Rozdział 36; Kuzynostwo

517 18 12
                                    

P.S Pamiętajcie o pytaniach do wywiadów! :*

Seth natychmiast się uspokoił.
- O co chodzi? - zapytał tłumiąc ciekawość.
Raxtus spojrzał na niego, potem na Kendrę, a wreszcie na Evę i Paprota. Westchnął.
- Proponują wam stanowisko czarodziejów - wyrzucił z siebie.
Zamilkli. W powietrzu dało się słyszeć Warrena opowiadającego jakąś historię po drugiej stronie domu i śmiech Vanessy. Nawet brzęk talerzy w kuchni.
- Poważnie mówisz? - odezwała się w końcu Kendra.
- Śmiertelnie poważnie. Spotkałem Andromadusa i jeszcze jednego czarodzieja. Powiedział mi, że jego zdaniem to dobry pomysł. Mam wam dostarczyć jakieś różdżki. A więc proszę, dostarczam.
- Czy to nie jest aby za dużo? - spytała cicho dziewczyna i przyjęła od Raxtusa długi patyk z białego drewna ozdobiony najróżniejszymi wzorkami. Brat dostał taki sam, ale czarny. - My wcale nie zrobiliśmy czegoś super wielkiego.
- Jak to nie? - zdziwił się smok. Zabiliście mojego ojca. To jest ogromny wyczyn. Dodatkowo już wcześniej się wykazywaliście. To absolutnie i w pełni zasłużona nagroda.
- Dziękujemy.
- Od chwili, kiedy te różdżki są w waszym posiadaniu, oficjalnie jesteście czarodziejami. Wpadnę jeszcze do Shiary, bo dawno jej nie widziałem. Do zobaczenia kiedyś.
Pomachał skrzydłem i wzbił się w powietrze. Paprot objął Kendrę ramieniem, Eva przytuliła się do Setha, i wszyscy razem patrzyli, jak odlatuje.

Przez tydzień wszystko doskonale się układało. Impreza wyszła doskonale, a po sześciu dniach Kendra i Seth poszli sprawdzić, jak mają się rdzenie ich rodziców. Kiedy weszli do wieży, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Rodzice wciąż tkwili w czytnikach, ale wyglądali tak, jak ich zapamiętali. Te same twarze, oczy, usta i sylwetki. Tylko mieli puste, nieświadome spojrzenie. Trwali nieruchomo.
- Nie mogę się doczekać, kiedy znów ich zobaczymy - szepnął Seth.
Jakby w odpowiedzi na jego słowa, mama zamrugała. Po niej tata. A później, w jasnym, pomarańczowym świetle podnieśli się i wyszli z czytników. Kiedy je opuścili, ich spojrzenia stały się takie, jak dawniej - błyszczące i w pełni świadome.
- Mamo, tato! - krzyknęło rodzeństwo i rzuciło się na rodziców.
Seth niemal wpadł na ojca, a jego siostra ze łzami w oczach przywarła do matki. Zarówno Marla, jak i Scott bardzo cieszyli się z widoku dzieci. Rodzeństwo niemal siłą zaciągnęło ich na dół, gdzie w radości przywitali się z resztą. Ich uwadze nie uszły również korona Setha i diadem Kendry, więc obaj, przerywając sobie nawzajem, opowiedzieli, co się działo i czego dokonali. Babcia i dziadek wciąż powtarzali, jak bardzo są dumni z wnuków, a pod koniec opowieści rodzice się do nich przyłączyli. Wtedy usłyszeli klakson samochodu na podjeździe.
- Ach, zapomniałam wam powiedzieć - Ruth złapała się za głowę. Dzisiaj mieli przyjechać wasi kuzyni.
- Knox i Tess? - zapytał żywo Seth.
- Tak. Razem z Glorią i Hankiem.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Chodź, Kendra, idziemy ich przywitać.
Pociągnął siostrę na werandę.
- Niech zgadnę: chcesz się popisać swoją koroną? - spytała z uśmiechem dziewczyna. Z domu wyszła Eva z Paprotem.
- Tak. Poznasz mojego kuzyna - zwrócił się do Evy - który myśli, że jest super i wszystko mu wolno.
- Myślisz, że będzie zazdrosny?
- Na pewno. Ten gość uważa, że jest najlepszy i takie tam.
- Przesadzasz - Kendra szturchnęła brata, ale była rozbawiona.
- Skąd! nie pamiętasz tej piłki?
- Jakiej piłki?
- Aha, tobie nie mówiłem. Wziął zwykłą piłkę do kosza i markerem podrobił autografy różnych koszykarzy.
- I ty się na to nabrałeś? - roześmiała się Kendra. - Nie rozpoznajesz jego charakteru pisma? Rzadko ktoś robi tyle błędów, co on.
- Nie pocieszasz mnie.
Z samochodu wyskoczył Knox ze zwykłą koszykową piłką w ręce, a z drugiej strony wyszła Tess. Miała na głowie plastikowy diadem.
- Siema - przywitał się chłopak. - Ciągle tu mieszkacie? Nie wyprowadziliście się jeszcze?
- Jeśli ktoś ma tyle przygód co my, nie zastanawia się nad tym, gdzie mieszka - odparła Kendra.
- Cześć - powiedziała Tess. - Gdzie są wróżki? Poprzednio latały wszędzie.
- Znajdziesz je za domem. Przeniosły się tam, gdzie jest więcej kwiatów.
- Ej, bez kitu - przerwał Knox. - Wy też bawicie się jak małe dzieci? Myślałem, że tylko Tess jest w stanie udawać jakąś tam Królową Wróżek. Nieistniejącą na dodatek.
- Ej, wyluzuj - obruszył się Paprot. - Jak się nie znasz, to nie oceniaj.
- No co?
- Królowa Wróżek to moja matka.
Knoxa zatkało.
- Aha. A wy się w to nadal bawicie.
- To są prawdziwe korony - zauważyła Eva. - A nie ten plastik-fantastik, który ma na głowie twoja siostra.
- Ta jasne. I to jest niby jakiś metal? Z drogocennymi kamieniami? Przecież on - wskazał Setha - by tego nie udźwignął.
Seth wyglądał, jakby chciał go strzelić.
- A wiesz, że tą koronę nosił kiedyś Celebrant?
- Ten ogromny platynowy smok? No, on jest Królem. To zrozumiałe, ale ty?
- Zabiliśmy go. Ja i Kendra.
- Nie gadaj! Poważnie?! I mnie przy tym nie było?!
- Seth dostał jego koronę i teraz pełni jego obowiązki - wtrąciła z dumą Eva.
- No nie! - jęknął Knox. - To już totalnie bez kitu! Jesteś Królem Smoków?!
- Tak. - Seth coraz szerzej się uśmiechał.
- A ty? - spytał chłopak Kendrę. - Kim jesteś?
- Królową Żywiołów.
- E, nie znam. To ktoś ważny?
Dziewczyna spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Ona teraz odpowiada za wszystkie żywioły i pogłębia swoje wewnętrzne światło - wyjaśnił szybko jednorożec i przytulił ją od tyłu.
- To ja się na was obrażam - oświadczył Knox, natomiast Tess wpatrywała się w diadem jak zaczarowana. - A skoro twoja matka to Królowa Wróżek, to ty kim jesteś?
- Ja nie mam żadnego urzędu.
- A status? Nic?
- Wystarczy mi gatunek.
Kendra wymknęła się dyskretnie do ogrodu. 
- Gatunek?
- Jestem jednorożcem.
Knox ze zbolałą miną przeniósł wzrok na Evę uwieszoną na ramieniu Setha.
- Należę do Świetnego Ludu.
- Czyli?
- Żyję dłużej, umiem nieco więcej i takie tam.
- A gdzie Kendra? - Tess rozejrzała się wokoło.
- Tess... powoli się odwróć... Ale na serio powoli... - tajemniczo szepnął Seth.
Dziewczynka kroczek po kroczku, wolno obróciła się o 180 stopni. Za nią stał dostojny jednorożec. Tess zapiszczała, a jej brat wpatrywał się w istotę z niedowierzaniem. Paprot podszedł i pogłaskał konia po grzywie.
- Mniej więcej tak wyglądam - powiedział.
Wziął Tess i posadził na grzbiecie jednorożca. Ta zachichotała, a kiedy koń pokłusował po trawie, głośno zaczęła się śmiać.
- Mówiłem już, że się na was obrażam?
Istota przybiegła i zatrzymała się obok, a kiedy Tess zeszła, potrząsnęła grzywą, odrzuciła róg i przybrała ludzką postać.
- Kendra?! - wykrzyknęli Knox i Tess. Dziewczyna uśmiechała się lekko.
- To teraz patrzcie na to! - zawołał Seth.
Przebiegł sprintem kawałek, skoczył w powietrze i zamienił się w smoka. korona powiększyła się, żeby pasować na jego głowę. Ryknął i wleciał w chmury, robiąc pętlę.
Knox bez słowa założył ręce i zacisnął usta.
- Widziałem już wszystko - stwierdził, gdy Seth wylądował i przyjął postać chłopca.
- Spokojnie, jeszcze dużo przed tobą - uspokoił go kuzyn.
Eva podbiegł do niego i pocałowała.
- Chodź. - Pociągnęła go do ogrodu.
- Nie mogę! Seth ma już dziewczynę?
- Najwyraźniej - zaśmiała się Kendra i pociągnęła Paprota w tym samym kierunku.

1111 słów xD


Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz