Rozdział 14; Azareth-imah-reei

488 23 6
                                    

- Ja? - zdumiała się Kendra.
- Ty. A tak poza tym, to jeszcze jedno. - Itaka wróciła się do Setha. - Źle ci powiedziałam. Nie będziesz miał podobnych możliwości, co twoja siostra. Będziesz tak samo potężny jak ona. Objawi się to u ciebie niedługo. Ona jest starsza, dlatego jej moc pokazała się wcześniej. Ale nie martw się, zaklinaczu cieni. Twoja ludzka postać będzie potrafiła przybrać bardziej złożoną i niepokonaną, inną niż twoja siostra.
Kendra objęła brata.
- Nie tylko ja jestem wyjątkowa - powiedziała. - Każdy z nas jest, a my tylko odrobinę bardziej. Nie chcę, żebyś myślał, że jestem nie wiadomo co i potrafię wszystko. Ty też jesteś potężny, nawet bardziej, niż ja.
- Nie bardziej, ale równie - przytaknęła czarodziejka. - Poza tym, ty będziesz silny trochę inaczej. Kendra ma moc fizyczną, a ty będziesz miał psychiczną. Sam zobaczysz, o co chodzi. Będziesz mógł przy tym odpierać ataki wrogów.
- Przynajmniej coś. - Seth wzruszył ramionami, ale widać było, że się ucieszył.
- A teraz wyjdźcie wszyscy na zewnątrz - poprosiła Itaka. - Chociażby stańcie za drzwiami. Chcę przeprowadzić krótki test na Kendrze, który powie mi, czy na pewno oczyściłam ją całkowicie z trucizny. Samo w sobie to nie jest niebezpieczne - dodała, widząc zaniepokojenie w oczach Marli. - ale mogłoby was porazić. Nie traktujcie tego jak wyrzucanie was stąd. Skoro jesteśmy zaznajomieni, możecie tu przychodzić wtedy, kiedy macie na to ochotę. Chętnie w czymś was wspomogę.
- Dziękujemy za pomoc - odezwał się Trask. - Kendro, czekamy na ciebie przed twierdzą.
- Dobrze.
Opuścili wobec tego pokój, wcześniej żegnając się z Itaką, i zeszli po schodach. Wyszli z budynku, minęli parę cerwitaurów i spoczęli w ocienionym miejscu. Słońce mocno grzało, ale wiał wiatr, jak to w górach, więc temperatura była znośna. Seth wyjął swój telefon. Chciał sprawdzić prognozę pogody, ale nie miał tu internetu. Widoczna była tylko temperatura powietrza - 26 stopni. Usiadł na trawie.
- Właśnie - przypomniał sobie Scott. - Czy ktoś może mi wyjaśnić o co chodzi z tym jej dziwnym nastrojem? Ta depresja i takie tam... wyglądało mi to na tęsknotę za kimś. Wiecie, o co chodzi?
Chłopak wymienił spojrzenia z Warrenem, Vanessą, Traskiem i Tanu.
- Wiemy - przyznał. - Ale nie wiemy, czy ty chcesz wiedzieć.
- Seth, daj sobie z tym spokój. Chcę i już.
- W sumie, to czemu to szkodzi? - zgodził się Warren.
- Widzisz.. Był taki jednorożec, nazywał się Paprot - zaczął Seth. - Poznaliśmy go w więzieniu w Żywym Mirażu, tym rezerwacie. Pomógł nam w bitwie z demonami, był synem Królowej Wróżek. Kendrze bardzo na nim... zależało.
- To mi wygląda na coś więcej. - Marla uśmiechnęła się przelotnie.
- Tak by mogło wyglądać. Niestety, kiedy byliśmy w Dolinie Tytanów, zaatakowały nas smoki. Paprot walczył ze swoim kuzynem, którego pokonał, ale on zdążył go wykończyć.
Uśmiechy jak zdmuchnięte zniknęły z twarzy rodziców.
- Czyli...?
- Czyli zginął - dopowiedział Tanu.
- Dobra wiadomość jest taka, że nie ma już Ronodina.
- No nie wydaje mi się - odezwał się ktoś za nim.
Seth wstał i odwrócił się. Zrobiło mu się gorąco.
- Co ty tu robisz?
- Zadałbym ci to samo pytanie - odparł Ronodin.
- Nie masz prawa żyć!
- Prawo mam. Gorzej z możliwością. Na szczęście mam dobrych przyjaciół, którzy zapewnili mi powrót do łask życia.
Seth nienawidził tego jego uśmiechu, samozadowolenia i spokoju. Wykrętnych odpowiedzi.
- Czego chcesz?
- Zgadnij.
- Jak spróbuję, to zaraz powiesz mi, że mam próbować jeszcze raz. Ja już się w to nie bawię. - Położył dłoń na trzonku miecza, ale wiedział, że w uczciwej walce nie ma szans z Ronodinem. Tym bardziej, że raczej nie byłaby ona uczciwa.
- Dobrze mnie znasz. - Wróg zmierzył go wzrokiem. - Wobec tego ci powiem. Chcę wyładować moją wściekłość. Mój własny kuzyn odebrał mi możliwość przybrania mej drugiej postaci. Później uciekł razem z twoją siostrą z krainy Podkróla. Odebrał mi życie. Dzięki Sfinksowi odrodziłem się i teraz mogę robić co mi się spodoba.
- Ty też zabiłeś Paprota - przypomniał Warren, stając obok chłopca.
- Chociaż tyle dobrego. - Jednorożec wyciągnął zza pasa swój róg. Jego długość wskazywała na to, że był on drugi. Zmienił go w miecz. - Przynajmniej walczyć jeszcze potrafię.
- Cofnij się, Seth! - krzyknął mężczyzna i ruszył do ataku.
- Ani mi się śni! - odparł chłopak, ale zrobił krok w tył.
Próbował znaleźć wyjście z sytuacji. Czy Ronodin ma jakieś słabe punkty? Na pewno. Tylko jakie? I on, i przeciwnik, byli mroczni. Sam jednorożec nauczył go korzystać ze swoich mocy, czego może teraz żałować. Seth podbiegł tam, gdzie cień był najciemniejszy. Gdy tylko dotknął go stopą, odniósł wrażenie, jakby jego ciało oplótł dziwny materiał. Dla pozostałych musiało to dziwnie wyglądać - Seth biegnie, biegnie, i nagle znika. Chłopiec już nie mógł się doczekać, kiedy stanie się silniejszy, jak mówiła czarodziejka.
Zwrócił uwagę na rozglądającego się Ronodina. Pewnie zdziwił się, bo go nigdzie nie było. Zaczął się skradać w kierunku jednorożca. Na szczęście stał on blisko linii cienia, więc mógł podejść do niego niezauważony. Stanął krok od wroga, odetchnął. Nie był strachliwy, ale gdyby ktokolwiek inny znalazł się w takiej sytuacji, też pewnie by się stresował. Ale musiał to zrobić, nie było wyjścia. Wyciągnął miecz, brzęknęła stal. Ronodin odwrócił się, ale w tej chwili Seth już rzucał się na niego. Powalił jednorożca na ziemię, wstał i przytrzymał ostrzem.
- Nie jestem już takim niedoukiem, jak kiedyś - ostrzegł.
- Widzę - mruknął Ronodin. Złapał za miecz Setha i próbował go odepchnąć, ale chłopak mocno trzymał.
Jednorożec wyszeptał coś, a wtedy nagle chłopca odrzuciła mocna siła. Upadł przed przyjaciółmi, otrząsnął się i wstał. Widział, jak Ronodin podnosi się i splata dłonie.
- Azareth-imah-reei! - wykrzyknął przeciwnik.
- Co? -zdziwił się chłopiec. Już po chwili miał odpowiedź.
Z rąk Ronodina wystrzeliła najpierw sieć, a potem coś jasnego. Do jednorożca jasność raczej nie pasowała, więc co to mogło być?
- Piorun! - wrzasnął Seth.
Ciemna sieć zakryła towarzyszy. Stali teraz ściśnięci blisko siebie. Ronodin się śmiał. Piorun leciał w ich stronę.
Seth otworzył szerzej oczy, zacisnął usta. Ładunek leciał prosto na niego. Szybko zakrył głowę dłońmi. Coś go uderzyło, ale nie przewrócił się. Gdy otworzył oczy stwierdził, że stoi tylko kawałek dalej niż poprzednio. Trzymał piorun. Tak, ładunek wciąż próbował przebić się przez jego dłonie, ale nie potrafił! Chłopak uśmiechnął się i pchnął pioruna na jednorożca. On zdążył wydać z siebie dziwny dźwięk, po czym został trafiony ładunkiem elektrycznym i poleciał do tyłu.
Seth stał uśmiechnięty. Złapał za sieć, ale nie mógł jej ściągnąć.
- Seth? Co to było? - usłyszał nad sobą głos ojca.
- Poczekaj moment - odparł.
Zacisnął pięści i wbił wzrok w ziemię. Itaka mówiła, że otrzyma zdolności psychiczne. Zapewne chodziło jej o umiejętności natury mentalnej. Ziemia zaczęła drżeć, a po chwili pękła i wyrzuciła towarzyszy w górę. Z krzykiem spadli i wylądowali na sobie nawzajem. Na szczęście chłopiec trafił na górę stosu.
- Seth! - usłyszał wołanie.
Podniósł się i zobaczył biegnącą ku niemu Kendrę. Rzuciła się na niego i przytuliła.
- Widziałam wszystko przez okno - powiedziała, odrywając się od brata. - Wyglądało to niesamowicie!
- W sensie co? - spytał, bo nie wiedział, co miała na myśli.
- No, wszystko. To, jak zniknąłeś w cieniu i to, jak zatrzymałeś piorun... Jakbyś nad nim panował.
- Widzisz, ja też coś potrafię.
- Nie bądź taki - oburzyła się. - Nie zachowuję się tak, jakbym była o niebo lepsza. Jestem starsza, więc objawia się to u mnie wcześniej. Nie chcę, żebyś mnie tak postrzegał. Ja nie jestem boginią.
- Fajnie, że to zauważyłaś - stwierdził. - To, że jednak mi się udało.
- Jakim cudem tak wystrzeliła ziemia i co tu robi ON? - wskazała leżącego trochę dalej Ronodina.
- Sfinks go odrodził - westchnął Seth.
- Szkoda - zasmuciła się. - Tak czy inaczej, cieszę się, że ty też masz ogromne możliwości.
- Kochani, może wracajmy już od do domu, dobrze? - poprosiła Marla. - Seth, to było niesamowite. Jestem z ciebie dumna. Na razie jednak chcę nieco odpocząć.
- Dobry pomysł - zgodził się Warren. - Seth, jesteśmy twoimi dłużnikami. Kiedy dotrzemy do domu, koniecznie musisz mi pokazać, co jeszcze potrafisz.
- Kiedy ja nie wiem, co potrafię.
- Poćwiczysz, ze mną w pobliżu oczywiście, to się dowiesz.
Gdzieś bardzo blisko rozległ się nagle ryk smoka.
- Uciekajcie! - W ich stronę biegł opiekun. - Byle dalej!
Nie zdążyli. Spowił ich dziwny, szary dym, a wszystko zrobiło się czarne.

Hejo!
Takie info.
Została mi zwrócona uwaga, że wywyższam zasługi Kendry. No i cóż tu mówić - jest to prawda.
Zmartwiłam się, że tego nie zauważyłam, i zapragnęłam to jak najszybciej poprawić. Dlatego dzisiaj taki rozdział. Będę coraz bardziej umacniać Setha. Przepraszam was za to! Nic nie poradzę, że uwielbiam Kendrę.
Serdecznie dziękuję tej osobie, która powiedziała mi o tym. Postaram się doprowadzić Setha do podobnego stanu, co jego siostrę. Dziś coś słabego, ale nie mam weny. Potrzebuję trochę czasu.
Pozdrawiam wszystkich ciepło, a szczególnie Maniasach i MeGaFaNkABaSnIoBoRu!

Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz