Rozdział 22

237 20 1
                                    

Kolejne dni i tygodnie mijaly w srednio przyjemnej atmosferze. Jedyne to co dawalo mi motywacje to studia, gdzie poznalam super ludzi i stajnia, gdzie zawsze kiedy przyjezdzalam czekal na mnie Michal i moj ukochany Quick. Mama ciagle zastanawiala sie co sie dzieje i dlaczego chodze taka przygnebiona. A ja wykrecalam sie jakimis glupimi wymowkami. Co do Artura to, to co czulam do niego bylo bardzo mocne. Bylam w nim zakochana po uszy, kiedy tu byl zawladnal mna, a ja chcialam byc z nim. Zawsze w jego ramionach czulam sie bezpieczna, caly czas nie moglam pogodzic sie z tym ze wyjechal i mnie zostawil. To byla moja pierwsza wielka milosc, myslalam, ze jemu tez zalezy. Mialam cicha nadzieje na to ze bedzie sie codziennie kontaktowal ze mna i bedzie chcial przyjechac. A jak bylo naprawde ? Byl 20 pazdziernik, nie bylo go juz tak dlugo. Do tej pory bylam na dziesieciu treningach, spotkalam sie z chlopakami w centrum i ogarnialam studia. Moje mysli wracaly do niego za kazdym razem, kiedy spojrzalam na bransoletke na mojej rece. Wtedy tez oczy robily sie wilgotne i gdzies w srodku lamaly sie kolejne podpory trzymajace moje emocje. Ile razy mialam przez ten czas kontakt z Arturem ? Jesli mozna to nazwac kontaktem, to nie zadzwonil do mnie ani razu, pisal tylko od czasu do czasu smsa o tresci, kocham cie lub tesknie. Odpisywalam mu podobnie, ale tez chcialam sie dowiedziec dlaczego nie kontaktuje sie ze mna i nic nie mowi. To bylo strasznie przykre i bardzo bolalo.

Po pewnym czasie postanowilam zaczac zyc normalnie. To byl sliczny sobotni dzien. Co z tego ze byl koniec pazdziernika, swiecilo slonce, kolorowe liscie spadaly z drzew i bylo dosc cieplo. Zalozylam zielono ciemne bryczesy,  czarna bluzke z dlugim rekawem, bluze i kamilezke. Zabralam torbe do ktorej wrzucilam jakies ubrania na zmiane i jakis prowiant. Do reki wzielam swoj kubek termiczny w ktorym byla jak zwykle pyszna kawa. Na glowe wsunelam okulary i wyszlam z domu. Pierwszy raz na mojej twarzy pojawil sie usmiech.

Chyba pora na nowy start Zuu, nie mozesz tracic najfajniejszych lat w swoim zyciu. Bylas z nim bylo Ci dobrze, nie zaluj. Zalicz to do jednej z super chwil w swoim zyciu i zdobywaj kolejne takie, a w przyszlosci bedziesz miala co wspominac. Pomyslam.

Usmiechnelam sie do siebie szeroko idac chodnikiem w strone samochodu.

-Czas na nowy start.

Do stajni wjechalam juz godzine pozniej, radosnym krokiem udalam sie w strone siodlarni. Kiedy minelam drzwi do budynku, przywital mnie Michal i od razu skomentowal

- No prosze, a co to za humorekkk ?

- Normalny, a cooo nie mozeeee ?- pokazalam mu jezyk

- No to ty mi powiedz ?- zapytal

- Tak jakos lepszy - poslalam mu usmiech i poszlam zostwic torbe.

Mialam zamiar uczynic ten dzien przelomowym. Gdy znalazlam sie w poblizu naszych szafek mimowolnie spojrzalam na szafke obok mojej , na ktorej widnialo duze Arturro. Chlopcy go tak nazywali czasem i to oni wyryli tam taki napis. Znowu wrocily wspomnienia, a w mojej glowie energia spadla do poziomu zero. Ciekawe co sie z nim teraz dzieje ? gdzie jest, co robi ? Zrobilo mi sie przykro, jak szybko cale uczucie mu minelo. Wtedy przypomnial mi sie nasz ostatni teren i jak powtarzal, ze zawsze bedzie mnie kochal i nic nie moze tego zmienic. Jechalismy sobie wtedy na naszych koniach. A one smiesznie do siebie parskaly. Wlasnie ! Armania... co z Armanią ? Nie widzialam zeby ktos na niej jezdzil, ale jak mam byc szczera to nawet nie sprawdzilam, czy dalej stoi w boksie. Postanowilam to sprawdzic i porozmawiac z Michalem. Zostawilam rzeczy i skierowalam sie do boksu niedaleko Quicka przelotnie sie z nim witajac. Ciemna klacz z wielka latarnia stala w boksie ze zwieszona w dol glowa. Nie wygladala dosc dobrze, nawet nie skubala siana. W jej oczach byla rozpacz. Otworzylam jej boks i cicho do niego weszlam, klacz podniosla z nadzieja glowe, ale kiedy zobaczyla ze ja to ja znowu ja opuscila. Podeszlam i lekko pogladzilam jej szyje.

A little differentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz