Rozdział 16

271 21 2
                                    

Poczułam to świeże powietrze,  kiedy wysiadłam z samochodu. Widzialam jak chlopaki jeżdżą za halą. Postanowilam ich nie rozpraszac. Zanioslam swoja torbe na górę. 

Szlam w strone stajni, gdy uslyszalam za soba stukot kopyt. Odwrocilam sie i zobaczyłam Artura na  Armanii. Na twarzy bruneta malowala sie wielka radosc. Ale dlaczego ? owszem zwykle byl usmiechniety i wesoly, ale dzis bylo w tym cos takiego...jakby wiecej. Zsiadl z klaczy i podbiegl do mnie.

- Witam panią - powiedzial rozbawiony

- Dzieńdoberek

- Mam dla pani niesamowita wiadomosc

- Serioooo?- juz sie balam co on znowu wymyslil

- No wiec a wiec.. dostalismy urlop- mowil podekscytowany- a to oznacza żeeeeeeee.... mozemy wyjezdzaccc- wow co za informacja.. ale zaraz zaraz że jak ?!

-Ale jak to..co ?- zapytalam zdezorientowana

- No... ym zapraszam cie na wyspe do mojego chrzestnego na tydzien - powiedzial udajac oficjalnego -Co ty na to ?

-Jejuuu jestem zaskoczona, wiesz musze skombinowac pieniadze i porozmawiac z mama, ale bardzo bym chciala- poslalam mu szeroki usmiech

-Jedziesz ze mna i nie ma opcji innej. Bez ciebie nie jade.- jaki on byl kochany...po chwili zaczal mnie dreczyc namawiajac mnie i lskaczac.

-DOBRZE JUZ dobrzeee! - krzyczlam, kiedy juz nie moglam wytrzymac laskotek- jade z toba !

- Grzeczna dziewczynka- przygarnal mnie do siebie i dal buziaka w czolo.

Nasz dzien minal jak kazdy inny w stajni. Nie spotkalam Michala, bo wyjechal do Wroclawia cos zalatwic. Moze to i dobrze, byl spokoj z moim drugim ja. Artur poinformowal mnie w piatek wieczorem, kiedy lezelismy u niego w pokoju, ze samolot odlatuje w poniedzialek o 5 rano. Szybko troche, ale cieszylam sie. Wizja spedzenia tygodnia sam na sam z Arturem przyprawiala mnie o przyjemne dreszcze, ale tez lekko niepokoila. Wiedzialam co najprawdopodobniej bedzie chcialo sie wydarzyc na owym wyjezdzie. Mimo iz regularnie stosowalam sie do zalecen lekarza mialam obawy. Z drugiej strony na sama mysl o tym popadalam w otchlan euforii.

W sobote wieczorem oboje zapakowalismy swoje samochody w stajni, pozegnalismy sie czule i rozjechalismy do domow.

Rano pojechalam na zakupy po najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjelam swoja walizke i powoli znosilam do niej rzeczy. Zapakowalam zwiewne sukienki, krotkie spodenki, duzo bluzek i a 'la tunik. Paero i skape carne tankini bylo obowiazkowe w mojej torbie. Zabralam rowniez trampki, sanadaly, klapki i wysokie koturny. Dopakowalam tez sukienke na jakies wyjscie, kto wie co tam bedziemy robic. Do torby podrecznej zapakowalam dokumenty, ksiazke, sluchawki, male jedzenie, aparat i kilka innych rzeczy. Umowilismy sie o 2 w nocy u mnie pod domem. Jechalismy na lotnisko samochodem Arcziego, a potem mial go zostawic na parkingu przed lotniskiem. Po odprawieniu bagazy mielismy jeszcze mase czasu do samolotu. Pochodzilismy po strefie bezcłowej i kupilismy duza pyszna czekolade milki. Jak tu nie kochac slodyczy. Po drodze kupilam sobie jeszcze duza latte kokosowa. Najpyszniejsza rzecz na swiecie. Udalismy sie pod nasze stanowisko i usiedlismy na niebieskich krzeselkach z innymi ludzmi. Artur chwycil moje nogi i polozyl je na swoich, a nastepnie przytulil mnie do siebie. Bylam zmeczona, mialam nadzieje na jakas drzemke w samolocie. Kochalam latac i zawsze wygladalam przez szyby samolotu, dlatego z mojego snu mogly byc nici. Popijalam kawe, obserwowalam ludzi i katem oka zerkalam na tableta, w ktorym Artur robil grafik. Nadeszla pora wsiadania do samolotu, szybko zlecial czas oczekiwan. W samolocie dostalam miejsce przy oknie z czego bylam bardzo szczesliwa. W trakcie lotu wtulilam sie w ramie mojego przyjaciela i zasnelam. Obudzil mnie dwadziescia minut przed ladowaniem. Kiedy spojrzalam przez okno, moim oczom ukazal sie niesamowity tropikalny widok. To nieziemskie morze, juz nie mogam sie doczekac, kiedy zobacze je z bliska. Wyspana i zadowolona wyszlam z samolotu, bylo mi troche goraco. Mialam na sobie dluzsze luzne jeansy, biale tenisowki, luzny i zwiewny bialy top za do pol brzucha i mietowo jasna bluze rozpinana, a wlosy zwiazane w kucyk, ktory ozdabialy okulary przeciwsloneczne. Arczi zlapal mnie za reke i pomaszerowalismy odebrac bagaze.

A little differentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz