Rozdział 26; Przeczucia

562 20 3
                                    

Seth siedział na łóżku. Obok niego na jego ramieniu głowę kładła Eva. Wyglądała prześlicznie. Miała na sobie białą sukienkę w żółte kwiaty słonecznika sięgającą za kolana. Nie rozmawiali, w ogóle się do siebie nie odzywali. Ale nie dlatego, że się pokłócili. Atmosfera się ochłodziła od czasu, kiedy zginęli rodzice chłopca.
Chociaż jakby się głębiej zastanowić, nie było pewne, że zginęli. Celebrant zrzucił ich z dużej wysokości w dół gigantycznej przepaści, ale nie znaleźli ich ciał. Nigdzie. Szanse na to, że przeżyli, były tak znikome, że w ogóle nie musieli brać ich pod uwagę. W końcu rodzice nie byli zaprawieni w bojach, uzdolnieni magicznie, ochronieni w żaden sposób ani nic z tych rzeczy. Byli zwykli. N a j z w y k l e j s i.
Kendra przechodziła załamanie psychiczne. Zamknęła się w pokoju i nikt nie wiedział, co robiła, ale najprawdopodobniej płakała. Od czasu do czasu wchodził do niej Paprot i siedział tam trochę, pocieszał ją, na co z nienawiścią patrzyła Lucy.
Do zamku dotarli już syn i pozostałe dwie córki króla Ricka. Syn nazywał się Leo. Był wysokim, szczupłym siedemnastolatkiem. Z jakiegoś powodu kiedy Seth na niego patrzył, przypominał sobie Gavina. Byli trochę podobni. Mieli ten sam kolor włosów, oczu, a także przystojny kształt twarzy. Jedna z córek nosiła imię Mizelle, a druga Izabelle. Obie miały jasne włosy i niebieskie oczy. Były tak podobne do siebie, że chyba były bliźniaczkami. Wyglądały na około dwanaście lat.
Seth pochylił się do przodu i oparł brodę o dłonie, a łokcie o kolana. Eva zjechała z niego i wylądowała na pościeli. Miała zamknięte oczy, ale się nie uśmiechała. Chyba zasnęła.
Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy. Sukienka ułożyła się w półkole, gdzieniegdzie się pomarszczyła. Mimowolnie uniósł kącik ust w nieśmiałym, lekkim uśmiechu. Wziął ją na ręce i położył na swoim miejscu, a następnie nakrył kołdrą. Okazała się zaskakująco lekka. Pocałował ją w nosek i wyszedł z pokoju. Zszedł na dół. W sali głównej znalazł tylko bliźniaczki, które nazwał w myślach "Blondi". Uśmiechnęły się uprzejmie, kiedy wszedł.
- Był tu ktoś w ciągu ostatniej godziny? - zapytał.
- Tylko Vanessa - odparła jedna z bliźniaczek, ale nie sposób było rozpoznać, która to.
- Pomogła nam sprzątnąć - dodała druga.
- Okej. Idę polatać na zewnątrz. - Skierował się do wyjścia.
- Polatać? - powtórzyła jedna Blondi. - Ty umiesz latać?
- Od kilku dni, tak.
Wyszedł z budynku. Nie miał konkretnych zamiarów. W ciągu ostatnich dni stwierdził, że latanie pozwala mu choć na moment zapomnieć o minusach. Odbiegł nieco od zamku, ponieważ musiał się oddalić, żeby o coś przypadkiem nie zahaczyć. Przyjął postać smoka i wzleciał w chmury. Zaczął krążyć nad kawałkiem ziemi, obserwowany przez Mizelle i Izabelle, a po chwili również przez Leo i Paprota.
- Widziałeś? Widziałeś?! - piszczały Blondi bliźniaczki do brata. - On się zamienił! W tego tam, smoka!
- Jakiś czas temu nim został - potwierdził Paprot, chociaż to nie do niego był skierowany przekaz tego zdania.
- To smokiem można zostać? - zdziwił się Leo.
- Nie wiem. Nagle się w niego zamienił i teraz tak potrafi.
- Jesteś jednorożcem, prawda?
- Skąd wiesz?
- Czyli miałem rację! - ucieszył się chłopak. - Domyśliłem się. Tylko jednorożce mają takie włosy. Kolor właściwie.
- Mieszkają z nami smok i jednorożec?!?!?! - bliźniaczki niemal wariowały z radości. - Jeszcze nigdy żadnego nie spotkałyśmy!
- Nie przelatuje tu coś czasami? - Paprot zerknął na słoneczne niebo. - To trochę dzika okolica.
- One mają na myśli jednorożca - wyjaśnił z niejakim znużeniem Leo. - Jak ktoś obcy połapie się w ich rozumowaniu, niech da mi znać. Rzucę się wtedy z mostu.
Paprot się roześmiał.
- Wracam do Kendry.
- Znowu?
- Znowu.
Zniknął w zamku. Siostrzyczki nadal z otwartymi ustami obserwowały pętle i zawijasy, które Seth wywija w powietrzu.
- Kiedy on tu zleci? - jęknęła w końcu któraś z nich.
Jak na zawołanie Seth przeleciał tuż obok nich, ale jeszcze nie zamierzał lądować. Słońce przyjemnie grzało jego łuski, a ciepły, lekki wiatr nieco ułatwiał i korygował lot. Kiedy znów przelatywał obok zamku, z otwartych wrót z radosnym krzykiem wypadła obudzona już Eva i chwyciła za kolce na jego ogonie. Poleciała razem z nim, śmiejąc się w głos.
Seth wychylił ogon tak, żeby dotknął on grzbietu i żeby dziewczyna mogła  wygodniej usiąść. Kolejno łapała się innych kolców i powoli przesuwała się bardziej do przodu. Zatrzymała się w miejscu, gdzie szyja smoka łączyła się z tułowiem.
Nie polatali długo, bo jakieś dwadzieścia minut, kiedy Seth zapikował w stronę ziemi. Przed budowlą stały tylko Blondi. Położył się na ziemi, ale Eva nie chciała zejść, więc oplótł ogon wokół jej talii i sam postawił na ziemi. Po tym czym prędzej zamienił się w chłopca, żeby nie przyszło jej do głowy wsiąść z powrotem.
- Ja też chcę! - Eva skakała w miejscu i mocno tupała nogami o trawę, udając, że się złości.
- Co chcesz?
- Umieć tyle, co ty!
- Mamy w domu smoka, mamy w domu smoka! - zaśpiewały Mizelle i Izabelle, złapały się za ręce i zaczęły kręcić kółeczko. - Takiego prawdziwego, a nie z waty!
Chłopak wraz z Evą wyminęli je i weszli do środka zamku.
- Z waty? - Seth pokręcił głową. - Mieszkają w azylu, w jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie, a cieszą się, że widzą prawdziwego smoka? O ile można mnie nazwać prawdziwym?
- One cieszą się, że z nimi mieszkasz - poprawiła go Eva.
- Myślisz, że jeżeli będę nadużywał swojej drugiej postaci, w końcu przestanę móc się zmieniać? A może mam jakiś limit, na przykład sto zamian i sto odmian łącznie?
- Myślę, ze nie - odparła dziewczyna po krótkim zastanowieniu. - Myślę, że tak już zostanie. Nie stracisz tej możliwości. Chyba.
- Jak to jest z tymi twoimi wizjami?
- Nie ma jakiegoś konkretnego sposobu, konkretnej drogi, za pomocą której to się dzieje. To nie był pierwszy raz. Czasem, podobnie jak Kendra, wyczuwam czyjąś obecność, albo mam przeczucia, że coś jest dobre albo złe. Że coś należy zrobić, albo, że nie powinno się. Różnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć.
Seth otworzył drzwi do ich pokoju, przepuścił ją przodem i zamknął za nimi.
- Na razie cieszmy się tym, że wszystko jest w porządku i nikt nas nie chce zabić.
Eva chciała powiedzieć, że nie do końca wszystko w porządku, bo w końcu zginęli mu rodzice, ale się powstrzymała.
- Masz rację - powiedziała nieco nieszczerze i nieśmiało, szybko pocałowała go w usta.

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz