Tak! To był już ten dzień! Walizki stały w garderobie zapełnione po granice możliwości. Moja jeszcze nie zamknięta bo co chwile coś wyjmowalam i wkładałam coś nowego, milion pomysłów na sekundę. Artur jeszcze rano musiał pojechać do firmy żeby powiedzieć swoim ludziom co mają robić i gdzie ewentualnie mają szukać pomocy. Samolot mieliśmy o 22, Arczi miał być najpóźniej o 17 w domu. Posprzątalam w domu i przyszykowalam sobie ubranie do samolotu. Moje ulubione wygodne, krótkie trampki, ciemne porwane szorty, bluzkę na ramiączka i duży mięciutki beżowy sweter na klimatyzację samolotową. Duża podręczna torba zawierała kilka przyjaznych fantow. Pamiętałam o paszportach i biletach. Zdazylam zadzwonić jeszcze do mamy.
- Hej mamo, co słychać ?
- No proszę moja córka znalazła dla mnie chwilkę czasu- mama śmiała się ze mnie wypominajac mi ze dawno się nie odzywalam, co było prawdą i głupio mi było z tym faktem.- wszystko dobrze, byłam wczoraj z brunem nad jeziorem i trochę sobie leniuchowalismy, a jak u was ? Spakowani i gotowi do drogi ?
-Tak walizki stoją juz spakowane tylko trzeba je zamknąć, juz nie mogę się doczekać- powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
Troszkę stesknilam się za mama i obiecałam sobie ze jak wrócę to gdzieś razem z nią wyskocze, chociaż na weekend.
Usiadłam na kanapie i włączyła jakiś film, żeby zabić wolno płynący czas. Zwykle pewnie zabrakłoby mi czasu, a teraz ? Była dopiero 16. Artur napisał mi tylko jednego smsa ze w firmie jest jakiś koszmar. Miałam nadzieję, że zdąży na czas. Na kolacje zrobiłam lekką sałatkę, żeby leciało się z przyjemnym żołądkiem.
Dochodziła juz prawie 17, byłam zdenerwowana, a Artur nie odbierał telefonów. Za to dzwoniła Ania, że są już gotowi tez, jeszcze tylko jakieś tam ostatnie dopakowania i coś zjeść. Ubrana i przyszykowana czekałam. Dochodziła 18:30. Zadzwoniłam do firmy. Kiedy zażądałam rozmowy z Arturem pani powiedziała mi iż w tej chwili ma on spotkanie z przedstawicielem z Californi. Byłam strasznie wkurzona, kto przyjechał stamtąd wczoraj ? Nie kto inny jak nie jaka Eliza. Spróbowałam jeszcze raz wykręcić numer Artura. Bezskutecznie... na 20 byliśmy umówieni ze wszystkimi na lotnisku. Nie wiedziałam zupełnie co mam zrobić, z minuty na minutę byłam coraz bardziej wkurzona i zirytowana. Zapakowalam swoją torbe i bagaż podręczny, zabrałam kluczyki do domu na Sycylii i wszystkie potrzebne dokumenty. Wsiadam do swojego samochodu i pojechałam pod firmę. Było już późno, prawie 20. Zdazylam napisać tylko smsa do ani ze musze coś załatwić wiec niech się zbierają a ja dojadę.
Wjechalam winda na samą górę, gdzie był gabinet mojego chłopaka który w tamtej chwili powinien się mnie cholernie bać. Nie zauwazylam i mijając zakręt uderzyłam w kogoś ramieniem z całej siły. Oczywiście! Nie kto inny tylko tajemnicza pani z californii. Posłała mi okropny uśmieszek, jakby chciała dać mi coś do zrozumienia. Głupia zolza pomyślałam i poszłam dalej. Minęłam zagradzajaca mi drogę sekretarkę i wpadłam do gabinetu z krzykiem.
-Co ty sobie wyobrażasz co !?- skierowałam wzrok prosto na niego nie zauważając grupki facetów w garniturach siedzących przy dużym stole. Zrobiło mi się trochę głupio, ale jemu chyba bardziej
- Przepraszam panowie- spojrzał na mnie przerażony podszedł w moim kierunku i pociągnął w kierunku pomieszczenia obok.- Co się stało?
- żartujesz sobie ze mnie prawda?- zapytałam juz Mega bardzo wkurzona
- wiem ze ten wyjazd był dla ciebie bardzo ważny, dla mnie też, ale sprawy firmy się pokomplikowaly. Pojedziemy innym razem dobrze ?- chciał odgarnąć mi włosy z twarzy, ale odsunelam się od niego
- Zawiodłam się na tobie, ZNOWU!- krzyknęłam- i co ty sobie myślisz ze mam zadzwonić do naszych przyjaciół i powiedzieć sory ale spadajcie bo mój chłopak ma was w dupie i liczy się dla niego tylko jego CHOLERNA firma ?! Tak? Tak myślisz? To się grubo myślisz, pojadę tam z tobą czy bez ciebie obojętnie mi już, a ty się zastanów. - Nie dałam dojść mu do słowa- ŻEGNAM! a i jeszcze jedno możesz powiedzieć ze moja cześć łóżka jest wolna na dwa tygodnie może Eliza chciałaby się przenocować !
Skierowałam się do wyjścia, miałam już łzy w oczach.
- Zuuu - usłyszałam za sobą. Poczułam jego rękę na ramieniu, odwrócił mnie i pocałował, ale się wyrwalam. Spojrzałam mu w oczy milcząc wzrokiem pełnym żalu.
- kocham cie - wyszeptał ze skruszonym wzrokiem zatrzymanym na mnie
Odwrocilam się i wyszłam mijając garnitury i sekretarkę. Było już tak późno, musiałam zdążyć. Miałam kilka nirodebranych połączeń od Ani. Szybko oddzwonilam i powiedziałam ze zaraz będę starając się nie dać znać ze coś się stało.
Zostawilam samochód na parkingu lotniskowym i pobiegłam oddać swój bagaż i szybko w stronę samolotu. Przed bramką nikogo znajomego już nie bylo, ale ludzie wciąż wchodzili. Wyjęłam moje lusterko i staralam się szybko zamaskować objawy płaczu. Oddałam swój bilet i weszłam do pierwszej klasy samolotu. Starałam się odnaleźć wzrokiem znajomych. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. ANIA! Tylko na mnie spojrzał i wiedziała że coś jest nie tak.
- Kochana, co się stało? Gdzie Artur? - przytulila mnie mocno. - juz dobrze, ejj.
- Niccc się nie stało, Artur nie jedzie. Nie chce wam psuć wyjazdu, będzie super, ale teraz znajdę swoje miejsce i się przespie. Jak wysiadziemy to będzie mi już lepiej obiecuje- powiedziałam uśmiechając się delikatnie, na co powikwala głową- a wszyscy dotarli?
-Tak siedzą tam dalej, napewno nie chcesz żebym z tobą usiadła? - zapytala zaniepokojona
- nie no coś ty Damian by mnie udusil- przytulila mnie jeszcze raz i odeszła przeganiana przez stewardesse która powoli kierowała ludzi na miejsca.
Zajęłam miejsce przy oknie, obok wolnego które miał zajmować Artur. Ostatni raz przed wylotem sprawdziłam telefon
Przepraszam kochanie :( postaram się dolecieć do ciebie jak najszybciej od Arczi
Wylaczylam ekran i schowałam komórkę do torebki. Zapielam pas i skupiłam się na światełkach migajacych za oknem i tym z jaką lekkością poruszała się maszyna do startu. Światła zgasl i dawały o sobie znać tylko małe niebieskie diody przy przejściach. Samolot sunal po pasie do kolejki startów. Gwiazdy migotaly a słychać było tylko szum dochodzący z silników tego wielkiego potwora, w którym siedziało około 200 osób. Łzy popłynely mi po policzkach. Czy naprawdę jestem aż tak naiwna? Czy znowu zaufalam temu samemu facetowi i on ZNOWU mnie zawiódł? Czy zrobiłam błąd? Targalo mną wiele myśli. Nie chciałam o tym myśleć w ten sposób. Przecież byli nam dobrze, chyba.
Zasnęłam, bo co się działo przez kolejna godzinę nie pamiętam, tyle tylko że szybowalam gdzieś daleko wysoko w chmurach. Przebudzily mnie jakieś ruchy obok, a Przecież nikt kolo mnie nie siedział. Odwrocilam głowę i zobaczyłam, jak Michał siada obok mnie. Zupełnie o nim zapomniałam.
- hej piękna- zaczął delikatnie i cicho żeby nie budzić ludzi na około. Patrzył mi głęboko w oczy. Juz zapomniałam jak bardzo były urocze i co ze mną robiły. Opuściła wzrok, bo nie mogłam wytrzymać rosnących emocji. Zdałam sobie sprawę ze tęskniłam za nim
- tęskniłam- wyrwalo mi się mimo wolnie, zakrylam ręką usta i spojrzałam na niego znowu.
Śmiechnal się i popatrzył na swoje dłonie, następnie wyjął chusteczkę i wytarl mi mokre od płaczu oczy. Zapewne wyglądałam bardzo dobrze ze spuchnieta twarzą.
CZYTASZ
A little different
Dla nastolatkówHistoria o pasji i wielkiej miłości do koni, jednak jak sie później okazuje nie tylko do nich...