągnął kask i gogle, po czym odłożył je na tor, a ja nie wiedziałam kiedy, w jakim momencie chwycił mnie w talii i podniósł do góry, okręcając ze sobą wokół własnej osi. Uśmiechałam się promiennie, łykając słoną ciecz, która teraz wpadała mi do ust. Cały makijaż spłynął, ale w tamtej chwili zupełnie się tym nie przejmowałam. Byłam tak szczęśliwa, a to szczęście było tak absurdalne, jak nigdy dotąd. Rok temu byłam iście zadowolona, gdy Zielonej Górze nie udało się wejść do finału i przegrali dwumecz o brąz. W tym momencie płakałam, bo tej drużynie udało się zapewnić sobie wejście do półfinałów.

Czułam jego dłonie na moich biodrach i choć miał rękawiczki, ja wiedziałam, że są tak samo szorstkie jak zawsze. Odstawił mnie na ziemię, a ja dopiero teraz się zorientowałam, że cały stadion patrzy wprost w naszą stronę, a wszystkie spojrzenia są utkwione w mojej osobie. No tak, nikt nie wiedział, kim jestem, skąd tak w zasadzie się tutaj wzięłam i jaką rolę pełnię w życiu Patryka. Wiedzieli, że to ja jestem tą tajemniczą blondynką, która z nim mieszka i była z nim ostatnio na spacerze w parku. Dokładnie tak, to byłam ja moi drodzy. Czułam się niesamowicie skrępowana, gdy ci wszyscy ludzie lustrowali mnie wzrokiem, a zazdrosne fanki analizowały sytuację sprzed chwili i nie mogły uwierzyć w to, co się właśnie stało. Uznałam, że to czas, by ewakuować się z toru wprost za bandę i najlepiej schować się gdzieś daleko, najlepiej tak, żeby nie dopadli mnie żadni dziennikarze i dziennikarki. Nie chciałam udzielać wywiadu, w którym będę opisywać całą moją relację z Patrykiem. Nie teraz, gdy zdałam sobie sprawę, że go kocham. Nie byłam tego pewna, nie wiedziałam, czy ubzdurałam to sobie, ale to uczucie było tak ogromne mocne, że nie mogłam już temu przeczyć.

Serce aż się rwało do niego, zdrowy rozsądek gdzieś zniknął, a myśli kręciły się tylko wkoło niego. Teraz nie myślałam racjonalnie, bo byłam nadal zbyt roztrzęsiona i nadal do mnie nie docierało to, co stało się kilka minut temu. Udało się, choć do końca nikt nie był pewny, czy misja skończy się powodzeniem. Czułam się naprawdę szczęśliwa - w tym sezonie nie czułam takiej radości jeszcze nigdy.

Z drugiej strony byłam przerażona, bo zżyłam się niesamowicie z drużyną zielonogórskich myszy, która właśnie teraz zapewniła sobie wejście do tak ważnego etapu rozgrywek ligowych. Chciałam, aby Zielona Góra weszła do finału, ale nie w tym wypadku, gdy mieli jechać play - offy z Unią Leszno. Aż tak ich nie polubiłam.

🥀

Czujecie już vibe wakacji? Ja tak!!! 🏖🏄🏻‍♀️

Kończę ósma klasę i jestem w niebie, bo wychodzę ze szkoły która zniszczyła mi psychikę. Trzymajcie kciuki, żebym się do liceum dostała!

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz