37 - Płakałaś 🥀

282 15 9
                                    

🥀

Obudziłam się wcześnie rano i wykalkulowałam, że spałam tylko cztery godziny, a czułam się wyspana. Wiedziałam, że to tylko takie wrażenie i wieczorem padnę na twarz. Próbowałam zasnąć, ale nie wychodziło mi to zupełnie, więc zrezygnowałam. Chwyciłam w ręce telefon i zaczęłam przeglądać media i odpisałam na wiadomości. Nie, nie było żadnej od Piotrka.

Westchnęłam i walczyłam ze sobą, by się nie rozpłakać. Zebrałam się w sobie, stając na równe nogi i kierując się do kuchni, w której spędziłam większość dzisiejszej nocy. Gdy skończyłam zmywać, stałam oparta o blat i myślałam, co w ogóle teraz mam zrobić. Albo przeproszę Piotrka, albo będę czekać, aż sam do mnie zadzwoni, bądź napisze, a to było bardzo mało prawdopodobne. Nie był typem wrażliwego chłopaka z sercem na dłoni, ale zimnego mężczyzny, który emocje okazywał tylko przy zaufanych osobach. Do niedawna ja nią byłam, ale w tym momencie on wrzucił mnie do kosza na te zużyte już dziewczyny, a że ani razu nie poszłam z nim do łóżka, byłam tym bardziej bezwartościowa.

Wyciągnęłam pomarańczowy sok z lodówki i nalałam sobie do szklanki, po czym wrzuciłam do niej jeszcze dwie kostki lodu. Noc była zimna, ale dzień stawał się już coraz bardziej gorący, a słońce z rana zawsze nagrzewało kuchnię, poprzez promienie słońca, przebijające się przez szyby. Lubiłam przy tym złotym blasku siadać przy stole razem z kanapkami lub owsianką, a na dodatek wsłuchując się w śpiew ptaków za oknem. Wrzucałam właśnie truskawki do blendera, w celu zrobienia mojego smoothie. Dorzuciłam jeszcze połówkę banana, po czym przełożyłam powstałą masę do miski i udekorowałam wszystko kostkami czekolady i listkiem mięty, która rosła na parapecie okna.

Zajęłam moje stałe miejsce przy blacie, po czym położyłam przed sobą naczynie z moim śniadaniem i zaczęłam je konsumować. Nie minęła minuta, a w drzwiach pojawił się Patryk, który wyglądał dosłownie jak ludzkie wcielenie kaca. Spojrzałam na niego litościwym wzrokiem, po czym wróciłam do mojego posiłku. Chwycił za pudełko z tabletkami przeciwbólowymi i połknął od razu dwie, popijając sporym łykiem wody. Po chwili usiadł obok mnie, podpierając głowę na dłoni, drugą masując sobie skronie. Powieki zaciskał mocno, a ja wywnioskowałam, że głowa musi go okropnie boleć.

Pomiędzy nami zapanowała głucha cisza, przerywana tylko stukaniem metalu o szkło, gdy nabierałam kolejne porcje kremowej masy na łyżeczkę.

— Płakałaś — powiedział, a jego wzrok był utkwiony cały czas w jednym punkcie, centralnie przed nim. Omal zakrztusiłam się moim śniadaniem, gdy to usłyszałam. Jakim cudem to pamiętał? — Wczoraj płakałaś.

— Nieważne — rzuciłam na odchodne, by zamknąć ten temat. Nie będę z nim rozmawiać o takich rzeczach, na tyle my nie ufam.

— Roksana, przecież pamiętam to dokładnie — powiedział, a ja wstrzymałam oddech. Tak szczerze nigdy jeszcze na trzeźwo nie wypowiedział mojego imienia, akcentując każdą literkę.

Milczenie wypełniło całe pomieszczenie, a ja nie miałam odwagi spojrzeć na jego twarz, nie mówiąc o spojrzeniu w oczy.

— Straciłam mojego Piotrka — szepnęłam i poczułam jak łza wycieka z mojego oka. Spłynęła po moim policzku, zostawiajac czarny ślad od tuszu na skórze.

Zagryzł wewnętrzną stronę policzka, zastanawiając się, co ma zrobić w tym momencie. Położył rękę na oparciu od mojego krzesła, a ja dałam mu się objąć. Nie dotknęłam jego ciała za żadne skarby, ale czułam jego bliskość. Wiedziałam, że przy nim mogę się otworzyć, a on nie będzie mnie osądzał w żaden sposób, tylko wysłucha i rzuci jakiś śmieszny tekst na pocieszenie. Ale właśnie tego tekstu potrzebowałam w tej chwili.

— Pokłóciłam się z nim wczoraj, o Julkę, a później o ciebie... — zaczęłam, bardziej szepcząc niż wypowiadając słowa na głos. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach w ekspresowym tempie, a gdy to zauważył wstał i podał mi chusteczki.

Od momentu, w którym powiedziałam mu o strasznych przeżyciach z Leszna, nie odbywałam z nim tak szczerej rozmowy o moich uczuciach i tym, co działo się w moim życiu. Teraz potrzebowałam jego, jego głosu, uśmiechu, w ogóle, jego całego. Jeszcze kilka minut temu myślałam, że moje zaufanie do niego jest na minimalnym poziomie, ale teraz zmieniłam zdanie - ufałam mu niemal tak samo jak Julce. On nie mówił mi o swoich problemach, a ja nie naciskałam. Za to jeśli chodzi o mnie i uczucia w moim wnętrzu, to byłam nieco bardziej wrażliwa i nie potrafiłam tak ukrywać i maskować emocji.

— Mial wątpliwości co do tego, czy w ogóle jestem z nim szczera i naprawdę nie myślałam nad tym, co myślę, więc powiedziałam mu, że go nie potrzebuję... a potrzebuję go bardziej niż kogokolwiek innego — mruknęłam, czując jak totalnie się rozpływam. Cała drżałam, a żołądek wręcz przewracał się we wszystkie strony, ze względu na walczące ze sobą uczucia w środku. — Pieprzony Pawlicki! — wrzasnęłam, rzucając zgniecioną chusteczkę na stół, a chwilę później uderzyłam o niego otwartą dłonią.

Jak zwykle - milczał. Nie winiłam go za to, bo wcale nie potrzebowałam słów wsparcia i pocieszenia. W tym momencie najbardziej cieszyło mnie to, że ktoś mnie wysłuchał i nie komentował mojego zachowania. Czułam jego zapach, który teraz zamienił się w mój tlen i dostawał się do mojego wnętrza z każdym oddechem. Był obok i to było najważniejsze.

Spędziliśmy w tej pozycji dobre piętnaście minut - ja walczyłam ze sobą i moim smutkiem, a on patrzył na krajobraz za oknem, co jakiś czas marszcząc brwi z bólu. On też miał problem i wiedziałam o tym, ale nie pytałam, bo zostałabym tylko z pytaniami bez odpowiedzi. W końcu przetarłam oczy dłonią i sięgnęłam po kolejną chusteczkę i ostatecznie pozbyłam się śladów płaczu z mojej twarzy.

Mieliśmy chwilę słabości w życiu i to obydwoje. Tyle tylko, że on wiedział, co dzieje się w moim życiu, a ja o jego utrapieniach nie miałam bladego pojęcia. I raczej nie było sposobu na to, by to z niego wyciągnąć.

— Boli cię jeszcze głowa? — zapytałam, przerywając dziwne napięcie pomiędzy nami. Niewidzialna bariera, która nas podzieliła na chwilę, momentalnie znikła.

— Tak, czemu pytasz? — zapytał, odkręcając głowę powoli w moją stronę.

— Nie wiem, tak jakoś... — mruknęłam, wzruszając ramionami. Spojrzałam mu prosto w oczy, lekko się uśmiechając, a on odwzajemnił ten gest.

Byliśmy naprawdę blisko i to niebiezpieczne blisko. Nie wiem, o czym myślał, ale wywnioskowałam, że nad czymś się intensywnie zastanawia. Gdy taksował każdy centymetr mojej twarzy wzrokiem, czułam jak miękną mi nogi. Nie wytrzymałam presji i po chwili uciekłam spojrzeniem w stronę okna. Prawie zawsze to on wygrywał walki na wzrok, bo jego spojrzenie było tak intensywne, jak intensywny był jego kolor oczu. Kolor czekolady, w którym mogłabym zatonąć choć na chwilę i dać się porwać pięknym chwilom i marzeniom. Chciałabym móc wedrzeć się w głąb tej toni, tej fali, aby odczytać jego wnętrze i to, co czuł w danym momencie. Tylko, że jego spojówka była barierą, która nie wpuszczała nikogo do środka, powodując wrażenie i obraz niedostępnego człowieka. Za to on mógł wyczytać emocje z mojej twarzy bez żadnego problemu - ich ukrywanie zawsze przychodziło mi z trudem, choć starałam się maksymalnie i w jakimś stopniu mi to wychodziło. Musiał więc wiedzieć, że serce kraja się na wiele kawałków, gdy tylko w mojej głowie pojawiał się obraz mojego byłego najlepszego przyjaciela.

🥀

Hejo, hejo! Co tam u was, jak powrót do szkoły? Ja mam totalny luz, mimo egzaminów! Trzymajcie się kochani!

Zmieniłam okładki, więc możecie dać znać, jak wam się podobają!

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz