Rozdział 5

830 22 1
                                    

Zayn postawił przede mną talerz z obiadem oraz szklankę soku. Potem wziął swój talerz oraz szklankę i usiadł obok mnie.

-Kochanie, jest taka mała sprawa, o której powinniśmy porozmawiać-powiedziałam gdy przełknęłam pierwszy kawałek obiadu

Kiedyś to bym się pewnie bała z nim o tym porozwawiać ale teraz, gdy noszę w sobie jego dziecko nic mi nie grozi. Nie uderzy mnie ani nie krzyknie. Nie będzie brutalny jak to miał do tej pory w zwyczaju

-Jaką?

-Kwiestie narkotyków. Nie każe ci ich tak po prostu odstawić ale chciałam abyś przy mnie nie palił. Wiesz, nie wiem jak wpłynęło by to na dziecko. No i jak urodzę to aby nie było ich na wierzchu. Wiesz, by ich nie połknął.

-Oczywiście, kochanie. Nie będę palił przy tobie. I nie zostawię narkotyków na wierzchu

-Dziękuję

-Nie ma problemu

-Mam nadzieję, że nie gniewasz się

-Nie. Dla nasze dziecka zrobię wszystko

-Dobry ten kurczak-zmieniłam temat

-Mama zawsze mi go robiła.

Skończyłam posiłek, włożyłam talerz do zmywarki oraz szklankę.

-Jedziemy?

Wydaje mi się, że Zayn powinien być raczej zadowolony, że interesuje się stanem zdrowia jego dziadkiem.

-Jasne. Chodź, misiu

Wyszliśmy z domu i wsiadliśmy do auta. Zayn uruchomił silnik i pojechaliśmy do szpitala. Po jakiś mniej więcej 40 minut zaparkował auto na parkingu. Weszliśmy na teren szpitala i udaliśmy się na oddział kardiologiczny. Mulat zaprowadził mnie do sali gdzie leżał jego dziadek. Weszliśmy do środka. Byli tam rodzice Zayna.

-Dzień dobry-Odezwałam się

-Dzień dobry-odparł tata Zayna-dobrze widzieć was razem
Sądziłem, że przejdziesz sam

-Chciała przyjść to ją przywiozłem

-Moja ulubiona para. Witaj wnuku

-Hej dziadku. Jak się czujesz?

-Lepiej, dużo lepiej

-Dobrze słyszeć. Potrzebujesz coś?

-W sumie to wody

-Ja skoczę po nią. Spróbuję się nie zgubić-uśmiechnęłam się i wyszłam za nim czarnowłosy zdążył coś powiedzieć

Miałam trochę drobnych więc spokojnie wystarczy mi aby kupić wodę dla starszego Pana Malika. Weszłam do windy i zjechałam na parter. Wyszłam z niej i udałam się w stronę bistro

-Cześć, Paula

Odwróciłam się. Za mną stała Isabelle.

-O hej

-Ty dalej jesteś z Zaynem? Prawda?

-Tak, wychodzę za niego-Pokazałam jej pierścionek na palcu. Wiem, że to zbyt wielkie podkreślenie, że zostanę panią Malik a nie mam zbyt dobrych przeczuć co do jej osoby

-Dam ci radę. Zostaw go za nim on złamie ci serce

-Co?

-Jeszcze kilka tygodni i mu się znusisz. A wtedy Zayn będzie mój. Tak jak 5 lat temu. Stara miłość nie rdzewieje.

-Zayn mnie kocha. Nie sądzę, żeby coś to zmieniło

-Ciekawe. Ostatnio się z nim widziałam i jakoś nie zająknął się o tym, że ma cię poślubić. Naprawdę myślisz, że jemu na tobie zależy? Otuż nie zależy i nigdy nie będzie. On znowu będzie mój

-Możesz spróbować ale ja wiem, że Zayn mnie kocha. Gdyby tak nie było to nie poprosiłby o rękę

-Z tego co wiem zrobił to dla pieniędzy

-To źle wiesz. Może za pierwszym razem tak było ale za drugim prosił mnie na lotnisku. I nie zrobił tego dla pieniędzy

-Jesteś naiwna. On cię nie kocha i nigdy nie będzie. Wspomnisz moje słowa gdy cię zostawi. On będzie znowu mój-zaśmiała się i minęła mnie

Czy gdybym tak podszedła do niej i uderzyła ją w twarz, Zayn byłby zły? Gdyby mnie zaresztowali, wyciągnąłby mnie? Pewnie tak. Nie wierzę w ani jedno jej słowo. Ufam swojemu narzeczonemu i żadna wredna baba tego nie zmieni. Wiem co on do mnie czuje. Po co inaczej by chciał abym za niego wyszła, tak na poważnie.

oddana 2 Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz