Rozdział 31

166 15 0
                                    

Nie wiedzialam, czy dobrze robilam, ale wiedzialam jedno. Naprawde mi na nim zalezalo i moje uczucia sie nie zmienily. Poza tym bardzo tesknilam. Chcialam byc blisko niego.

Wdrapalam sie na lozko w rozpietej koszuli i polozylam sie kolo niego. Przekrecil sie do mnie i polozyl dlon na moim biodrze. Moja skora przyjemnie piekla w miejscach gdzie skladal pocałunki. Zdalam sobie sprawe, ze nie wytrzymalabym bez niego dluzej. Najchetniej przytulilabym go teraz i juz nigdy nie wypuscila. Dotknelam jego wystajacych miesni na plecach i gladzilam je opuszkami palcow. Przytulilam go mocno,a on oparl sie o sciane, posadzil mnie sobie na kolanach i wtulil twarz w moje wlosy obejmujac mnie w pasie i krzyzujac rece na moich plecach.

-Nie zostawiaj mnie tak wiecej..- wyszeptalam

Nic nie odpowiedzial tylko zawezil uscisk. Zasnelam wtulona w jego ramiona, tak jak kiedys. Czulam wielka ulge, wszystkie moje zmartwienia odeszly, teraz moglam wszystko.

Czy ktos powie mi jak to sie dzieje, ze pomiedzy dwojgiem ludzi pojawia sie taka wiez i uczucie. Cieszylam sie, ze odzyskalam moje swiatelko w tunelu. Mialam nadzieje, ze wszystko sie ulozy i nic nas nie rozdzieli. 

Obudzilam sie w nocy, bo bylo mi strasznie goraco. Nie dziwie sie dlaczego... Artur tak owinal mnie wokol siebie i tak moco przytulil, conajmniej jakbym miala mu uciec, do tego bylismy przykryci koldra. Popatrzylam na jego ciemna od californijskiego slonca twarz. Minal tylko, a moze az rok, a mimo to Artur zmienil sie. Jego twarz spowazniala, widac na niej, ze naprawde ciezko pracowal. Na czole zrobila mu sie smieszna mala zmarszczka, jak tak spal jego twarz byla taka spokojna i niewinna. Nasza mnie ochota, zeby dotknac jego twarzy. Stop, przyciez on spi i jest zmeczony, daj mu spac wariatko. Krzyczal glos w mojej glowie. A mimo to nie moglam oprzec sie pokusie. Przejechalam dlonia po gladkim policzku, zatrzymujac sie przy kaciku ust i lekko przejezdzajac po dolnej wardze. Nachylilam sie i musnelam wage, ktora przed chwila przejechalam. Chcialam znowu go musnac, ale usmiechnal sie szeroko, kiedy chcialam to zrobic. Otworzyl oczy i zmienil pozycje przerzucajac mnie na plecy, teraz to on nade mna gorowal.

- To nie fairr, jestes silniejszy - zapiszczalam uderzajac go w naga klatke piesiowa.

- No coz tak jux musi byc ! - mowil opierajac dlonie po obu stronach mojej twarzy.- Co to za zabawa, ktora zaczelas..powiedz mi chetnie zagrammm- mowil smiesznym glosem w miedzy czasie mnie laskoczac, a ja zanosilam sie smiechem

Boze laskotki byly takie okropneee, ale Artur uwielbial to wykorzystywac, zawsze. Wtedy poczulam, ze wrocil moj stary dobry Arczi.

Kiedy rano sie obudzialam, juz go nie bylo. Wstalam, wlozylam jego koszulke i ruszylam do kuchni po cos do picia. Siedzial przy stoliku z otwartym laptopem i cos waznego pisal. Podniosl glowe i usmiechnal sie do mnie z dretwa mina. Myslalam, ze cos sie stalo. Od razu przez glowe przelecialo mi milion mysli. Nie zauwazylam wczesniej, ze stoi przed nim duza taca z przygotowanym jedzenien i chyba zimna juz herbata.

- Przepraszam Cie - wstal i podszedl do mnie lapiac mnie za rece- szedlem do ciebie z tymi pysznosciami, kiedy zadzwonil moj glupi telefon, bo mieli jakies problemy w firmie i musialem posprawdzac pliki, przepraszam- wydawal sie serio zdolowany.

-Ejj, spokojnie, przeciez nic nie mowie. - powiedzilam pogodnie

- Chodz- pociagnal mnie za soba usiadl i posadzil mnie na swoich kolanach przed laptopem na ktorym byla masa jakichs wykresow i faktur po angielsku. - Pokaze ci jak teraz funkcjonuje, jesli chcesz - popatrzyl pytajaco

- Jasne

W koncu chcialam sie dowiedziec, co robi dokladnie i gdzie pracuje i w ogole jak wyglada jego zycie tam. Siedzialam wygodnie zwrocona przodem do ekranu, a on po kolei wszystko mi pokazywal. Otworzyl jakas strone firmy Kossak International, moim oczom ukazalo sie zdjecie przedstawiajace duzy wiezowiec ze szkalnymi szybami, taki jak widuje sie na roznych zdjeciach w internecie. Opowiedzial mi o tym jak poznawal ludzi i jak to wszystko od pocztku sie potoczylo. Aktualnie byl najwazniejszym prezesem calej firmy. Okazalo sie o czym nie wiedzial, ze jego ojciec przejal ta firme dwa lata temu i nastepca mial byc on sam. Podobno dobrze mu szlo. Zarabial kupe pieniedzy.. az balam sie pomyslec jakas suma gotowki dysponuje na ten czas. To bylo zupelnie nieistotne, nie moglam sie przyzwycaic to biznesmana Artura. To nawet smiesznie brzmi. Zaczelam chichotac po cichu.

- Ze mnie sie smiejesz - zapytal udajac smutnego

- Niee no co tyyy

-Musisz tam pojechac ze mna kiedys- powiedzial ostroznie

Troche zrzedla mi mina, nie chcialam, zeby wyjezdzal. Wiedzialam niestety, ze to bedzie konieczne. Mialam tu studia, znajomych, przyjaciol, konie. Czy bylabym w stanie to poswiecic ? Na ten moment jeszcze tego nie wiedzialam. Zauwazyl, ze posmutnialam i od razu odwrocil moja twarz w strone swojej

- Spokojnie narazie, nigdzie sie nie wybieram Mam tak jakby urlop. - Pocalowal mnie i usmiechnal sie

Weszlismy wspolnie do stajni. Nikogo nie bylo. Artur stanal pod boksem Armanii i wyciagnal do niej reke. Klacz natychniast do niego podeszla i dala sie glaskac. Milo bylo na to patrzec.

- Szkoda, ze juz nie jest moja- powiedzial zmartwiony- nawet nie wiem, kto ja kupil ..

Usmiechnelam sie szeroko, widzac jego wielkie zmartwienie. On jeszcze nie wiedxial, ze klacz jest moja ? Zabawne, myslalam, ze Michal sie wygada. Stanelam kolo klaczy, a ta cichutko zarzala.

-Jakby ci to tu ujac- zaczelam, nie przestawajac sie szczerzyc- hymn no bo wiesz...Armania jest moja - dokonczylam szybko

Chyba sam nie wierzyl w to co uslyszal. Postrzasnal glowa i popatrzyl znowu na mnie. Niewypowiedzisne na glos pytanie ALE JAK ? latalo w powietrzu, jak oszalale. A ja nje moglam przestac smiac sie z jego zszokowanej miny.

- Myslisz, ze pozwolilabym komus obcemu na niej jezdzic ? - zapytalam, a on wciaz milczal. Nie do konca wiem co mowila jego mina. To wciaz byl szok, czy ulga czy moze cos jeszcze innego.

Zauwazylam, ze w kociku jego oka pojawila sie mala kropelka. Wiedzialan, ze ona byla dla niego wazna, ale chyba nie zdawalam sobie sprawy ze az tak bardzo. Podeszlam i przytulilam go.

- Dziekuje- powiedzial glosem pelnym wielkiej radosci

Odsunelam sie od niego..i popatrzylam udajac jak najbardziej powazna

- No, ale wieszzz..nie wiem czy pozwole ci sie nia opiekowac..- powstrzymywalam smiech.

Jego oczy skrzyxowaly sie z moimi

-Chyba zartujesz - stwierdzil rozbawiony i oboje wybuchlismy smiechem.

Wracalismy wlasnie z terenu, przed stajnia zauwazylam Michala. Niby wszystko sie ulozylo, ale cos zakuło mnie w sercu. Jakas sprawa nie dawala mi spokoju. Przez jego twarz przemknal wyraz zrezygnowania, ale szybko zmienil sie w sztuczny usmiech. Wiedzialam, ze to nie dokonca jest tak, ze nasza relacja byla mu obojetna....

A little differentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz