Rozdział25

229 17 1
                                    

Cieszylam sie, ze zblizaly sie swieta Bozego Narodzenia, a ja mialam wyjechac do babci, az do sylwestra, ktorego obiecalam, ze spedze z Michalem w zakopanym. Mieli z nami jechac tez ludzie ze stajni znaczy Damian i Ania. Chcialam pobyc sama i zostawic na chwile Michala, ktory byl naprawde kochany, ale mi wciaz bylo tak zle. On myslal ze jestesmy para, chyba...ale nawet ja tego nie wiedzialam.

Wracalam wlasnie z uczelni, nie zabralam auta. Szlam przez park brodzac po kostki w puszystym sniegu. Zaczal dzwonic moj telefon, to Michal. Nie chcialam z nim rozmawiac, ani z nikim innym, wiec go wylaczylam. Usiadlam na lawce i patrzylam na cien, ktory rzucalo swiatlo latarni. Bylam jak zahipnotyzowana, nic do mnie nie docieralo. Nie wiem jak dlugo tam siedzialam, ale nawet nie czulam zimna, ktore zamrozilo mnie prawie od gory do dolu. Z oczu saczyly sie lzy, ktore zamarzaly na moich policzkach. Ludzie przechodzili obok glosno rozmawiajac i smiejac sie. Nagle ktos kolo mnie usiadl i przytulil mnie do siebie. Mamaa

-Skarbie co sie dzieje z Toba ?- powiedziala zatroskana

Rozpacz wziela gore, zaczelam szlochac coraz mocniej az totalnie sie rozkleilam. Opowiedzialam jej cala prawde, ktora wczesniej ukrywalalm. Popatrzyla na mnie ze smutna mina i mocno mnie przytulila nic nie mowiac.

-Chodz, jestes zmarznieta. Zrobie ci herbate i pogadamy, a ty przebierzesz sie z tym mokrych ubran.

Dotarlysmy do domu i dlugo rozmawialysmy. Mama byla troche zdziwiona zachowaniem Artura, ale z drugiej strony go rozumiala. Kazala mi postawic sie w jego sytuacji. Wiedzialam od poczatku, ze robil to dla swojej rodziny. Dopiero teraz spojrzalam na to otwartymi oczami. Domyslalam sie co czul. Co do Michala, mama byla otwarta. Powiedziala, ze nie moge sie w sobie zamykac i powinnam dalej zyc. Mialam piekna historie w zyciu i powinnam sie z tego cieszyc.

- Kochanie, moze jeszcze kiedys sie spotkacie. Swiat jest maly. Wpadniecie na siebie w najmniej oczekiwanym momencie w zyciu. - uslyszalam z ust mamy. To dodalo mi troche wiecej wiary w fakt ze bedzie dobrze. Musi byc. Postanowilam nie wlaczac telefonu. Poczlapalam do pokoju i przytulilam sie do mojego pluszowego Quicka, a nastepnie zasnelam.

Nastepnego dnia rano postanowilam jednak odnowic kontakt ze swiatem. Wiedzialam ze Michal sie martwi, a nie chcialam zeby tak bylo. Nie mylilam sie mialam mnostwo nieodebranych polaczen i wiadomosci.

Szybko wystukalam jego numer, ale nie zdazylam go wybrac, bo akurat zaczal dzwonic, odebralam. Obudzilam sie dzis w lepszym, a nawet duzo lepszym humorze. Wszysko wydawalo sie byc poukladane i wyjasnione.

-No nareszcie, martwilem sie - powiedzial glosem ulgi- co sie z toba wczoraj dzialo?

-Hej, przepraszam- wydukalam szybko- mialam wczoraj ciezki dzien musialam sobie poukladac w glowie, ale wszystko juz w porzadku.

-Nie moglas dac jakiegokolwiek znaku zycia ? - zapytal ze smutkiem

- Przepraszam nooo. Ale moge ci to wynagrodzic - powiedzialam dumna z siebie

- Tak, a niby w jaki sposob ? - zapytal ciagle obrazony

- Noo np spedze dzis z toba caly dzien zaraz po zajeciach, ktore koncze o 11.

-Pffyyy- uslyszalam w sluchawce - i tylko tyle ?

- No jak nie to nie, okej to paa - udawalam, ze mi wszystko jedno

- Ejejejejej stop. - krzynal, a ja wcale nie mialam.zamiaru odlozyc sluchawki - bede pod uczelnia o 11. Juz ja sobie to wynagrodze. - zaczal sie zlowrogo smiac i sie rozlaczyl.

Zalozylam czarne grubsze rajstopy, skorzane za kostke buty na grubym obcasie. Do tego biała rozszerzana do dolu spodnice i luzny duzy bialy sweter. Do tego na szyje zalozylam srebrny lancuch, a wlosy pusvilam falami na ramiona. Lekkim make up podkreslil moje oczy i moglam wyjsc.

A little differentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz