39

132 11 7
                                    

Marina


To, co się wydarzyło, było czymś niesamowitym. Miałam w pamięci pustą lukę, której nie chciały wypełniać wspomnienia. Wspomnienia wszystkich wspólnych chwil z  Michaelem.  

I wystarczył jego dotyk, smak jego ust i pocałunki pełne milości, by do głowy zaczęły napływać ścinki niczym urywki filmów. 

Nie wiem, czy pamiętalam już wszystko, ale na pewno wszystkie fragmenty zaczęły składać się w całość. Cała nasza historia zaczęła nabierać sensu. Choć bolały najbardziej wspomnienia upozorowanej śmierci i tego, jak sie wtedy czułam, to w głowie starałam się wszystko poukładac i zrozumieć. 

Obudziłam się wcześnie rano, Mike leżał obok, slodko śpiąc. Chciałam jak najciszej wymsknąć się z łóżka, kiedy nagle w sypialni rozległ się dźwięk mojego telefonu. 

- Dzień dobry, czy z panią Mariną Callaway? 

- To ja, kto mówi?

- Podkomisarz Stanley. Chciałbym prosić panią o spotkanie, możliwie jak najszybciej.

- Czy chodzi  o ...

- Chodzi  o wypadek, w którym została pani poszkodowana. To pilne.

Ogarnęły mnie mocne nerwy, ale nie chciałam więcej drążyć przez telefon. Zapowiedziałam się za godzinę, a tam na pewno wszystkiego się dowiem. 

Czym prędzej wstałam, by się przygotować i zdążyć napić się jeszcze ciepłej kawy. 

Kiedy krzątałam się, wybierając ubranie, Michael podniósł się z łóżka.

- Już nie śpisz?

- Obudziłam cię? Wybacz, ale muszę stawić się na policji. Podobno chodzi o wypadek.

- Jadę z tobą.

- Wiesz, że jadąc tam ze mną jedynie się narazisz na ataki fanów i prasy?

- Mam to gdzieś, jadę z tobą i już.

Nie chciałam się kłócić. W głębi serca cieszyłam się, że nie będę tam sama. 


Mike postanowił się zakamuflować na tyle, na ile się dało, kilka minut przed umówioną godziną staliśmy już w budynku policji, szukając gabinetu podkomisarza. Miła pani wskazała nam drogę, więc gdy tylko dotarliśmy, zapukałam do drzwi, które po chwili sie otworzyły. Przede mną stał starszy mężczyzna z wyraźną łysiną i ciepłym wyrazem twarzy. 

- Zapraszam - wskazał gestem drogę. Weszliśmy - proszę usiąść. 

- O co chodzi? Czy wiadomo coś na temat tego co się dokładnie wtedy stało?

- Nazywam się podkomisarz Stanley Green. Miło mi panią poznać. A pan...? - spojrzał w stronę Michaela, który zdejmował właśnie z głowy czapkę z daszkiem.

- Michael Jackson, bardzo mi miło - widziałam zdziwienie na twarzy policjanta. Po tym, jak uścisnęli sobie dlonie a podkomisarz zapewnil że jest najwiekszym fanem i zna każda piosenkę, wszyscy usiedliśmy na miejscach. 

- Tak więc przechodząc do sprawy, wiem, że zajęło to dość sporo czasu, wszak od wypadku wiele upłynęło, jednak udało się namierzyć samochód, który  w tamtym dniu uderzył prosto w panią. Niestety śmiem stwierdzić,  że nie był to wypadek.

- Co pan przez to rozumie?

- Dzięki nagraniom z okolicznych kamer znajdujących sie na budynkach, udało się odczytac markę samochodu oraz jego numery rejestracyjne. Sprawdziliśmy w bazie, do kogo należy - po tych slowach na chwilę zamilkł, patrząc mi w oczy. 

DANGEROUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz