Rozdział 38

178 15 3
                                    

Tak! To był już ten dzień! Walizki stały w garderobie zapełnione po granice możliwości. Moja jeszcze nie zamknięta bo co chwile coś wyjmowalam i wkładałam coś nowego, milion pomysłów na sekundę. Artur jeszcze rano musiał pojechać do firmy żeby powiedzieć swoim ludziom co mają robić i gdzie ewentualnie mają szukać pomocy. Samolot mieliśmy o 22, Arczi miał być najpóźniej o 17 w domu. Posprzątalam w domu i przyszykowalam sobie ubranie do samolotu. Moje ulubione wygodne, krótkie trampki, ciemne porwane szorty, bluzkę na ramiączka i duży mięciutki beżowy sweter na klimatyzację samolotową.  Duża podręczna torba zawierała kilka przyjaznych fantow.  Pamiętałam o paszportach i biletach. Zdazylam zadzwonić jeszcze do mamy.

- Hej mamo, co słychać ?

- No proszę moja córka znalazła dla mnie chwilkę czasu- mama śmiała się ze mnie wypominajac mi ze dawno się nie odzywalam, co było prawdą i głupio mi było z tym faktem.- wszystko dobrze, byłam wczoraj z brunem nad jeziorem i trochę sobie leniuchowalismy, a jak u was ? Spakowani i gotowi do drogi ?

-Tak walizki stoją juz spakowane tylko trzeba je zamknąć, juz nie mogę się doczekać- powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.

Troszkę stesknilam się za mama i obiecałam sobie ze jak wrócę to gdzieś razem z nią wyskocze,  chociaż na weekend. 

Usiadłam na kanapie i włączyła jakiś film, żeby zabić wolno płynący czas.  Zwykle pewnie zabrakłoby mi czasu,  a teraz ? Była dopiero 16. Artur napisał mi tylko jednego smsa ze w firmie jest jakiś koszmar. Miałam nadzieję, że zdąży na czas. Na kolacje zrobiłam lekką sałatkę,  żeby leciało się z przyjemnym żołądkiem.

Dochodziła juz prawie 17, byłam zdenerwowana, a Artur nie odbierał telefonów. Za to dzwoniła Ania, że są już gotowi tez, jeszcze tylko jakieś tam ostatnie dopakowania i coś zjeść.  Ubrana i przyszykowana czekałam.  Dochodziła 18:30. Zadzwoniłam do firmy. Kiedy zażądałam rozmowy z Arturem pani powiedziała mi iż w tej chwili ma on spotkanie z przedstawicielem z Californi. Byłam strasznie wkurzona,  kto przyjechał stamtąd wczoraj ? Nie kto inny jak nie jaka Eliza. Spróbowałam jeszcze raz wykręcić numer Artura. Bezskutecznie... na 20 byliśmy umówieni ze wszystkimi na lotnisku. Nie wiedziałam zupełnie co mam zrobić,  z minuty na minutę byłam coraz bardziej wkurzona i zirytowana. Zapakowalam swoją torbe i bagaż podręczny,  zabrałam kluczyki do domu na Sycylii i wszystkie potrzebne dokumenty. Wsiadam do swojego samochodu i pojechałam pod firmę.  Było już późno, prawie 20. Zdazylam napisać tylko smsa do ani ze musze coś załatwić wiec niech się zbierają a ja dojadę. 

Wjechalam winda na samą górę,  gdzie był gabinet mojego chłopaka który w tamtej chwili powinien się mnie cholernie bać.  Nie zauwazylam i mijając zakręt uderzyłam w kogoś ramieniem z całej siły.  Oczywiście! Nie kto inny tylko tajemnicza pani z californii.  Posłała mi okropny uśmieszek,  jakby chciała dać mi coś do zrozumienia. Głupia zolza pomyślałam i poszłam dalej.  Minęłam zagradzajaca mi drogę sekretarkę i wpadłam do gabinetu z krzykiem. 

-Co ty sobie wyobrażasz co !?- skierowałam wzrok prosto na niego nie zauważając grupki facetów w garniturach siedzących przy dużym stole.  Zrobiło mi się trochę głupio,  ale jemu chyba bardziej

- Przepraszam panowie- spojrzał na mnie przerażony podszedł w moim kierunku i pociągnął w kierunku pomieszczenia obok.- Co się stało?

- żartujesz sobie ze mnie prawda?- zapytałam juz Mega bardzo wkurzona

- wiem ze ten wyjazd był dla ciebie bardzo ważny,  dla mnie też, ale sprawy firmy się pokomplikowaly.  Pojedziemy innym razem dobrze ?- chciał odgarnąć mi włosy z twarzy, ale odsunelam się od niego

- Zawiodłam się na tobie,  ZNOWU!- krzyknęłam- i co ty sobie myślisz ze mam zadzwonić do naszych przyjaciół i powiedzieć sory ale spadajcie bo mój chłopak ma was w dupie i liczy się dla niego tylko jego CHOLERNA firma ?! Tak? Tak myślisz?  To się grubo myślisz,  pojadę tam z tobą czy bez ciebie obojętnie mi już,  a ty się zastanów.  - Nie dałam dojść mu do słowa- ŻEGNAM!  a i jeszcze jedno możesz powiedzieć ze moja cześć łóżka jest wolna na dwa tygodnie może Eliza chciałaby się przenocować !

Skierowałam się do wyjścia,  miałam już łzy w oczach. 

- Zuuu - usłyszałam za sobą.  Poczułam jego rękę na ramieniu, odwrócił mnie i pocałował,  ale się wyrwalam.  Spojrzałam mu w oczy milcząc wzrokiem pełnym żalu.

- kocham cie - wyszeptał ze skruszonym wzrokiem zatrzymanym na mnie

Odwrocilam się i wyszłam mijając garnitury i sekretarkę. Było już tak późno,  musiałam zdążyć.  Miałam kilka nirodebranych połączeń od Ani. Szybko oddzwonilam i powiedziałam ze zaraz będę starając się nie dać znać ze coś się stało. 

Zostawilam samochód na parkingu lotniskowym i pobiegłam oddać swój bagaż i szybko w stronę samolotu. Przed bramką nikogo znajomego już nie bylo, ale ludzie wciąż wchodzili. Wyjęłam moje lusterko i staralam się szybko zamaskować objawy płaczu. Oddałam swój bilet i weszłam do pierwszej klasy samolotu.  Starałam się odnaleźć wzrokiem znajomych.  Nagle ktoś złapał mnie za rękę.  ANIA! Tylko na mnie spojrzał i wiedziała że coś jest nie tak.

- Kochana,  co się stało?  Gdzie Artur? - przytulila mnie mocno. - juz dobrze, ejj.

- Niccc się nie stało,  Artur nie jedzie.  Nie chce wam psuć wyjazdu,  będzie super, ale teraz znajdę swoje miejsce i się przespie.  Jak wysiadziemy to będzie mi już lepiej obiecuje- powiedziałam uśmiechając się delikatnie, na co powikwala głową- a wszyscy dotarli? 

-Tak siedzą tam dalej, napewno nie chcesz żebym z tobą usiadła? - zapytala zaniepokojona

- nie no coś ty Damian by mnie udusil- przytulila mnie jeszcze raz i odeszła przeganiana przez stewardesse która powoli kierowała ludzi na miejsca.

Zajęłam miejsce przy oknie, obok wolnego które miał zajmować Artur.  Ostatni raz przed wylotem sprawdziłam telefon

Przepraszam kochanie :( postaram się dolecieć do ciebie jak najszybciej od Arczi

Wylaczylam ekran i schowałam komórkę do torebki.  Zapielam pas i skupiłam się na światełkach migajacych za oknem i tym z jaką lekkością poruszała się maszyna do startu.  Światła zgasl i dawały o sobie znać tylko małe niebieskie diody przy przejściach.  Samolot sunal po pasie do kolejki startów.  Gwiazdy migotaly a słychać było tylko szum dochodzący z silników tego wielkiego potwora, w którym siedziało około 200 osób.  Łzy popłynely mi po policzkach. Czy naprawdę jestem aż tak naiwna?  Czy znowu zaufalam temu samemu facetowi i on ZNOWU mnie zawiódł?  Czy zrobiłam błąd?  Targalo mną wiele myśli. Nie chciałam o tym myśleć w ten sposób.  Przecież byli nam dobrze,  chyba.

Zasnęłam,  bo co się działo przez kolejna godzinę nie pamiętam,  tyle tylko że szybowalam gdzieś daleko wysoko w chmurach. Przebudzily mnie jakieś ruchy obok, a Przecież nikt kolo mnie nie siedział.  Odwrocilam głowę i zobaczyłam, jak Michał siada obok mnie. Zupełnie o nim zapomniałam.

- hej piękna- zaczął delikatnie i cicho żeby nie budzić ludzi na około.  Patrzył mi głęboko w oczy. Juz zapomniałam jak bardzo były urocze i co ze mną robiły.  Opuściła wzrok,  bo nie mogłam wytrzymać rosnących emocji. Zdałam sobie sprawę ze tęskniłam za nim

- tęskniłam- wyrwalo mi się mimo wolnie,  zakrylam ręką usta i spojrzałam na niego znowu.

Śmiechnal się i popatrzył na swoje dłonie, następnie wyjął chusteczkę i wytarl mi mokre od płaczu oczy. Zapewne wyglądałam bardzo dobrze ze spuchnieta twarzą.

A little differentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz