21

283 20 13
                                    

Każdy dzień mijał tak samo. Chociaż nie, były małe różnice. W miejsce mojego głębokiego żalu wbijała się ogromna nienawiść i zaczynała brać przewagę. JAMES. Nie wyglądało na to, że da za wygraną, wciąż próbował wcisnąć się w moje życie. Mimo, że spadku jeszcze nie dostałam, byłam w centrum zainteresowania większości mojej rodziny i znajomych. Pod beznadziejnymi pretekstami odzywali się po wielu latach, miesiącach milczenia, jak gdyby nigdy nic, ale wśród nich wszystkich najbardziej wyrazisty był James. Chyba nadal myślał, że jestem w nim ślepo zakochana i gotowa wybaczyć mu zdrady, jakich się dopuszczał. Może tak było kiedyś, zaraz po rozstaniu, o którym to ja zdecydowałam, chociaż w środku byłam rozdarta. Udało mi się jakoś wyleczyć z tej chorej miłości, czy tam przywiązania. Nie rozumiałam tym bardziej, co on sobie wyobrażał? Czy on w ogóle używał mózgu?

Jego koszula pomimo, że była u mnie kilka dni i przyjęła na siebie litry łez, wciąż pachniała jak on. Nie umiałam bez tego zapachu zacząć dnia, a tym bardziej go skończyć zwłaszcza, że to wieczorami najbardziej czułam pustkę. Psychotropy, którymi się faszerowałam nie do końca poskramiały moje emocje. To uczucie chyba było zbyt silne, by je stłamsić.

W dniu, kiedy umówiłam się z Amy na zakupy, otrzymałam dziwny telefon. Pomimo nieznanego mi numeru odebrałam. Po drugiej stronie usłyszałam cichy, kobiecy głos.

- Marina?

- Kto mówi?

- Przepraszam, że ośmieliłam się do ciebie zadzwonić, ale...

- Kim pani jest?

- Jestem Janet, siostra Mike'a. Rose dała mi twój numer. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła?

- Janet – to dlatego ten głos wydawał mi się znajomy. Tak bardzo przypominał głos Michaela.

- W związku z tym wszystkim... wiesz... jestem tu, w Kalifornii. Pomyślałam, że może chciałabyś się spotkać? Nigdy nie miałyśmy okazji pogadać.

- Przepraszam, ale nie wiem, czy jestem w stanie – czułam się naprawdę słabo. Bałam się, że wszystko rozdrapie się na nowo. Ale z drugiej strony, to jego siostra, ta sama krew. Jest jego częścią – Nie mam siły wychodzić z mieszkania. Jeśli chcesz wyślę ci mój adres, ale wiedz, że od wielu dni nie odkurzyłam nawet podłogi.

- Czekam na adres, będę jeszcze dziś. I wcale nie będę sprawdzać kurzu – zaśmiała się cicho, a ja odłożyłam telefon.

Nigdy wcześniej nie spotkałam się z nikim z jego rodziny. Czy się bałam? Może odrobinę. Przecież jej nie znałam. Postanowiłam, że jednak ogarnę nieco mieszkanie, czas szybciej mi zleci.

Jak obiecała, tak przyszła, punktualnie, co do minuty. Przed jej przyjściem wzięłam prysznic a włosy nie zdążyły do końca wyschnąć. Z lekką obawą otworzyłam drzwi.

- Witaj- wyciągnęła dłoń w moją stronę – cieszę się że w końcu możemy się poznać.

Była do Niego bardzo podobna. Miała podobny uśmiech i sposób mówienia, rysy jej twarzy niewiele różniły się od twarzy Michaela. Pomimo bólu poczułam, jakby był obok.

- Jak się masz? – spytała, a ja starałam się na nią nie gapić bez przerwy.

- Jak widać – bąknęłam, bawiąc się paznokciami. Zza okna usłyszałam wycie syren. Nie wiem czemu ten dźwięk przyprawiał mnie o ciarki.

- Wyglądasz całkiem dobrze – obrzuciłam ją spojrzeniem pełnym zdziwienia. Serio? Wyglądałam jak trup. Wrak Titanica wyglądał pewnie lepiej ode mnie. Cóż, najwyraźniej starała się być miła. Całą rozmowę przerwał mi dźwięk czajnika. Wstałam od razu, by zrobić kawę. Nawet nie zauważyłam, kiedy wstała i poszła w krok za mną. Dopiero kiedy nalewałam wrzątku do kubków, odezwała się za moimi plecami.

DANGEROUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz