Rozdział 10; W takim razie czekajcie chwilę

505 24 3
                                    

Olivia rozejrzała się i podjęła szybką decyzję. Sięgnęła do Kendry i... wyjęła amulet z jej ręki. Szarpnęła do tyłu, a wtedy Seth mimowolnie puścił rękę siostry. Kastro na chwilę uniósł ogon, a Olivia wypchnęła chłopca na zewnątrz i wróciła do środka. Rzuciła kamień pod ścianę. Kastro natychmiast znów zasłonił przejście.
------------------------------------------------
Kendra upadła na kolana. Drżały jej wargi i powieki. Oczy zasłoniła jej biała mgła, która niemal na pewno była wywołana zakazeniem. Trucizna działała w spowolnionym tempie. Kastro rozpuścił ją w powietrzu.
Olivia stała pod ścianą i się śmiała.
- Dziecko, wiele jeszcze nauki przed tobą. Czy ty naprawdę myślałaś, że przystanę do ludzi, których nie znam?
- Wydawało mi się, że jest pani dobra - wydusiła z trudem dziewczyna.
- Każdemu się tak wydawało. Chciałabym teraz zobaczyć ich twarze, gdy twój braciszek opowiada im o wszystkim. Spójrz na to. - Odsłoniła swoją kurtkę skórzaną i zza pasa wyciągnęła róg jednorożca. - Nie potrzebuję amuletu. To mi wystarcza.
- Róg Paprota - rozpoznała Kendra.
- Zgadłaś! Pewnie już go widziałaś, co? Gdy Ronodin go zabił, jego róg, który miał przy sobie, wypadł. Wzięłam go. Jestem dumna z mojego brata.
- Twojego brata? - Kendra dopiero teraz przyjrzała jej się dokładniej. Wyglądała bardzo podobnie do pewnej osoby, którą znała, a w oczach miała ten sam błysk szaleństwa. - Nie! Twoim bratem jest Ronodin?
- Doskonale! - Olivia zaklaskała w dłonie. - Potrafisz kojarzyć fakty. Niestety, jesteś wrogiem Ronodina, więc i moim. Cóż poradzić, tak już musi być.
- I co teraz zamierzasz zrobić?
- Zależy z kim i z czym. Tobie nie zrobię nic. I tak z czasem przestaniesz wytrzymywać i zginiesz od trucizny. Twoimi przyjaciółmi zajmę się osobiście, tak jak twoją rodziną. Będę iść po kryjomu za nimi i po kolei wykańczać wszystkich. Najpierw zajmę się Sethem, potem Traskiem, aby pozostali się zgubili. Następnie powybijam wszyskich, a wtedy zabiorę im artefakt i ucieknę. Wskrzeszę mojego brata i razem przejmiemy władzę nad tym azylem, bo smoki nie będą potrafiły nas powstrzymać.
- Dlaczego i po co pani to robi?
- Och, głównym powodem jest władza. Chcę ją przejąć. Drugim powodem jest Ronodin. Chcę go odzyskać. To mój brat.
- Ale dlaczego my? - wykrztusiła dziewczyna. Zakażenie dawało się we znaki.
- Bo akurat z wami podróżuję. Wy mi się trafiliście. Mnie jest obojętne, kogo mam wykończyć. Dobra, słoneczko. Zostawiam cię tu. Może jeszcze trochę przeżyjesz. - Podeszła do ogona i przesunęła go rękami. Róg skutecznie chronił ją przed wpływem trucizny. - Ciao!
Smok na chwilę uniósł ogon wypuszczając ją na zewnątrz. Gdy wyszła, ponownie zasłonił przejście.

Seth siedział na świecącym kamieniu. Miało być dobrze. Miała być fajna przygoda. A teraz co? Jego siostra zginie w jakiejś dziurze. Chłopak westchnął. Tym razem nie miał co liczyć na to, że jednak zatruje się żądlikula. Chrillie przysiadł na jego kolanach i pozwolił się głaskać na pocieszenie.
W pewnym momencie z otworu wyszła Olivia z szerokim uśmiechem na twarzy. Seth się poderwał.
- Gdzie moja siostra? - krzyknął. Inni stanęli obok niego.
- Tam, w środku - uprzejmi odpowiedziała kobieta wskazując już zablokowane przejście za sobą. - Teraz pora na was.
Trzymała w dłoni perlisty róg jednorożca. Ciekawe, ale teraz Setha nawet nie dziwiło, że im o nim nie powiedziała. Wyciągnął miecz z pochwy.
- Spokojnie, bo się skaleczysz - parsknęła Olivia.
- Szkoda, że tutaj nie mam Vasilisa - mruknął chłopiec i rzucił się na kobietę.
Wyciągnęła swój miecz i odparła atak. Ostrza zderzały się raz po raz sypiąc iskrami. Marla ze zdziwieniem stwierdziła, że w walce jej syn radzi sobie o wiele lepiej, niż myślała. Potrafił perfekcyjnie skierować miecz tak, aby nim nie dostać, uniknąć ataków i zadawać ciosy. Wytrącił Olivii róg z ręki. Tanu podbiegł i chwycił go, żeby nie trafił z powrotem do kobiety.
Seth zacisnął usta. Przytrzymał ręką ostrze aby nie oberwać w głowę i przekrzywil je. Na chwilę udawał, że słabnie i ma mniej energii, a chwilę później naparł z całej siły do przodu. Wytrąciło to Olivię z równowagi, a wtedy podciął jej nogi, a ona się przewróciła. Warren odepchnął ją swoim mieczem. Kobieta potoczyła się po ziemi. Seth zamknął oczy, kiedy Warren ją wykończył.
- Czy to było konieczne? - spytała Marla z powątpiewaniem. - Musieliśmy ją atakować?
- Zabiła mi siostrę - warknął Seth. - Jeżeli ktoś myśli, że jej to kiedyś wybaczę, to się myli.
- Seth, ja cię bardzo proszę...
- Takie jest życie w magicznym świecie. Albo żyjesz w niespokoju, albo giniesz.
Wtem, w pokoju, w którym został smok, rozległ się ryk.

Kendra ostatkiem sił utrzymywała się na kolanach. Udawało jej się unosić powieki, żeby cokolwiek widzieć. Dostrzegła niewielki, biały kształt leżący na ziemi. Podciągnęła się na rękach. Zaczęła powoli dążyć do tego kształtu. W połowie drogi rozpoznała w nim amulet. Kastro leżał i zupełnie nie przejmował się dziewczyną. Złapała kamień i wolno podczołgała się do gardła smoka. Z wykorzystaniem dużej energii przytknęła do niego kamień. Kastro poczuł to i wyrwał się, ale ona znów przycisnęła amulet do jego szyi. Siła była bardzo niewielka, ale wystarczyła, aby przebić skórę smoka. Zagłębiła amulet w jego ciele, a on znieruchomiał. Rozwarł szczęki i uniósł łeb do góry. Zaryczał, oderwał się od ziemi i uniósł w powietrze nie rozkładając skrzydeł. Kendra trzymała kamień przy ciele Kastra tak długo, jak mogła, ale w końcu musiała puścić. Smok nagle się zwinął, złożył, zamienił w ciemną sylwetkę i znacznie zmalał. Dziewczyna usiłowała przeturlać się na bok, aby ciało na nią nie spadło, ale nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Wtedy jakąś ciemna linka, która pojawiła się nagle, wyszła z ciemnej sylwetki, oplotła ją w pasie i uniosła do góry. Utrzymała tak chwilę, aż nagle ciało martwego Kastro spadło na posadzkę i wybiło ogromną dziurę w ziemi. Kendra spadła na ziemię. Od wyjścia odgradzała ją przepaść głęboka na co najmniej trzydzieści metrów lub może nawet więcej, a szerokości miała około dwóch i pół metra. Nie miało to znaczenia. Ona i tak nie da rady nigdzie pójść. Zamknęła oczy i wypuściła amulet z dłoni.

Ryk nagle się urwał. Ogon Kastro zaczął unosić się w powietrze. Chwilę później pociemniał, zwinął się i dołączył do reszty ciała. Po chwili rozległ się huk, od którego bolały uszy. To smok spadł na podłogę. Przejście stanęło otworem.
Seth natychmiast podbiegł w tamtą stronę. Wszędzie unosił się pył, ale nie zasłaniał on ogromnej przepaści. Seth do niej zajrzał. Dno było odlegle, a na nim leżał ciemny kształt. To była kamienna figura. Kastro nie żył.
Próbował zajrzeć na drugą stronę, ale dostrzegł tylko leżący na ziemi amulet.
- Dwa i pół metra jak nic, może nawet trzy - wprawnym okiem ocenił Warren.
- Musimy to przeskoczyć?
- Jeśli jest tam twoja siostra, to tak, zdecydowanie.
- W takim razie czekajcie chwilę.
Chłopiec pobiegł do poprzedniej sali i przyniósł długi kij wyższy od niego samego. Chwycił go w obie dłonie i zaczął biec. Dobiegł do brzegu, nagłym ruchem postawił kij na nim i wybił się do przodu.
- Seth, co ty robisz? - zawołał Scott.
Chłopak puścił patyk, kiedy przeleciał połowę drogi. Nie dotarł do drugiego brzegu, ale złapał się go i wciągnął na niego.
- Jestem! - odparł i pomachał.
- Jest tam coś ciekawego?
- Nie wiem, nic nie widzę, chociaż... Jest amulet! - podniósł go.
Pył zaczął wolno opadać. Wystarczyło, aby unosił się tylko nad posadzką, aby Seth widział wystarczająco.

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz