Rozdział 15; Ale jesteś ciemny!

511 21 0
                                    

Seth obudził się w ciemni. Nic nie widział. Podniósł się z twardej ziemi i podszedł do jedynego źródełka światła - malutkiego, zakratkowanego okienka. Zobaczył idące korytarzem dwa gobliny. Nie były to takie, jakie dotychczas znał. One były duże, spadziste, z trójkątnymi głowami. Ich oczy wyglądały jak szparki. Schylił się, kiedy jeden z nich spojrzał w otwór, z którego spoglądał. Usiadł na ziemi, westchnął i wyprostował nogi.
- Miauu! - rozległo się, aż podskoczył. Z podłogi podniosła się dziewczyna, której w pierwszej chwili nie rozpoznał.
- Eva?
- Nie kop mnie!
- Czemu miauczysz jak kot?
- A co, mam miauczeć jak pies? Zwykłe "Ała" albo "Ał" mi się znudziło. Wobec tego przerzuciłam się na "Miauu" - Eva powiedziała to tak, jakby to było oczywiste.
Seth się roześmiał. Docinki i żarty dziewczyny szybko poprawiały mu humor.
- Gdzie jesteśmy i gdzie są inni?
- Nie wiem. Może jeszcze ktoś tu jest, a ja go nie zauważyłem. - Pomógł jej wstać.
- Zaraz zobaczymy. - Eva obeszła cały pokój, ale nikogo nie znalazła. - Twój wzrok jest w dobrym stanie, bo nikogo tu nie ma. Nie przeoczyłeś.
- Patrzyłem przez to okno. - Chłopak wskazał otwór. - Prawie niczego nie widać. Trafiłem tylko na dwóch goblinów.
Dziewczyna też wyjrzała.
- Tam, po przeciwnej stronie, są też drzwi.
- Widziałem. Pewnie tam też jest ktoś z nas.
Usłyszeli pisk i łomot, a zaraz potem głos:
- ...pak jest... pieczny! ...go... tra... eż! Pok... ich!
- Że co?
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że to o nas.
- Musimy się jakoś stąd wydostać! - Eva podbiegła i zaczęła kopać drzwi.
- W ten sposób tylko cię będzie noga bolała.
- Wiem. - Eva przestała. - Jestem zdesperowana.
- Odsuń się na moment. - Seth odciągnął dziewczynę. - Daj mi spróbować. Kiedy byłem w Podziemnej Dziedzinie, u Podkróla, nauczyłem się kilku rzeczy.
Stanął na wprost drzwi i dotknął klamki. Skupił się. Zamek zaczął się chwiać.
- Dobrze ci idzie - pochwaliła Eva.
W końcu zamek ustąpił. Odłamał się i drzwi stanęły otworem.
- Doskonale! - ucieszyła się dziewczyna. - Jesteś bardzo zdolny.
- Ciszej... - syknął Seth, ale komplement dodał mu otuchy. - Najprawdopodobniej jesteśmy w jakichś lochach. Musimy znaleźć pozostałych i szybko się stąd zmyć.
Eva zajrzała do najbliższej celi.
- Nikogo tu nie ma - poinformowała. - A przynajmniej tak mi się wydaje.
- Patrz tam!
Korytarzem zbliżało się jakieś światło.
- Ktoś idzie!
- Chodź tutaj!
Dziewczyna pociągnęła Setha do ich celi. Przymknął drzwi, ale nie mógł już ich zablokować. W końcu wyłamał zamek. Obok nich przeszedł jakiś goblin, trzymając w szponiastej dłoni pochodnię.
- Teraz albo nigdy - szepnął Seth.
Cicho otworzył drzwi na oścież i dał znak Evie, żeby była cicho. Rzucił się na goblina. Stwór w ogóle go nie słyszał, co dało chłopcu przewagę. Wyrwał stworowi płonący kij i odrzucił. Złapała go Eva i w napięciu przyglądała się starciu.
Goblin pozbył się chłopca i rzucił pod ścianę. Szybko się pozbierał. Chciał zrobić krok, ale nagle spadł w cień. Towarzyszyło temu uczucie, jakby świat wirował. Chwilę później Seth pojawił się w cieniu dwa metry dalej i zobaczył, jak goblin rzuca się na Evę. Ta z piskiem odskakiwała.
Niemal bez namysłu pobiegł do przodu i z dziwną siłą odepchnął strażnika. Ten runął na ziemię. Zaczął się powoli zbierać, co przy jego tuszy musiało być trudne. Seth stanął przed dziewczyną. Z westchnieniem zacisnął dłonie na dużym pazurze lewej dłoni stwora i pociągnął. Goblin przeleciał nad nim i spadł nieco dalej. Tym razem jednak nie zaczął się podnosić. Zamiast tego jego ciało zaczęło jednocześnie kurczyć się i zamieniać w ciemnoszary pył. W końcu wyglądał tylko jak stosik popiołu. Uniósł się w powietrze i wbił się w koszulę Setha, jakby wleciał do jego serca.
- Zabiłeś go - szepnęła Eva, ale krył się za tym podziw, nie wyrzut.
- Coś trzeba było zrobić.
- W co on się zamienił i dlaczego to... wpłynęło do ciebie?
- Nie wiem - westchnął.
Eva uwiesiła się na nim.
- Na razie znajdźmy pozostałych - zaproponowała. - Z nimi pomyślimy, co dalej.
- Dobry pomysł, musimy... - nie dokończył. Od tej samej strony, z której przyszedł goblin, zbliżały się podniesione głosy.
- Pewnie usłyszeli jakieś dźwięki - zmartwiła się Eva.
- Chodź - Seth złapał ją za rękę i pociągnął w cień. Wiedział, że on zniknie, ale nie był pewny, czy dziewczyna też. Postanowił myśleć pozytywnie.
Zza zakrętu wyłonili się dwaj, o dziwo ludzcy strażnicy, nieco poobijany Ronodin i jeszcze ktoś. Znienawidzony ktoś.
- Co on tu robi? - jęknął cicho.
Obok Ronodina we własnej osobie szedł Sfinks. Nie zmienił się od ich ostatniego spotkania, jak to Wieczny. Miał na sobie ciemną szatę komponującą z jego ciemną skórą. Przeszli obok nastolatków nie zauważając ich, Evy też nie. Po chwili zniknęli za rogiem.
- Chyba musimy się spieszyć - stwierdziła dziewczyna.
- Zdecydowanie - zgodził się z nią chłopak.
Poszli razem w tą stronę, skąd przyszli strażnicy. Było to raczej logiczne, że tam było wyjście, skoro tylko stamtąd ktoś przyszedł. Nie musieli iść długo, kiedy dotarli do schodów. Po drodze sprawdzali inne cele, żeby kogoś wyciągnąć. Dopiero na końcu na kogoś trafili.
- Warren! - uradowała się dziewczyna.
- Eva? - zapytał mężczyzna. - Słyszę cię, ale nie widzę. Co tu tak ciemno?
- Ciemno? Mam pochodnię.
- Nie, ja niczego nie widzę.
- To może otwórz oczy - zasugerował Seth.
- O, Seth! Ty też tu jesteś? Poczekaj... Działa! Otworzyłem, i nagle jest jaśniej.
- Mam pochodnię - powtórzyła Eva.
- Teraz widzę. Gdzie jesteś, Seth?
- Obok Evy.
- O, rzeczy... Ała! - zasłonił oczy. - Dobra, trochę przesadziłem. Ale jesteś ciemny!
- Ja?
- No, chyba nie ja. Jak się tu dostaliście.
- Seth zabił jednego ze strażników, jakiegoś goblina - odparła podekscytowana tym Eva. - Wcześniej jakoś mentalnie otworzył drzwi, bo były zamknięte na klucz. Kiedy tu szliśmy zaglądaliśmy do innych cel, ale nikogo tu nie ma. Poza tobą. Chociaż... - zastanowiła się. - Nie sprawdzaliśmy z drugiej strony.
- Chłopie, rozwijasz się, i to bardzo szybko. - Warren klepnął Setha w ramię. - Ał! Noż po prostu! - Zaczął machać ręką w powietrzu.
- Co?
- Gorący jesteś. Nawet bardzo.
- Serio? Ja tego nie czułam - zdziwiła się Eva.
- W takim razie mam jakieś zaburzone zmysły. A konkretnie to jeden z nich - dotyk. Jest tu gdzieś termometr?
- Uderzyłeś się o coś, że tak się zachowujesz? - spytał ostrożnie chłopak.
- Nie, trochę oszalałem. Od tej ciemności. Na dłuższą metę mrok bywa wycieńczający. Dobra, ludziska, come on. Reszta sama się nie odnajdzie. Znajdziemy najpierw do tego drugiego końca, o którym mówiliście, a potem wyjdziemy na powierzchnię. Ktoś w ogóle się, gdzie my jesteśmy?
- Nie, za to wiemy, z kim mamy do czynienia - mruknął Seth. - A przynajmniej częściowo.
- Z kim?
- Niemal na pewno z Celebrantem, a jakiś czas temu widzieliśmy Ronodina ze Sfinksem.
- Kolorowo - podsumował Warren. Wyszedł z celi, a za nim Eva i Seth. - Czego mamy się tu spodziewać?
- Tego nie wiemy.
- W takim razie ruszajmy. - Energicznym krokiem podążył korytarzem oddalając się od schodów.
- Możemy się natknąć na nieprzyjaciół - ostrzegła Eva. - Szli w tamtym kierunku i nie wiemy, czy tam też jest jakieś wyjście, czy nie będą przypadkiem wracać.
- Zrozumiałem - przytaknął Warren. - W takim razie chodźmy.

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz