Rozdział 28; Teraz

516 22 5
                                    

Następnego dnia dziewczyny wymknęły się razem na łąkę na tyłach zamku. Już dwa dni wcześniej Kendra odkryła, że choć magicznie stworzonej bransoletki nie można było zdjąć, to nie przeszkadzała ona w codziennych czynnościach. Na razie nikt (oprócz Paprota, rzecz jasna) jej nie zauważył. No cóż, teraz miało się to zmienić.
- Co chcesz mi pokazać? - spytała Eva, kiedy były mniej więcej w takim miejscu, gdzie nikt ich nie mógł zauważyć.
- Spójrz na to. - Kendra wyciągnęła przed siebie rękę.
- Ale fajnaaaa! - zawołała dziewczynka i chwyciła ozdobę, żeby dokładniej się jej przyjrzeć. - Skąd masz? Wcześniej tego nie widziałam... To znaczy, wcześniej tego nie miałaś.
- Dostałam.
- Od Paprota? Jakiś prezent zaręczynowy?
Kendra zgromiła ją wzrokiem.
- Nawet nie jesteśmy razem... Nie, nie od niego. Od Królowej Wróżek.
- Królowej Wróżek? - zdumiała się Eva. - Aha, no tak. Zapomniałam, że masz z nią bliskie kontakty.
- Od niedawna jest jeszcze lepiej. Wiesz, to nie jest tylko ozdoba.
- Ta bransoletka? To co ona robi?
- Patrz.
Dziewczyna chwyciła i oderwała rożek pod napisem "I". W jej dłoniach od razu przyjął zwykłe rozmiary - około pięćdziesięciu centymetrów.
- Wygląda jak róg jednorożca - stwierdziła Eva.
Kendra stłumiła śmiech.
- Weź go i sięgnij do mnie myślami. - Podała jej róg i odbiegła na kilka metrów.
- Do ciebie? No okej...
Eva skupiła się, ale wiedziała, że niemal nie musi się wysilać, żeby się komunikować.
- I jak? - szepnęła niby do siebie.
- Słyszę cię. A jak u ciebie? - nagle usłyszała głos Kendry.
- Eee... No dobra, nie wiedziałam, że tak potrafisz. Ja też cię słyszę.
Ja też nie wiedziałam - otrzymała wiadomość. - To pierwszy raz. Masz jakieś zakłócenia, coś przerywa?
-
Nie, wszystko płynie gładko. - Mówiła to specjalnie cicho, żeby mieć pewność, że Kendra stojąca w jakiejś odległości jej nie słyszy. - Chodź już.
Dziewczyna do niej podbiegła i przyjęła swoją własność.
- To niesamowite - uśmiechnęła się Eva. - Masz tam coś jeszcze?
- Tak, ale niewiele.
Kendra powiększyła róg "II". Przejechała palcami po jego powierzchni i zamieniła w miecz.
- Wow! Teraz nie będziesz musiała wszędzie zabierać ze sobą jakiejś innej broni! - zareagowała entuzjastycznie Eva.
- Racja. Jeszcze jedno. Odsuń się na około metr, bo nie chcę cię uderzyć przypadkiem.
Dziewczynka posłusznie się odsunęła.
- Uderzyć? A czym?
Zamiast odpowiedzieć Kendra wyjęła róg "III". Wcześniej schowała dwa pozostałe. Ten róg był najdłuższy - miał około metra długości. Uniosła go nad głowę i rozluźniła ciało. Wiedziała, że gdyby była spięta, nie zadziałałoby. W chmurze białego wiatru przyjęła swoją drugą postać i szybko podbiegła za dziewczynkę. Ta tego nie zauważyła.
- Halo, Kendra? Umiesz stawać się niewidzialna, czy jak?
- Za tobą.
Eva się odwróciła i ujrzała stojącego za nią dostojnego, perłowego jednorożca z grzywą i ogonem świecącymi jak słońce na tafli wody.
- To jesteś ty?! - wykrzyknęła. Obiegła ją ze wszystkich stron. - No nie mogę!
Kendra ugięła przednie nogi tym samym dając znak, że zaprasza Evę na grzbiet. Ta czym prędzej z tego skorzystała. Kendra wyprostowała się i zarzuciła grzywą.
- Gotowa?
- Jasne!
Na początek zaczęła biec stępem. Eva wciąż zsuwała się i podciągała, ale śmiała się jak dziecko, zadowolona.
- Teraz możesz się nieco poobijać, więc się przygotuj - zameldowała Kendra.
Przeszła do kłusa. Jej ostrzeżenie okazało się słuszne - bez siodła i strzemion Eva nie potrafiła anglezować, czyli unosić się i opadać w rytm jazdy, więc ciągle podskakiwała. W końcu ścisnęła kolanami tułów konia i jako tako udało jej się utrzymywać. Nie wyglądało to tak dostojnie, jak w zwykłym siodle, ale nikt nie patrzył i przynajmniej działało.
Kendra krążyła po polanie utrzymując to samo tempo, a sprawiało jej to ogromną przyjemność. Samo bieganie było świetną rozrywką, a co dopiero, kiedy ktoś na niej siedzi i mu się podoba. Mrugnęła szarymi oczyma i płynnie zmieniła kłus w galop.  Na jej grzbiecie Eva zaśmiewała się i wołała radośnie. Widać, że była zachwycona.

Seth rozmawiał z Paprotem w drodze nad przepaść, która nadal tkwiła przed budynkiem. Obaj zastanawiali się, jak ją usunąć, bo niezbyt urodziwie wyglądała. Seth chciał jeszcze raz zlecieć na dno, aby poszukać rodziców. Tak długo naciskał, aż jednorożec dla świętego spokoju się zgodził. Od razu, kiedy przyszli nad urwisko, chłopiec zmienił się w smoka i zleciał nisko. Zaczął penetrować dno, a w tym czasie Paprot miał się zająć swoim kuzynem, który nadal leżał bez życia na drugim końcu przepaści.
- Halo, Seth! A ty gdzie? - zawołał, ledwo smok zdążył zlecieć.
Seth niechętnie zawrócił. Zatrzymał się w połowie, bo coś dostrzegł. Tam, pomiędzy skałami. To jego matka! Prędko, ignorując wołania Paprota wylądował obok niej. Owinął ogonem i zapamiętał to miejsce; gdzieś w tej okolicy musiał leżeć także jego ojciec. Wzniósł się na wysokość lądu i delikatnie ułożył kobietę na skraju. Przyjął ludzką postać i kucnął obok niej. Paprot już nie krzyczał, nic nie mówił, tylko położył mu dłoń na ramieniu.
Obaj unieśli głowy na dźwięk dziewczęcego ni to śmiechu, ni to krzyku. Rozpoznali ten głos.
- Eva? - zapytał w przestrzeń Seth, wstając.
- Lepiej to sprawdzić - ocenił jednorożec. Pobiegł w stronę, z której głos dochodził, a za nim Seth.
 Przystanęli za rogiem zamku, żeby sprawdzić, czy na pewno nic im nie będzie groziło, ale nie. To nie był krzyk strachu czy złości. To był krzyk szczęścia, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Eva siedziała na grzbiecie galopującego w kółko jednorożca sięgającego głową mniej więcej na wysokość Paprota. Mówiąc prościej - był jego wzrostu.
- Skąd Eva wytrzasnęła jednorożca? - zdziwił się Seth.
Paprot, niemal ani trochę nie zdumiony, szedł już w jej stronę.
- Chodź, pokażę ci. Tylko się nie zdziw. Hej, tak w oddali!
Nie musiał się drzeć, bo to "w oddali" tak naprawdę było dość blisko. Koń podbiegł do nich i zatrzymał się obok.
- Musisz się kiedyś przejechać - westchnęła Eva, kiedy Seth pomagał jej zsiąść.
- To aż tak dobra zabawa?
- Doskonała.
Paprot gładził konia po grzywie.
- Ty o wszystkim wiesz? - upewnił się. - I ty też? - Wskazał Evę. Obaj przytaknęli. - I tylko ja o niczym nie mam pojęcia?
- Chyba tak.
Koń grzebał kopytem w ziemi, jakby poczuł się niezręcznie.
- Przecież możesz m pokazać - zwróciła się do niego Eva.
Jednorożec kiwnął głową, machnął ogonem i odszedł dwa kroki. Otoczyła go biała chmura.
- No nie! - krzyknął Seth. - Poważnie, Kendra? I nic mi nie mówiłaś?
- W sumie to nie wiem dlaczego - przyznała dziewczyna, podchodząc. Schowała swój róg.
- O wszystkim się dowiaduję ostatni!
- Pozostali też nic nie wiedzą.
- Jak? Kiedy?
- Kilka dni temu. Królowa Wróżek trochę przesadziła, ale mnie się podoba.
- Kiedy powiesz innym?
Kendra ścisnęła dłoń Paprota, wbiła wzrok w ziemię i oznajmiła:
- Teraz.


Baśniobór; Wszystko Może BolećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz