Rozdział 5; Lepsze to niż miecz

678 25 13
                                    

  Seth siedział przy oknie helikoptera. Rozmyślał. Ale nie o wyprawie. O Kendrze.
  Lot był krótszy niż poprzedni, bo tym razem przebywali połowę poprzedniej drogi. Z Chin do Austrii. Z tego, co mówił Trask, azyl nazywa się Las Płomiennych Drzew i mieści się trochę na pastwiskach, a trochę w Alpach. Właśnie dolatywali. Wcześniej wstąpili do tego samego sklepu we Francji co wcześniej i oddali ubrania zimowe. Każdy miał na sobie ubrania potrzebne do wędrówki po Austrii, więc nie musieli kupować niczego więcej.
  Kendra trzymała się już coraz lepiej, ale Seth widział, że nadal tęskni do Paprota. Nic dziwnego - byli przecież dość blisko. Jednorożec podobał się Kendrze, ale mimo to wiedziała, że pozostaną przyjaciółmi. Niestety, nie pozostali. Wiadomo dlaczego.
  Chłopiec słyszał jej rozmowę z Ethanem. Od razu wywnioskował, że pilot chce się dowiedzieć, czy uda mu się zyskać uwagę siostry. Nawet, gdyby mu się to udało, Seth i tak by na to nie pozwolił. Paprot rzeczywiście zasługiwał na zainteresowanie, a dla Kendry był to odpowiedni typ chłopaka. Ethan natomiast nie zrobił na nim wrażenia, a najważniejsze, że na niej też nie.
  Dobra, ale w końcu co on się teraz przejmuje facetami dla jego siostry? Przecież lecą na przygodę! Z głośników rozległ się głos Aarona:
- Za pięć minut podchodzimy do lądowania!
  Zadowolony Seth podniósł się z fotela i ściągnął plecak i półki nad nim.
- A tobie gdzie się spieszy? - To był Tanu, z którym Seth siedział w rzędzie.
- Na przygodę, a gdzie indziej?
- Na przykład na fotel. - Mężczyzna pociągnął chłopaka za ramię i usadził z powrotem. Nachylił się do niego. - Posłuchaj, na razie nie wspominaj o Paprocie, bo będziemy lądować w pobliżu kapliczki Królowej Wróżek. Nie wiadomo, czy ona tego nie będzie słyszeć.
- Jasne.
- Za minutę lądujemy!
- Idź po Kendrę. Jest w kabinie pilota.
  Chłopak skinął głową i przecisnął się do kabiny.
- Kendra, chodź, weź swoją torbę.
  Kendra skinęła głową i rzuciła do Aarona:
- Wyląduj na tamtej polanie.
  Razem z bratem wyszła z kabiny i podeszła do swojego fotela. Spojrzała w górę i westchnęła. Półka była za wysoko. Seth widząc to roześmiał się, podszedł i pomógł jej.
- Dzięki - westchnęła znowu dziewczyna.
- Wiem, nie odpowiadasz za swój wzrost - Seth położył jej rękę na ramieniu i odszedł.
  Helikopter wylądował i wszyscy wyszli.
- Wiemy, gdzie iść? - zapytał Warren.
- Tak. Na tamtą górę. - Trask wskazał jeden ze szczytów.
- To Großglockner (czytaj: Grosglokner) - powiedział Scott, który orientował się nieco w geografii. - Najwyższy szczyt w Austrii.
- I właśnie tam musimy iść. Ale najpierw - Trask wyciągnął metalowy kufer i otworzył wieko. - broń.
  Scott i Marla patrzyli na to z powątpiewaniem.
- Czy to konieczne?
- Raczej tak. - Przewodnik wyciągnął jedną z broni owiniętą w bordowy materiał, więc nie do końca było widać co jest w środku. - Warren, dla ciebie będzie to. Nasz najdłuższy miecz.
  Warren przyjął broń, odwinął materiał i zamachał na próbę.
- Lekki, mocny i porządny - stwierdził z uznaniem.
- Biorę to! - Seth podbiegł i wyciągnął miecz, nieco mniejszy, ale grubszy i na pewno ostrzejszy.
- Czy on się tym nie skaleczy? - spytała z troską Marla.
- A wie pani, możliwe, że tak. - Trask niespecjalnie się tym przejął.
- To nie dla niego!
- Poradzi sobie. Operował Vasilisem, takie coś go nie zrazi.
- To Kendra zabiła Gorgroga, nie ja - wtrącił Seth.
- Kogo? - spytał Scott.
- Króla Demonów - odparła niechętnie Kendra. - Ojca Orogora.
- Wiem o was zbyt mało.
  Trask rozdzielił niektórym bronie. Tanu dostał raczej niewielki topór, bo twierdził, że polega na swoich eliksirach, Vanessa i Olivia uzyskały miecze, a dla przewodnika został inny topór i jego wierna, ogromna kusza. Kendrze dostało się coś podłużnego, szarego i falistego, złożonego z segmentów metalu i z dziwnym końcem, który wyglądał jak szczypce kraba.

 Kendrze dostało się coś podłużnego, szarego i falistego, złożonego z segmentów metalu i z dziwnym końcem, który wyglądał jak szczypce kraba

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Lepsze to niż miecz - odetchnęła mama. Ona sama i jej mąż nie mieli broni.
  Kendra westchnęła, rzuciła mordercze spojrzenie rozbawionemu bratu i ścisnęła środkową, czarną część broni. Dwa szare końce wsuwały się to poprzednich segmentów, aż w końcu całość zniknęła i teraz trzymała w dłoni tylko uchwyt. Dziewczyna w myślach nazwała broń berłem.
- W porządku. - Schowała berło do kieszeni w spodniach i zapięła na zamek. - Możemy iść.

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz