Rozdział 29; Motylek

520 19 0
                                    

Kendra, kurczowo ściskając Paprota za rękę, weszła do sali głównej. Za nią wkroczyli wciąż zadowolona Eva i wciąż niedowierzający Seth. Nikt nie zwrócił uwagi na ich wejście, ponieważ przechodził tędy ktoś co najmniej cztery razy dziennie lub więcej. Szczęśliwym trafem wszyscy tu siedzieli, więc nie musieli ganiać po pokojach i szukać nieobecnych. Dopiero kiedy zatrzymali się i stanęli na środku sali, Vanessa zmierzyła ich wzrokiem. Kiedy stali tam już minutę, po kolei wszystkie spojrzenia zwróciły się w ich kierunku.
- Macie coś do powiedzenia? - zmęczonym głosem zapytał Leo.
- Coś w tym stylu - potwierdził Paprot i spojrzał na Kendrę. Z jego wzroku można było wyczytać uspokajające ponaglenie. - Nie bój się.
- Chcę wam coś pokazać - niechętnie i cicho powiedziała dziewczyna.
- Dawaj. I tak już jestem ciekaw - uśmiechnął się Warren.
Jego optymistyczny nastrój nieco polepszył jej humor.
- Rozmawiałam z Królową Wróżek - oznajmiła. - Ucieszyła się, że odzyskała... jego - Wskazała jednorożca. - I wmontowała mnie w jego odrodzenie. Czyli inaczej, stwierdziła, że na pewno ja się do tego przyczyniłam. W ramach wdzięczności podarowała mi to. - Uniosła nadgarstek, na którym wisiała bransoletka. - I tutaj uwaga, nie kłamię. Dzięki temu mogę się zamieniać, a właściwie stałam się już oficjalnie jednorożcem.
Jeśli w tym momencie ktoś chciał coś powiedzieć, zrezygnował z tego. Jeśli ktoś chciał po prostu wydać jakiś dźwięk, nie zrobił tego. Zapanowała świdrująca cisza, podobna do tej, jaka zaległa, kiedy Seth po raz pierwszy zmienił się w smoka. Zdumione twarze przyjaciół jeszcze bardziej speszyły Kendrę.
Pierwszy podniósł się Warren. Powoli i ostrożnie, tak, jakby był w jaskini lwa. Normalnym krokiem podszedł do dziewczynki i obszedł dookoła. Potem chwycił za ramiona, przyciągnął do siebie i przytulił, jak najserdeczniejszego przyjaciela. Paprot puścił jej dłoń, żeby mogła odwzajemnić uścisk.
Rozmowy nie rozpoczynały się, ale też już nie panowała taka cisza, jak wcześniej. Pozostali też się podnosili, podchodzili i gratulowali.
- Nie spodziewałem się tego po tobie! - Tanu poklepał ją po ramieniu. - Trzymaj tak dalej!
- Wystarczy mi już wrażeń - odparła.
- Umiejętności nigdy za wiele.
- Słuchaj, ja wiedziałem, że ty jesteś wyjątkowa - zaczął Leo. - Ale tym mnie absolutnie zaskoczyłaś.
- Każdy coś w sobie kryje - odrzekła i uśmiechnęła się zagadkowo.
- Niezłą sobie dziewczynę znalazłeś - mruknął Warren do Paprota.
Spojrzał na niego ze znużeniem, ale trochę zaskoczony.
- To nie jest moja dziewczyna.
- Jeszcze, zaufaj mi. Jeszcze. - Postukał się palcem po nosie i odszedł.
Jednorożec westchnął i znów spojrzał na Kendrę, która rozmawiała z Lucy.
- To nie tak, że jestem lepsza - tłumaczyła jej. - Tylko... Okazuję się w inny sposób.
- I właśnie to mi przeszkadza - Lucy pokiwała głową. - Nie rozumiesz, że do siebie nie pasujecie? On zasługuje na kogoś lepszego, niż ty. Nie nadajesz się.
A ta znowu o tym - pomyślał.
- Nie wytrącisz mnie z równowagi tak, jak  to zrobiłaś wtedy - twardo odrzekła Kendra.
- Niedługo się przekonasz. Czy związek mój i śmiertelnika byłby możliwy? Oczywiście, że nie. Nie potrafiłby pojąć tych wszystkich rzeczy, które potrafię. Byłby na mnie za słaby. Z wami jest tak samo, bo -
- Zostaw nas w spokoju - przerwała jej. - Kilka dni temu moje życie zupełnie się zmieniło. Straciłam rodziców. Stałam się nieśmiertelna. A ty mi mówisz, że jestem nikim? Mylisz się.
Odsunęła się na dwa metry. Paprot wykorzystał to i złapał ją za rękę.
- Wiesz - zaczął. - to nie do końca tak, że ja się na tym znam, ani tak, że to potrafię, ale co ty na to, żebyśmy razem z Sethem i Evą wybrali się trochę pożeglować na jeziorze?
Zabłysnęły jej oczy.
- Świetny pomysł! Kiedyś chodziłam na łódki, ale to było już dawno. Chętnie sobie co nieco przypomnę.
- Doskonale. Co powiesz na dzisiejsze popołudnie?
- Brzmi dobrze. Zapytam młodszych.
Podbiegła do brata i jego dziewczyny i chwilę z nim rozmawiała. Następnie wróciła.
- Jeśli nie mamy nic przeciwko, to jadą z nami - oznajmiła radośnie.
- Jasne, że nie mamy - powiedział i złożył na jej ustach lekki pocałunek. Wtuliła się w niego.
- Cieszę się, że mam chociaż was - szepnęła.
- Będziesz mnie mieć po kres świata - odpowiedział i znów delikatnie ją pocałował.

Pożeglować wybrali się na morze oddalone o aż dziesięć kilometrów, ale bliższe jeziorka były tak małe, że w ogóle wykluczyli opcję pływania na nich. Brzeg morza wypełniony był jasnym, niemal białym piaskiem i pokruszonymi kawałkami muszelek. Dziewczyny koniecznie chciały zobaczyć majestatyczną rafę koralową, która podobno w tym roku osiągnęła rozmiary większe niż kiedykolwiek wcześniej, a do tego nabrała bardziej żywych kolorów. Wobec tego uzyskali od pewnego trolla imieniem Hambert łódź z dnem w sporej części zrobionym ze szkła. Morze nie było wzburzone, ponieważ wiatr wiał dość słabo, ale wystarczająco, żeby dało się żeglować. Nie mieli ze sobą bagaży, tylko jeden plecak, w którym znajdowały się jedynie batoniki i dwie butelki wody, ponieważ nie zamierzali długo użytkować. Zapakowali się i odpłynęli do brzegu. Paprot sprawnie odcumował żaglówkę i mocno odepchnął ją od brzegu, dzięki czemu udało im się odpłynąć.
- Uwaga tam z przodu! - krzyknął.
Zbliżali się do wystającej spod powierzchni wody skały. Mieli sporo szans na to, żeby w nią uderzyć dziobem. Seth szybko przeszedł na przód, złapał się burty i wyskoczył. Oparł się nogami o zewnętrzną część łodzi, odczekał chwilę i oderwał nogi od kadłuba. Stanął na skale i napiął mięśnie ud, żeby odepchnąć łódkę i zabezpieczyć przed uderzeniem. W rezultacie zahaczyli tylko o malutką skałkę ledwo wystającą ponad wodę, chociaż i tak strumień wystrzelił w powietrze. Najmniej zadowolona była z tego Eva, na której cała ta woda wylądowała i dziewczynka była teraz cała mokra. Kendra miała tylko mokrą rękę do łokcia. Chłopak wskoczył do środka i wybuchnął śmiechem na widok swojej dziewczyny.
- Bawi cię to? - oskarżycielskim tonem zapytała Eva.
- Wyglądasz pięknie.
Westchnęła, ale się uśmiechnęła. Z powodu grzejącego słońca powinna szybko wyschnąć, choć zapewne pomoczy się jeszcze kilka razy.
Wszyscy nieźle sobie radzili. Paprot operował sterem i wydawał proste polecenia, te, które zapamiętał i wiedział, że są dobrane do aktualnej sytuacji. Kendra i Seth te polecenia wykonywali. Bezbłędnie rozumieli nawet coś takiego jak "wybierz żagiel, wybierz fok". Dogadywali się i dzielili się obowiązkami. Jednorożec był pełen podziwu dla ich znajomości w temacie. Eva wylewała wodę z łódki, jeśli ta się nabrała. Całe życie przesiedziała w siedzibie Świetnego Ludu, więc nie miała pojęcia jak operować łodzią.
- Prawy szot luz! - zawołał Paprot. - Lewy pociągnij!
Od razu otrzymał odpowiedź. Seth odczepił prawy szot, czyli linę zabezpieczającą drugi żagiel, i rozluźnił, a Kendra szarpnęła lewy szot, pociagnęła, żeby się napiął i zaczepiła o pieski - uchwyty do przymocowania szota, żeby się nie rozluźnił i nie puścił żaglu.
- Zróbmy motylka - poprosił Seth.
- To nie jest takie proste - odparła Kendra.
- Spróbować możemy - stwierdził Paprot. - Najwyżej się wywrócimy, a każdy z nas umie pływać.
Skręcili łódką i ustawili fok, czyli drugi, mniejszy żagiel, w odpowiedniej pozycji.
- Co to znaczy zrobić motylka? - spytała Eva.
- Tak właściwie to płynąc motylkiem. Mieć dwa żagle ustawione w różne strony - wyjaśniła Kendra.
- Patrzcie na rafę! - wykrzyknęła.
Kendra i Seth stłoczyli się wokół szklanego dna. Paprot musiał trzymać rumpel. Rafa rzeczywiście była prześliczna i w różnych kolorach. Widzieli mnóstwo rybek, ale pod prędkością łódki nie mogli ich dobrze dojrzeć.
Wtedy, w górze, dziwnie wolno i nisko przeleciał różowy smok.

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz