43 - Rzucił zaczepnie Smektała 🥀

281 14 6
                                    


🥀

Co z tego, że nie zaspaliśmy? I tak byliśmy na stadionie na styk. Patryk wstał o wiele za późno, niż ja to przewidziałam, a poza tym moje włosy wyjątkowo nie chciały dziś współpracować i zanim je wyprostowałam minęło sporo czasu. Gdy już mieliśmy wychodzić, Dudek zorientował się, że nie ma ze sobą czapki, a musiał mieć ją cały czas na głowie. W końcu okazało się, że leżała w samochodzie, a ja miałam ochotę go za to udusić.

Przed stadionem jak zwykle się rozdzieliliśmy, bo on szedł do parku maszyn, a ja biegiem wpadłam na tor, który przeszłam, po czym znalazłam się na murawie. Po zapoznaniu się z dzisiejszym repertuarem i tym, że nic nie zmienia się w naszym ustawieniu i nie mam się czym martwić popędziłam szybko do szatni i wpadłam na Bartka, który nie mógł się opanować, gdy trząsł się ze śmiechu po tym, jak musiał mnie złapać, bym nie upadła.

— Tobie to może by się okulary na tę starość przydały? — rzucił zaczepnie Smektała, a ja tylko przewróciłam oczami.

— Zamilcz — powiedziałam, wymijając go i wchodząc do szatni. — Powodzenia w dzisiejszym meczu, żeby było lepiej niż ostatnio — dodałam, a moje słowa wręcz ociekały ironią.

Zamknęłam mu drzwi przed nosem i rzuciłam torbę na ławkę, by przebrać się w dzisiejszy strój - czarna, przy - krótkawa sukienka i do niej - tradycyjnie - wysokie, czarne obcasy. Dziwię się, że jeszcze nigdy nie runęłam w nich jak długa na tor. Założyłam ubranie szybko na siebie, a strój, w którym tutaj przyjechałam wrzuciłam do torby. Wpakowałam cały mój dobytek do szafki, gdzie zawsze trzymałam swoje rzeczy podczas meczu. Co jak co, ale różni ludzie się tutaj kręcą i nie chcę, żeby ktoś sobie czasem przywłaszczył moją własność.

Gdy czułam się gotowa do wyjścia na tor, opuściłam ciasne pomieszczenie i wyszłam na zewnątrz. Na trybunach zasiadało coraz więcej kibiców, a niektórzy siedzieli tam wcześniej niż ja byłam na stadionie. Zmierzyłam wzrokiem rzędy krzesełek i kibiców poubieranych w barwy klubowe, a później dołączyłam do dziewczyn z mojego teamu. W parku maszyn szukałam Piotrka, moje spojrzenie błądziło po boksach i ludziach, którzy się w nich kręcili.

Gdy w pierwszym biegu Emil pojawił się pod taśmą, w stronę nieba powędrował mój błagalny wzrok. Bieg pierwszy poszedł nie do końca po mojej myśli - Sayfutdinov co prawda przywiózł trójkę, ale za to Bartek skończył na ostatnim miejscu. Remis nie był zły, ale Smyk naprawdę mnie zawiódł. Wyniku biegu drugiego nie przewidziałam zupełnie - niezawodny dotąd Kubera przywiózł jedynkę, nie wspominając o Szymonie, który przyjechał za Dominikiem. Tym oto sposobem Zielona Góra wyszła na czteropunktowe prowadzenie. Zagryzłam wargę tak mocno, że aż krew zaczęła z niej lecieć, a ja poczułam ten charakterystyczny smak w ustach. Chwyciłam za czerwoną plakietkę i próbowałam nie zwracać uwagi na zawodnika w żółtym kasku, choć doskonale wiedziałam, kto się pod nim kryje. Piotrek na mnie patrzył, ale nie odwróciłam wzroku i uporczywie patrzyłam na krwistoczerwony kolor kasku Patryka, przed którym teraz stałam. Zestresowałam się niesamowicie i miałam ochotę rzucać wszystkim, co miałam pod ręką.

Wypuściłam ciężko powietrze z ust i zeszłam z toru, gdy dostałam na to znak. Czterech zawodników pochyliło się do przodu, by być bliżej kierownicy, a ich kręgosłupy wyraźnie się napięły. Ścisnęłam mocniej dłonie na plakietce i czekałam na rozwój sytuacji, podczas gdy Ola rozdawała kolorowe pompony. Chwyciłam je niepewnie w ręce, w ogóle nie zwracając na nią uwagi. Byłam wpatrzona w białą taśmę, która w ułamku sekundy podniosła się do góry i wszyscy wyszli ze startu bardzo równo. Przez dwa pierwsze okrążenia szli niemal jednostajnie i w każdy łuk wchodzili w odległości kilku metrów do siebie. Dopiero po jakimś czasie Patryk i Michael wysunęli się na prowadzenie, jednak Piotrek wykorzystał błąd Duńczyka na przedostatnim łuku i skutecznie minął go po zewnętrznej, w jakimś stopniu ratując honor drużyny. Sześciopunktowa przewaga była coraz to trudniejsza do odrobienia, a po następnych biegach z sześciu oczek zrobiło się osiem, a byłoby jeszcze więcej, gdyby Piotrek Protasiewicz nie upadł.

🥀 𝐼𝑛𝑐𝑟𝑒𝑎𝑠𝑒 ~ Patryk Dudek 🥀 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz