Rozdział 9; Mają refleks i znają się na smokach

549 30 8
                                    

Gapili się na smoczycę i nikt nie wiedział co powiedzieć. W końcu głos zabrała Olivia.
- Próbujemy dostać się do... Jasnej Świątyni.
Smoczyca się roześmiała.
- Jasnej Świątyni? Myślicie, że pozwolę wam tam pójść? Nigdzie się teraz nie udacie! No dobra, szczeniaczki, kto z was może się ruszać?
Olivia podniosła rękę. Kendra chwyciła dłoń brata i razem również je unieśli. Trask podszedł kilka kroków.
- Hmm... Czwórka z dziewiątki... Nawet niezły wynik. Cóż to za dzieci? Chłopak to nosiciel mroku tak ciemnego, że takiego jeszcze nie widziałam.
Rodzice spojrzeli że zdziwieniem na Setha na tyle, na ile pozwalała im przyjęta pozycja.
- Natomiast dziewczyna to jego przeciwieństwo. Jesteś tak jasna... Uch! Przypominasz blaskiem Królową Wróżek, moja droga. Będzie z ciebie coś potężnego. Widzę to.
Spojrzenia rodziców przeniosły się na Kendrę.
- Co teraz z nami zrobisz? - zapytał Trask.
- Co zrobię? Nic nie zrobię. Przetrzymam was tu tak długo, aż w końcu zginiecie z głodu, pragnienia, czy z czegoś takiego. - Umościła się wygodnie. - Nazywam się Arise. Skoro mamy spędzić ze sobą trochę czasu, mogłabym poznać wasze imiona.
- Jestem Seth - przedstawił się chłopiec.
- Ja Trask, a to Olivia, Kendra, Tanu, Warren, Vanessa, Marla i Scott - wymienił wszystkie imiona mężczyzna.
- Cudownie. W takim razie dobranoc. - Smoczyca położyła łeb, ale widać było, że nie zasnęła.
- To do robimy? - spytał cicho Seth.
- Potrzebujemy planu A.
- Ja mam plan AB. Mam nadzieję, że zadziała. - Kendra pociągnęła brata do jednej ze ścian i dotknęła jej opuszkami palców. Zacisnęła powieki i widać było, że się wysila.
- Co ty robisz? - odezwał się ostrożnie Seth.
- Już mi wychodzi - powiedziała spięta.
Od wszystkich ścian nagle oderwała się warstwa światła i zebrała na środku pomieszczenia w kształcie dużej kuli. Kendra oderwała rękę od ściany.
- Musisz mi to wybaczyć - oznajmiła i puściła brata. Ten zamarł.
Wyciągnęła obie dłonie i siłą woli połączyła się mentalnie ze zbitkiem światła. Ukształtowała kule w szeroki i długi na całe pomieszczenie pas jasności. Tupnęła nogą i złapała rękę Setha.
- Serio...? - zaczął chłopak, ale Arise uniosła łeb i spojrzała w dół na grupę.
- Co to jest?! - ryknęła, as zatrzęsły się ściany.
- Droga do twojego końca - odparła spokojnie Kendra i energicznie machnęła ręką w górę.
Pas jasności wypuścił z siebie potężną smugę światła. Uderzyła ona smoczycę, którą odrzuciło na daleki dystans. Wszyscy nagle odzyskali swobodę.
- Szybko, spadamy stąd! - krzyknął Seth, gdyż zrozumiał, co robi siostra.
Wszyscy rzucili się do ucieczki. Ruszyli niemal niewidocznym korytarzykiem. Na początku biegli Trask i Olivia, a grupę zamykał Tanu.
- Szybciej, prędzej! - poganiali siebie nawzajem.
W krótkim czasie dobiegli i wdrapali się po drabinie, która znajdowała się na końcu drogi.
Znajdowali się teraz w bardzo jasnym pomieszczeniu. Gdziekolwiek nie spojrzeli, tam była jakaś lampa, świecący kamień czy coś innego, co się jarzyło.
- A więc to dlatego nazywają to miejsce Jasną Świątynią - mruknął Warren, zasłaniając sobie oczy.
Krzywili się wszyscy prócz Kendry, Setha i Olivii.
- Was to nie razi? - spytała Vanessa.
- Ja jestem odporna na światło. - Kendra wzruszyła ramionami.
- Seth?
- Mam w sobie mrok. On mnie chroni przed światłem.
- A ja nie mam pojęcia - powiedziała po prostu Olivia.
- Dobra, słuchajcie wszyscy - zaczął Trask. - W Jasnej Świątyni natkniemy się na dwóch wrogów, których trzeba będzie pokonać. Pierwszy z nich to zatruty smok, taki jak Siletta. Nosi imię Kastro. Drugi z nich to ogromny wilk. Trzeba ich będzie pokonać. Teraz idziemy do Kastro.
- Nie pokonamy zatrutego smoka - wtrąciła Kendra. - Nie mamy ani rogi, ani żadnego innego przedmiotu niwelujacego działanie trucizny.
- Mamy z tym smokiem... walczyć? - upewniła się Marla.
- Tak. Zamiast rogu mam coś takiego. - Wyjął z plecaka biały kamyk. - Ktoś to poznaje?
- Czy to... amulet światłości? - zdziwiła się Kendra.
- Zgadza się. Uzyskałem go od pewnego jednorożca, który wyżebrał go od Krolowej Wróżek. W twojej dłoni będzie działał jak bariera ochronna. Odepchnie truciznę, a nawet, jeżeli cię ona dotknie, nie zrobi to na tobie wrażenia. Nic się nie stanie. Musisz go tylko ciągle trzymać.
- Ona ma tam wejść?! - wykrzyknęła Marla.
- Wejdę - potwierdziła dziewczyna.
- Ja idę z tobą. - Seth stanął obok siostry.
- Żadne z was nie idzie - zaoponował Scott. - To zbyt niebezpieczne.
- Jednego takiego już zabiliśmy.
- Wy?! Smoka?!
- My, smoka.
- Pójdę z wami - zaproponowała Olivia.
- Zawsze przyda się ktoś dorosły.
- Niech ich pani tam pilnuje - poprosiła matka. - Nie tak, jak ostatnio.
- Postaram się.
- Musicie się trzymać za ręce - poinstruował przewodnik. - Inaczej na pozostałe osoby moc amuletu nie będzie działać. Proszę. - Włożył dziewczynie do dłoni kamień. Zapewnił pod jej wpływem.
- Dziękuję.
- Świetnie. Czyli idziemy? - spytał z nadzieją Seth.
- Idziemy. - Kendra złapała brata za rękę, on chwycił Olivię i ruszyli do otworu, za którym mieli spotkać zatrutego smoka.
Wkroczyli do dużego pomieszczenia. Otwór, przez który weszli był chyba przymierzany pod bramę, ale wnioskując po drewnie leżącym pod ozdobionymi wzorkami ścianami smok ją wyłamał. Zawiasy jeszcze tkwiły w szarej framudze. Na suficie znajdowały się dwa okna na tyle duże, aby gad mógł wsadzić tam głowę. Musiały być mocne, co sugerowała siatka pęknięć na każdym z nich. Najwyraźniej Kastro próbował rozbić szkło, ale mu się to nie udało.
Kastro stał pod jedną ze ścian. Był średniej wielkości smokiem o różowej skórze, przez którą tak jak u Siletty prześwitywały żyły.
- Kamień - powiedział przeciągłym, syczącym głosem. - Amulet właściwie. Nosi go źródło ogromnej mocy i potężnej siły. Dziecko, które nie zdaje sobie sprawy jak mocno świeci i ile potrafi. Ale nawet najmocniejsza istota nie potrafi pokonać siły mojej trucizny.
- Powietrze nie jest skażone - szepnął Seth do siostry. - Jest nieco słabszy od Siletty. To nam może dać przewagę.
Smok podpełznął do trójki przybyszy i zionął na nich różowawym dymem. Odskoczyli.
- Mają refleks i znają się na smokach - mruknął z uznaniem. - Pewnie nie są nowi.
Uderzył ogonem w posadzkę. Kilka kamiennych płytek wyleciało na dużą wysokość, odbiło się od sufitu i spadło w podobne miejsca.
Kastro ryknął i zaatakował. Zatrzasnął zęby na ramieniu Setha, nim tamten zdążył zareagować. Chłopiec krzyknął, a Kendra widząc to przyłożyła amulet do pyska smoka. Zadziałało. Kastro odskoczył jak oparzony.
Sethowi nic poważnego się nie stało, poza tym, że był trochę roztrzęsiony i bolały go ślady po ugryzieniu.
Kastro zasłonił otwór, którym weszli ogonem. Olivia rozejrzała się i podjęła szybką decyzję. Sięgnęła do Kendry i... wyjęła amulet z jej ręki. Szarpnęła do tyłu, a wtedy Seth mimowolnie puścił rękę siostry. Kastro na chwilę uniósł ogon, a Olivia wypchnęła chłopca na zewnątrz i wróciła do środka. Rzuciła kamień pod ścianę. Kastro natychmiast znów zasłonił przejście.
Seth poderwał się z podłogi.
- Kendra! - krzyknął i podbiegł do otworu, ale i tak nie mógł już wrócić.
- Seth? Co tam się stało? - spytał Tanu.
Chłopak się odwrócił.
- Olivia nas zdradziła - powiedział z bólem, czym wywołał zdziwienie na twarzach towarzyszy. - Zabrała Kendrze kamień i zostawiła ją tam. - Wskazał pokój. - Kastro zablokował jej drogę ucieczki.
- Boże, czyli ona teraz zginie?! - przeraziła się Marla.
- Miejmy nadzieję, że nie - westchnął Warren. - Może światło, które ma w sobie jej pomoże.
- Jeśli nic nie zrobimy, to... - Trask nie dokończył, ale wszyscy wiedzieli, co miał na myśli.
W pomieszczeniu, w którym została Kendra, rozległ się śmiech Olivii.

Hejo!!
Bardzo dziękuję wam za to, że zostawiliscie mi kilka gwiazdek, głosujecie na moje opowiadanie :)
Niestety, nie mam teraz najwięcej czasu na pisanie, więc kolejne rozdziały będą pojawiały się średnio raz na dzień :(
Dziękuję jeszcze raz oraz serdecznie pozdrawiam sister0000001 oraz Noriskaa!!

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz