Ile człowiek może znieść ciągłego chodzenia? Bez przerwy, czasami tylko pijąc wodę albo coś takiego? Jakiś czas na pewno. A ile może znieść jednorożec? Pewnie więcej. Ale znacznie więcej, czy tylko trochę?
Człowiek też raczej wytrzymuje mniej bez snu. W końcu będzie potrzebował odpoczynku, i to nie jest żadna niespodzianka. Ludzkie potrzeby są skomplikowane, tak jak całe ich życie. Krótkie, ale intensywne.
Zatrzymali się przed jakimś kolejnym zamkiem. Kendra rozglądała się z niepokojem, bo zaczęła postrzegać duże pałace jako znak ostrzegawczy.
Seth nadal rozmawiał z Evą, która nagle się zatrzymała. On szedł dalej i mówił do niej, nie zauważając, że nie ma jej już obok niego. W końcu wszedł w kamienne mury i dopiero to go otrzeźwiło.
- Ała! Gdzie jesteśmy? - spytał, rozmasowując twarz.
- Przed jakimś zamkiem - odparł Warren. - Nie widać?
- Dotarliśmy na miejsce - rzekł zadowolony Trask i zapukał w duże wrota.
Paprot podszedł bliżej, aby obejrzeć budowlę. Kendra, która już z niego zeszła, nie miała najmniejszych problemów z chodzeniem, więc podeszła do rodziców.
- Porządnie zbudowane - ocenił jednorożec, a wtedy brama się otworzyła.
Stał w niej wysoki mężczyzna z koroną na głowie. Zmierzył przybyszy wzrokiem, uśmiechnął się szeroko i czym prędzej wpuścił ich do środka.
- Niech będzie pochwalony - przywitał się. - Trask poinformował was pewnie o tym, gdzie jesteście, więc -
- Nic o tym nie wiemy - przerwał mu Tanu.
Wydawał się zdziwiony.
- Nie? Ach, pewnie to ciągłe zajęcia. Tak czy inaczej, nazywam się Rick i jestem tu panującym. Tu, czyli w tym mieście. Wasz przewodnik zapytał mnie, czy moglibyście wkroczyć na te tereny, a ja nie mam niczego przeciwko temu. Czujcie się tu jak u siebie. Myślę, że nie do końca to mieliście na myśli, ale zorganizowałem wam tutaj pokoje i możecie tu zostać tak długo, jak będziecie chcieli. A teraz chodźcie za mną.
Zaprowadził ich do dużej sali. Była tam tylko jedna osoba - na oko szesnastoletnia dziewczyna o ciemnoblond włosach do ramion i dużych brązowych oczach. Odwróciła się, kiedy weszli.
- To moja jedna z moich córek, Lucy - przedstawił ją król Rick. - Mam jeszcze dwie i syna, ale wrócą wieczorem. Lucy, zaopiekuj się naszymi gośćmi. Zostaną tu przez jakiś czas. Pokaż im pokoje. Ja niedługo was dogonię.
Po tych słowach przyjaźnie skinął głową i opuścił pomieszczenie.
Lucy była wzrostu Kendry i ani trochę większa. Podeszła do nich, machnęła ręką, aby poszli za nią i wyszła tymi samymi drzwiami, co jej ojciec. Posłusznie stłoczyli się i razem z nią obchodzili pokoje. Pokazała im osiem pokoi, więc dwie osoby musiałyby mieszkać wspólnie.
- Ja włażę do ciebie! - zaznaczyła Sethowi Eva, zanim ktokolwiek zaprotestował.
- Okay - zgodził się chłopak, żeby mama nie zdecydowała za niego.
Wtedy dobiegł do niech król Rick.
- Przepraszam za spóźnienie. Wszyscy się rozgościli?
- Jeszcze nie zdecydowaliśmy, kto gdzie będzie mieszkał - powiedział Warren.
- W takim razie nie krępujcie się. Wybierajcie ten, który wam się podoba. Uprzedzając pytanie - dodał, widząc otwierające się usta Tanu. - nie, nie sprawiacie nam problemów. Kolacja będzie za dwie godziny.
Zszedł po schodach, bo znajdowali się na drugim piętrze.
- Dobra, to wy wybierzcie sobie, co tam chcecie, a ja się z góry dopasuję - stwierdził Warren.
- W takim razie wezmę ten drugi - powiedziała Kendra i poszła do tego, który sobie wybrała.
- My bierzemy ten - Eva stanęła w drzwiach pokoju, który jej się podobał.
W ciągu kolejnych kilku minut dopasowali się do pokoi. W rezultacie wylądowali na pierwszym piętrze: Vanessa, Warren, Marla, Paprot, a na drugim Kendra, Seth i Eva, Tanu oraz Trask i Scott.
Seth od razu rzucił się na łóżko. W pokoju, w którym mieszkał z Evą, ściany były pomarańczowe, a znajdowała się tu szafa, stół, kilka krzeseł, wyjście na balkon, oraz wymienione wcześniej łóżko z również pomarańczowymi ścianami.
- U każdego jest osobna łazienka - oznajmiła Eva, zamykając drzwi. - U nas też powinna być.
- Jest! - Chłopak wskazał dębowe drzwi. Dziewczynka tam zajrzała. On również zwlókł się z łoża i wszedł do pomieszczenia.
Łazienka nie wyglądała specjalnie. Stała tu kabina prysznicowa, toaleta, dwie umywalki, nad którymi wisiało lustro, a do tego szafka na ścianie, wyłożonej oczywiście pomarańczowymi płytkami.
- Ładna - podsumowała Eva, ale nie było tu niczego do oglądania, więc wyszła.
- W miarę normalny pokój, tylko w jakimś rezerwacie. Tak w ogóle, to jesteśmy w twoim domu. Nie chcesz iść zobaczyć się z twoim ojcem?
- Nie. Tyle czasu więził mnie w mieście jak księżniczkę w wieży, że zdążyłam już mieć go dosyć. Na razie nie wróciła mi ochota na ponowne spotkanie go, tym bardziej, że na pewno będzie mega wściekły, że się wymknęłam.
- Słuszna uwaga. - Seth ponownie skoczył na miękką pościel.
Eva podniosła się, ale tylko po to, żeby położyć się na nim.
- Złaź ze mnie - roześmiał się i obrócił na drugi bok. Dziewczynka zsunęła się z niego.
- Idę na balkon - powiedziała udając obrażoną, ale się uśmiechała. Zniknęła za szklanymi drzwiami. Seth odczekał chwilę i wyszedł za nią. Usłyszeli pukanie do drzwi.
Kendra usiadła na fotelu i westchnęła. Z zadowolenia. W jej pokoju znajdowało się dwuosobowe łóżko, owy fotel, obrazy wiszące na ścianach, stół z jasnego drewna, takie same krzesła oraz toaletka. Ją przytargał tutaj Rick, bo stwierdził, że "młodej kobiecie się przyda". Taką samą miał zanieść do pokoju Evy, ale nie wiedziała, czy już to zrobił. Ściany były jasnoniebieskie tutaj, jak i w małej łazience. Znów ktoś zapukał.
- Proszę! - zawołała i klęknęła na fotelu, bo był ustawiony tyłem do drzwi. Spodziewała się, kto wejdzie.
A jednak, przeczucia ją omyliły. Do jej pokoju wsunęła się Lucy.
- Cześć. Podoba ci się tutaj?
- Jasne! Jest niesamowicie.
- Wiesz, mam pytanie.
Zazwyczaj to nie wróżyło niczego dobrego.
- Tak?
- Czy ty i Paprot jesteście razem?
Tego się nie spodziewała.
- No... jeszcze nie... a co?
- Jeszcze... - zastanowiła się Lucy. - A, pytam tak, z ciekawości. Wyglądacie mi na parę. To do zobaczenia na kolacji.
Wyszła, prawie zderzając się z Paprotem na korytarzu.
- O, hej! Nie zauważyłam cię... To ja lecę! - Pognała na dół.
- O co jej chodziło? - spytał Kendrę, wskazując biegnącą dziewczynę.
Wzruszyła ramionami.
- Pytała, czy jesteśmy razem.
- I co jej powiedziałaś?
- No, że jeszcze nie...
Uśmiechnął się i kucnął obok niej.
- Dobrze, że chociaż jeszcze.
- W sen... Aha - roześmiała się. Wstała tylko po to, żeby położyć się na łóżku.
- A co?
- Nic, zupełnie nic.
Paprot wziął rozpęd i skoczył na materac tak, że wybił ją w powietrze. Zachichotała, kiedy położył się, złapał ją za biodra i uniósł nad siebie.
- Nie jestem za lekka - powiedziała.
- Dla mnie jesteś. Ile ważysz?
- Może czterdzieści pięć kilo.
- Czyli malutko - ocenił.
Była szczęśliwa. Wreszcie miała ukochaną osobę tuż obok siebie, na wyciągnięcie ręki.
Odrzucił ją, ale nie za daleko, żeby spadła na poduszki. Przeturlała się i położyła mu głowę na ramieniu.
- Ostatnio zauważyłem coś jeszcze - powiedział, patrząc na nią. - I mam nadzieję, że odpowiesz mi szczerze.
To też rzadko kiedy wróżyło coś dobrego.
CZYTASZ
Baśniobór; Wszystko Może Boleć
FanfictionAkcja dzieje się po wydarzeniach z trzeciej części Smoczej Straży. Opowiada o uczuciach Kendry do Paprota i odwrotnie, a także o zwykłym życiu rodziny. Osiągnięcia: 1 #sorenson 1 #baśniobór 2 #bracken 3 #seva